Rodnyje zierniaty (1916)/III/Sož i Dniepro
← Dniepr | Sož i Dniepro Апавяданьне Аўтар: Вацлаў Ластоўскі 1916 год |
Turaŭski waražbit → |
Іншыя публікацыі гэтага твора: Сож і Дняпро. |
Sož i Dniepro.
Siarod hłuchich pušč, ciomnych boraŭ, na pryhorku, stajali kaliś staryje-prastaryje charomy wialikaho waładara, siwawałosaho starca Rydana. S kanca ŭ kanieć ziamli słyŭ Rydan bahaćciem nialičenym, a nad usie bahaćcia sławiłasia skrytaja za dwanadcaćciu dźwierami, dwanaścaćciu zamkami załataja Rydanawa karona. Jak admykali zamki, adčyniali dźwiery i wynasili tuju karonu na świet, to, kali na świeci była noč, jana dniom stanawiłasia, a kali była zima, to pieremieniałasia ŭ leto; — tak zihacieli darahije kamieńnia na Rydwanawaj załatoj karonie.
Zawidywali susiednije waładary i kniazi hetaj karony i pastanawili dabyć jaje u Rydana. Sazwali waražbitoŭ i znacharoŭ i zahadali im prydumać sposab, kab ukraści karonu z rydanawaho skarbca. Waražbity i znachary dumali try dni i try nočy i prydumali razryŭ trawu, katoraj kali dakranucca zamkoŭ, to sami adčyniajucca, dy son-trawu, zierniatkami katoraj kali pasypać, to ŭsio naŭkruh zasypaje. Prydumaŭšy heto, pasłali zładziejoŭ kraści załatuju Rydanawu karonu. Tyje, pryjšoŭšy pad choramy, sypnuli son-ziella, i ŭsia warta pasnuła; kranulisia razryŭ-trawoj zamkoŭ, i zamki paspadali. Tady ŭziali jany załatuju Rydanawu karonu i puścilisia nazad.
Ustaŭ ranicaj siwy Rydan, padyjšoŭ da wakna, ažno hladź: usie warty pokatam śpiać, ŭwieś narod u śnie biezprabudnym walajecca, u zrazumieŭ starec adrazu, što nima ŭ skarbcy jaho załatoj karony. Padyjšoŭ jon tady da zwana, udaryŭ raz, udaryŭ dwa, i razbudzilisia dwa Rydanawy syny: Sož i Dniepro. Zwiarnuŭsia baćka da Dniepra i kaže: „waźmi, synok, stalowuju zbroju, kawany mieč i biažy sadami, łuhami až da skalistych hor: mo‘ dahoniš cikuncoŭ s karonaj“. — Schapiŭsia Dniepro i čym chutčej pabieh, a Sož astaŭsia pry baćku. Sieŭ na załaty pasad stary Rydan i kaže synu: „pryłažy, synku, wucho da ziamli, pasłuchaj, ci biažyć Dniepro?“ — Pryłažyŭ Sož wucho da ziamli i kaže: „biehma-biažyć i niestamiŭsia ješče“. I druhi raz kaže baćka: „pryłažy, synku, wucho da ziamli, pasłuchaj!“ Pryłažyŭ syn wucho da ziamli i kaže: „biažyć, ale ŭžo ciažka dychaje — šum ziamloj idzie“ i ŭ-trećcia skazaŭ baćka pasłuchać synu. Syn pryłažyŭ wucho da ziamli i kaže: „huł ziamloj idzie i kryk wialiki!“ Tady ŭstaŭ Rydan s pasadu i kaže: „Biažy-ž ty, synku, imchami-bałotami na padmohu jamu, bo sam adzin nie prabjecca jon praz skalistyje hory“. Puściŭsia Sož imchami, bałotami na padmohu bratu, a stary baćka sam astaŭsia ždać synoŭ. Doŭha ždaŭ stary; nie daždaŭšysia, z markoty wialikaj pačaŭ płakać: „badaj nam, dzietki maje, ślezami razlicca!“ Dy ŭłučyŭ jon na taki moment, što taki zapraŭdy razlilisia ślezami braty i stary baćka: ŭ reki ŭsie try zmianilisia.
Dniepro pływie sadami dy łuhami, Sož imchami dy bałotami, a Rydan — kudy wočy hladziać. A s taho času ŭsie siły lasnoha kraju pływuć u čužoje more i tam prapadajuć…