Rodnyje zierniaty (1916)/III/Pryłuki

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Nad Niomanam Pryłuki
Апавяданьне
Аўтар: Карусь Каганец
1916 год
Dniepr
Іншыя публікацыі гэтага твора: Прылукі.

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Pryłuki.

Nia letaś, nie zaletaś, a kaliś u starynu, jak my sami saboju ješče žyli, toje, što kazać imu, było.

U adnym miescy abapoł Ptyča raki wysiacca dźwie horki duža krasnyje, a pasiarod raki wostroŭ lažyć. Na tej hare, što pa prawamu bierazi, stajaŭ dwor znatnaho bajaryna, imiem Jarasłaŭ.

Dyj krasien-že toj dwor byŭ: uwieś u sadach, budynki ŭsio spraŭnyje byli, a ŭwakruh tynam biełym abwiedzieny; a ad dwara dyj da šlachu byli pasady lipowyje.

Byŭ dzień jasny, charošy, — wiedama, jak u pačatku leta bywaje, kali jšče łuki zichciać kwietkami, ptuški zaliwajucca roznymi hałasami, ryba ŭ rečcy raz-ŭraz pluchaje, razhaniajučy šyroka wakorynu, pčoły i ŭsiakije moški dy kaziaŭki cełymi rojami zawiwajucca kala kwietak. — Dzie ni hlań, usiudy žyćcio kipić, a sam paziraješ na ŭsio heto niejak radasna.

I wot pa prysadach tych, u pryjatnym prachałodzi, lubujučysia pryrodaj i sami saboju, prachadžywalisia małady bajaryn Jarasłaŭ sa swajeju paniaju-maładoju žanoju, krasnaju Lublanaju. Chodziać jany i ciešacca, ažno daroha zadudnieła, i na ŭzmylenym kani pajawiŭsia ŭwieś zapyleny kniažy haniec i, sukłaniaŭšysia bajarstwu, pawieščaje niadobruju nawinu, što worah rubiež pierajšoŭ i duža naš kraj pustošyć, i što kniaź prykazaŭ usim swaim bajaram na wajnu, čym dužy, paśpiešać.

Bajaryn rad čynu dakazać, sabie sławy prydbać; chutka sabraŭ swaju družynu i pajechaŭ.

Spačatku bajaryn słaŭ časta hancoŭ da lubaj žonki, a dalej ni hancoŭ ni samoha štoś nie čutno stało. I zatužyła wielmi krasna pani Lublana. Usio wychodzić na šlach i ŭ dal paziraje, dy ŭsio darmo.

Prajšło leto, nastała zima, a luboha Jarasława jak nima, tak i nima Pryjšła iznoŭ wiesna. Wyjšła raz krasna Lublana ŭ kaniec prysad i jak tolki na šlach zirnuła, tak duža i zradzieła: bačyć, kocić družyna, a napierad luby waranym kaniom jedzie. Dy nia doŭha jaje radaść była, bo jak toj padjechaŭ bližej, paznała, što heto druhi.

Toj padjechaŭ, sukłaniŭsia, a jana i dumaje: «može jon što pra majho wiedaje?» Prosić jaho k sabie ŭ charomy supačyć trochi. Toj rad prystaje, idzie za jeju u swiatlicu. Jana jaho za stoł pasadziŭšy, húknuła na słuhi, skazała pryniaści piwa, miodu i ŭsielakaj strawy; stała jaho častawaci i jaho pytaci pra muža luboha. Toj, pahadaŭšy, tak jej pawiedaje: «Nia chočecca mnie tabie, krasna pani, žalu zadawaci, dy mušu… Woto-ž bačyš, twoj muž, a moj druh serdečny, byŭ ciažka ŭ baju ranien i, ŭmirajučy, kaže mnie tak: «Słuchaj, druže! u mianie jość žonka, duža krasnaja pani, a ty jšče nie ženaty, tak supakoj mianie pierad śmierciu, bo mnie skora kaniec, — pakłanisia zastupici jej majo miejsco!» Što-ž ja mieŭ rabici? musiŭ prysiahnuć i ciapier ad prysiahi adstupicca mnie nielha… Tak pani nichaj mnie wybačyć i budzie prychilna!»

Taja, toje jak učuła, dawaj płakać, hałasici i słuchać jaho nia choče.

Płakała jana dzień, płakała druhi, a na trejci i padumała: «I čaho ja hetak płaču? Što ja tym pamahu? Adno ličko swajo krasno papsawaju»… i na čaćwiorty dzień hutarku z im pryjatnu pawieła, a na piatyj — tak i žartawaci stali, a dalej i pabralisia.

Prajšło iznoŭ leto, prajšła zima, a za zimoju wiesna, a za wiasnoju i leto nastało. Sidziać heta toj pryjezdžyj bajaryn s krasnaju Lublanaju, jak hałubkie u paračcy, i saboju ciešacca dy lubujucca; ažno razam Lublana jak kryknie i, chapiŭšysia za serce, abamleła. Toj — zirk: bačyć pierad im Jarasłaŭ staić…

Chapilisia spierša za šabli, a dalej Jarasłaŭ, adumaŭšysia, kaže: «adzin z nas pawinien umierci, dyk nichaj Boh sudzić, kamu. Ważmi ty sabie łuk i sahajdak sa strełami i idzi na haru za rečku, a ja waźmu sabie i stanu na hetaj hare, i budziem strelacca».

Jak skazaŭ, tak i učynili: wypuścili pa strale — ničoha; wypuścili pa druhoj — ničoha! a pa trejciaj jak wypuścili, tak abodwy i asunulisia, jak dwa padkošenyje kałasočki.

Toje miejsco s tych por «Pryłukami« stało zwacca. I ciapier tam stajać murawanyje charomy, i lipowyje prysady jość, i žywie tam pan duže bahaty, tolki toj pan ciapierašni nie naš, a pryšły s pamorja, ale dabrawaty sabie.