Biełaruski Kalendar Swajak na 1919 hod/Lebiadzinaja pieśnia

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Literataram s kalcom u nosie Lebiadzinaja pieśnia
Апавяданьне
Аўтар: Вацлаў Ластоўскі
1918 год
Dzień rožewaj kwietki
Іншыя публікацыі гэтага твора: Лебядзіная песьня (Ластоўскі).

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Lebiadzinaja pieśnia.

Chmarnaje wosiennaje niebo płakało ildzistymi ślezami, kali Hryhora Ležnia wypraŭlali s chaty ŭ świet daloki, u maskali. Wiecier hudzieŭ u hołych halinach krywoj biarozki, što pachinuŭšysia, stajała kala warot. Hamanili susiedzi. Ješče raz na parozie matka abniała jaho i zrasiła świetłyje, jak lon, wałasy swajmi ślezami; ješče raz Hryhor, stanuŭšy na kaleni, pacaławaŭ rodnuju ziamielku i, wycirajučy, rukawom biełaj świtki ślozy, wyjšoŭ na hanak.

— „Praščajcie, susiedzi! praščaj maci!“ — mowiŭ jon zdušenym hołasam, trymajučy ŭ rukach šapku.

Kala warot, u kutočku, jak kalinka, stajała Hanula. Pryjšła papraščacca z Hryhoram, a ślozy tak i kociacca z błakitnych wočak. Hryhor padyjšoŭ da jaje i, ŭziaŭšy ŭ abojmy, krepka pacaławaŭ u samyje wusny.

— „Praščaj, Hanula, čekaj mianie!..“

— „Wiertajsia synok, nie zabudź nas u čužoj staroncy! — pryčytała praz ślozy staraja maci.

Sieŭ na sani. Sani lohka pamknulisia haścincam u staranu ciomnaho boru. Matka z Hanulaj doŭha stajali na darozie i hladzieli ŭ świet za saniami; abiedźwie ptuškaj hatowy byli lacieć z im, abiedźwiech adno hore łučyło…

..............................

Hryhora pasłali adbywać słužbu ŭ Picier. Spierša ciažka jamu tam było. Serce rwałosia damoŭ, da swaich, ale pawinnaść trymała. I-tki pamaleńku prywyk. Najhorš to z mowaj bywało: nie patrapiŭ hawaryć pa ichniamu — spierša, dyk śmiejalisia, — ale nałamaŭsia. Muštry skora paniaŭ, artykuły strelbaj lepš za ŭsich wykidaŭ. A kali, bywało, pačnuć pieśni piejać, to nichto tak zyčna, tak jomka, ad dušy ŭsiej nie piejaŭ, jak Hryhor. Na druhi hod našyŭki dali jamu i druhich muštry wučyć zahadali. Bywało, jak pryhoniać nowabrancoů, — pamiž imi bywali i Hryhorawy ziemlaki, — dyk nichto nia ŭmieŭ tak dakučać im za ich prostuju haworku, jak Hryhor.

Šeść hadoŭ słužyŭ. Z nowym žyćciom zwyksia. A za hety čas doma maci pamierła, brat ažaniŭsia, tolki Hanula ŭsio ješče ždała jaho. Ale nie pajechaŭ Hryhor damoŭ: u Piciery dwornikam słužyć astaŭsia.

Wiasioły horad Picier toj! Narodu proćma, dziwoŭ usielakich liku nima! Słužba nie ciažkaja, — syt zaŭsiody, adziet zaŭsiody, žyćcio dyj tolki! Dwadcać hadoŭ słužyŭ Hryhor dwornikam u Piciery, dwadcać hadoŭ ranicaj i ŭ wiečar padmietaŭ adnu i tuju-ž wulicu, pa adnych i tych samych leświcach nasiŭ drowy, u adnej i tej samaj bramie wartawaŭ načami… Kala panoŭ usielakich chodziačy, ješče bolš poleru nabraŭsia Hryhor.

A raz, jak s taho samaho sieła, što i Hryhor byů, pryjechała adna dziaŭčyna da pano=i na słužbu, to Hryhor roznyje kiepstwy patpuskaŭ na jaje hutarku i, choć lubi=i z jej hukać ab swajej staranie, ale ščyra saromiaŭsia hutaryć pry ludzioch.

Dzie słužyła Hryhorawa ziemlačka, žyli adny wielmi bahatyje pany. Haspodu zajmali wialikuju — 6 wokan z naddworku i 6 wokan na wulicu wychodziło; uwieś druhi pawierch zajmali. A wulica była šyrokaja, ludnaja; wiečeram kalaski i karety rakoj prosta ciakuć, a siaredzinaj, uzad i pierad, šyje tramwaj elektryčny, jak žuk wialiki wyhladaje zdaloku, — narod wychodzić i ŭchodzić; a elektryčnyje lichtarni, jak miesiacy ŭ poŭni, ůsiu hetu raku ludzkuju zaliwajuć małočnym światłom. Lubiŭ Hryhor swaju wulicu, lubiŭ uwichacca na jej pamiž karet i kalasak, padmietajučy wiečeram, kali najbolšy byŭ na jej ruch.

Pad wiasnu raz dzień byŭ pahodny, na dware stajała adliha, i narodu hetkim dniom bywaje bolš, jak zaůsiody, na wulicy. Hryhor wyjšoŭ padmietać. Na dušy jamu było niejak radasna, lohka.

Wokny na druhim pawiersie byli naściež rasčynieny, ŭ siaredzinie hareło światło, i attul danasiŭsia hołas skrypki. Heto zdziwiło Hryhora: tam raniej nichto nie ihraŭ na skrypcy. Hrańnie płyło z wokan niejkaje žałaśliwaje, znajomaje, — niejdzie čutaje… Pačaŭ usłuchacca. Skrypka bytcym hawaryła niešto, niečym žaliłasia… — „Tak zusim ihraŭ Pranuk — daŭno, tam — na wioscy“, — uspomniŭ Hryhor… A ŭ skrypčynuju žalbu ŭpletaŭsia niečyj zwonki hałasok. Wiasioły, zwonki hałasok hety znaŭ Hryhor: heto piejała panienka. Tolki ciapier jana piaje niešta inšaje, nie takoje jak zaŭsiody, — słoŭ jaje za hrukatam konskich kapytoŭ i zwankoŭ tramwajnych nia moh dačuć Hryhor. Apioršysia lewaj rukoj na miatłu, a ŭ prawaj trymajučy blašany koŭš, Hryhor usłuchaŭsia ŭ pieśniu, katoraja dziŭna kazytała jaho serce. Ale woś razdaŭsia niečyj zyčny mužski hołas, a razam z skrypčynaj žalboj papłyła poŭnaja zadumy, dobra znanaja, ale čužaja hetaj wulicy pieśnia.

…Oj, pajdu ja łuham, łuham,
Dzie moj miły hare płuham!

Jasna, jomka płyli słowy z atčynionaho wakna. U Hryhora jak by hrom udaryŭ. Hdzie jon čuŭ hetu pieśniu? Hdzie?.. Prypaminaŭ sabie. Serce mocna ŭdarało ŭ hrudzioch. A piesnia dalej apawiedała.

…I najeŭsia, i napiůsia,
Sieů na płuh, dy zasmuciůsia;
Sieŭ na płuh, dy zasmuciŭsia!

Addałasia echam žurliwaja apošniaja zwarotka.

… „Heto-ž maci piejała pieśniu hetu!“ — uspomniŭ Hryhor. Tak, heto maci piejała, šeptało niešto, i dumki paniaśli jaho ŭ rodnuju wiosku. U wačach pamutnieło, atstupilisia damy niejdzie ŭ dal… I zdałosia jamu, što staić jon nie siarod wulicy, ale siarod pola, a kruhom šumić žyto naśpiełymi kałasami. Maci idzie miažoj, jon pobač. U matki na lewym plačy pierakinuty sierp, a prawaj rukoj wiadzie za ruku jaho…

Kalaski kacilisia šparka — adna za adnej, i hraź wyletała s pad humilastykawych kołaŭ; ale Hryhor nie bačyŭ hetabo: jamu zdawałosia, što to bujnaja rasa asypajecca na twar, što nie tramwaj zwonić, a načležniki s pieśniami haścincam jeduć i piajuć. Skrypka płakała, liůsia zyčny mužski hołas, i šmat hałasou utoryło jamu. „Za hajem dažynki“, — dumaů Hryhor. I kałychałasia pierad im wulica niwaj naśpiełaj. Razam abarwałasia pieśnia, a druhi hołas pačaŭ:

…A hdzie taja kryničeńka,
Hołub što kupaŭsia?
A hdzie taja dziaŭčynieńka,
S katoraj kachaŭsia?

Ciapier zdałosia Hryhoru, što nie na poli staić jon, a na parozie chaty swajej, i maci nie piaje, a płače, ubiwajučysia pa im; a s chmarnaho nieba padajuć ildzistyje kapli na twar jamu i Hanuli, što, jak taja kalinka, staić pad warotami i płače. Maci na parozie kryčyć niema: „Wiarnisia, wiarnisia!“ A jamu ślozy zdušyli horło, i nia može atkazać jej…

Heto kryčaŭ furman karetny: „Ej, ścieražysia, ścieražysia!“

Hryhor nieůściarohsia. Prabiehła praz jaho parka koniej, pierajechała kareta. A jamu zdawałosia, što jon padaje na ziamlu, kab ješče raz pacaławać jaje…

..............................

I ŭ balnicy nie pryjšoŭ Hryhor u siabie. Daktary sšywali pałamanyje kości i źwiazywali pabituju haławu, a jon majačyů rodnaj wioskaj swajej; praščaŭsia z jej, z matkaj, z Hanulaj, caławaŭ ziamlu… Muštry wučyů saldatoŭ. To iznoů zrywaŭsia, kab usłuchacca ŭ pieśniu, što płyła z wakon druhoha pawierchu… Siestra miłasierdzia kłała ruku na jaho i ŭspakaiwała, a jamu zdawałosia, što heto matka hładzić jaho, to ŭznoů piaje swaju ŭpadabanuju pieśniu, a jon utoryć jej hołasna, hołasna…

…I najeŭsia i napiŭsia…

Piejaŭ, było jamu lohka, dobra… Zachwaciŭ poŭnyje hrudzi pawietra, kab ješče hałaśniej kryknuć za matkaj; radaść razliłasia pa twary… paciahnuŭsia i zmoŭk.

Siestra miłasierdzia splusnuła jamu wočy i, naciahnuŭšy biełuju pościłku, zakryła twar, šepčučy: „wiečny spakoj jamu“.