Перайсці да зместу

Apawiedańnia i lehiendy wieršam (1914)/Śmiešny zakon

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Nie spanatryŭ Śmiešny zakon
Вершаванае апавяданьне
Аўтар: Альберт Паўловіч
1914 год
Dola žebraka
Іншыя публікацыі гэтага твора: Сьмешны закон.

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Śmiešny zakon.


Śmiech kazać, ale niaŭcierplu!
Dyj na što skrywacca,
Što usiaki wielmi lubić
Ŭ świata napiwacca.

Heta ŭsim jak jość wiadoma,
Zdaŭna tak wiadziecca, —
Pjuć i baby, pjuć i dzieŭki,
Kali dawiadziecca.

A chlapcy, dyk tyje haru
Ciachnuć, jak wadzicu,
S pachwalboj: što moh by wypić
Poŭnuju dajnicu.

Pjanstwam tolki i zaniaty,
Jak nadojdzie świata.
A napjecca — dyk dziaržysia
I sam rodny tata!

Paprastaje baki dobra,
Wyraŭniaje plečy…
............
Raskažu ciapier pra Marku —
Raz pryšłosla k rečy.

Chłopiec jomki, choć u swaty
Zawiadzi praz tydzień,
Adno drenna — biez praświety:
Nie wučyŭsia złydzień.

Ale ŭžo na tancach pieršy,
Wypić ni astatni,
Aby ŭčuŭ dzie wiečarynka,
Ci hasciny chatni,

Precca zaraz — nie prapuscić;
A tam, jak darwiecca,
Sierbanie praz mieru, pośle
Z haśćmi pierabjecca,

I da chaty jak pawiernie
Šmat baćkam jo muki:
Ŭsio traščyć, zwinić i hniecca,
Što niaŭchopić ŭ ruki.

Baćka časam sprawić kryku,
Šmat raz strašyŭ syna,
Što u wołaść jak zajawić,
Dyk atwiecić spina.

Dy ništo nie pamahała:
Syn u samaj sili.
Wo narešcie nakłaŭ dobra
Baćku i Maryli.

Tady toj z padbitym wokam,
Z źwiazanaj rukoju,
Abpirajučyś na kiju
Dakulhaŭ z dačkoju

Da staršyny. Jamu žalbu
Wyskazaŭ da słowa.
Hladź, u wołaści papiera
Syna zwać hatowa.

Sprawa jasna i rašeńnie
Jak čychnuć paspieła:
Pisar čyrknuŭ, staršyna znoŭ
Piarom skryhnuŭ śmieła

Raspisaŭsia (usio jak treba
Zroblena ŭ minutu),
Syna zwać skazaŭ i rozag
Ŭsypać za pakutu.
............
Dwuch dziesiackich z wojtam razam
Wiaduć ŭ wołaść Marku;
Toj uprecca — jaho honiuć
Kułakom pa karku.

Prywiali. Čaho spytać by
Piorli ŭ wołaść s chaty,
Za ništo nia može skiemić
Čym jon winawaty.

Hladzić: pisar, wo, s papiery
Pryhawar čytaje,
A tym časam storaž k łazni
Zedli razstaŭlaje.

Pośle… pośle zusim drenna.
Wybieh dy i płače.
Ŭsie pytajuć: što? čaho ty?
Jon usim tłumače:

Heta-ž baćka byŭ na žalbi,
Što pabiŭ staroha, —
Lez — dyk, peŭna, daŭ pa šyi
Tolki! bolš ničoha.

Dyk mianie wo, atchwastali;
Trasca ŭsich tam znaje,
Skul zakon taki i dzie tut
Sprawiadliwaść taja?

Što za sud nastaŭ na świeci?
Smiešna i cikawa!
Kab nad bačkam swaim rodnym,
Dy nia mieŭ ja prawa?!.

Albert Paūłowič.