Što-ž? duša wychodzić. Prydzie śmierć i pamreš. Zichanieš razoŭ dwa i — nima!.. Ja bačyŭ, jak umiraŭ moj dzied Haronim. U chaci my byli adno z dziadźkam. Jak dzied skanaŭ, dyk dziadźka adčyniŭ kominu.
— Na wošto? — spytaŭsia Hryška.
— Kab duša wychodziła… I strašna, brat, strašna stała!
— Ja-b u chaci nia ŭsiedziŭ! — ŭzdryhanuŭšysia, skazaŭ Hryška i potym dabawiŭ:
— Woś kab jaje piaruny z hetaju śmiercciu. Kab zławiŭ dzie, chaleru, dy spaliŭ, tady ludzi žyli-b i žyli.
— Kali-ž bo dla jaje nima śmierci.
— U śmierci nima smierci, — skazaŭšy heta, Hryška ułybiŭsia u dumki.
— Što ž, brat: kab hetu śmierć uziała druhaja śmierć, dyk znoŭ by śmierć astałasia. Nijak, brat, ad jaje nia wykiruješsia.
— A što, Hryška: kali ja pamru i pa śmierci budu prychodzić da ciabie, ci budzieš ty bajacca?
— Kińmo hawaryć! čort jaje biary z śmierćciu, — skazaŭ Hryška, padniaŭsia, azirnuŭsia i pačaŭ świstać, kab adahnać pahanyje dumki.
Chłopcy ścichli i zadumalisia.
II.
Było tut u duboch adno miejsco, dzie Bazyl lubiŭ siadzieć, pazirać i dumać. Heto było toje miejsco, dzie nad abrywistym biereham Niomna stajaŭ stary, prysadzisty, toŭsty dub. Ad doŭhich časoŭ biereh, padmywany wadoju, pawoli asowaŭsia i ahalaŭ toŭstyje kareńnia staroha duba. Sam hety dub krychu pachiliŭsia na bok, jak padhulaŭšy haspadar, a aholeny i praciahnuty pad wadoju jaho kareń zdawaŭsia nohoju, i wychodziło zdalok tak, što