pry im stajać usie światyje, a kruhom na cypačkach chodziać pisary i padpiski, jakraz, jak u wołaści.
Woś jon! — skazali anioły i padwiali Anupreja bližej da Boha. Ažno łapatki u Anupreja zadryželi, jak kaliś to pierad ziemskim. Žartački!..
Pracytajcie mnie, što jon za čeławiek? — skazaŭ Boh.
Chodyram pašła usia kamanda pisarčukoŭ rycca pa šafach i stałoch; ryli, ryli i znajšli.
Jość! I adzin sprytny hremzaka padaŭ pawažnamu, surjoznamu sekretaru tonki sšytak. Spužaŭsia Anuprej; dumaŭ jon, što woś, na biezhałoŭje, padatki u jaho buduć spahaniać, bo jakraz hetkije papieryny bywała wuradnik wałok s saboj, jak za padatkami pryježdžaŭ, ale bardžej uschapiŭsia, što heta ž jon užo niaboščyk i supakoiŭsia…
— Čytaj! — zahadaŭ Boh.
I pačaŭ pisar čytać z samaho pačatku, jak kaliś to Anuprej byŭ ješče pastuškom u błahoha haspadara, jak haspadar jamu kości cior…
Słuchaŭ, słuchaŭ Anuprej i dziwu daŭsia. — Spanatryŭ taki usio! Chacieŭ jon skazać, ale ŭ čas strymaŭsia.
Cicha było u niebi, usie prysłuchalisia, jak pisar čytaŭ:
— …I byŭ Anuprej zaŭsiody spakojny, pasłuchniany, nie kraŭ, nie swaryŭsia. Usie jaho kryŭdzili, a jon maŭčaŭ… Čužy chłapiec kraŭ jabłyki s panskaho sadu — łupcawali Anupreja… Samyje ciažkije raboty zahadywali rabić Anupreju… Anupreju na pałudzień chleba nie dawali, Anuprej wiačeru prapuściŭ, Anuprej maŭčaŭ, kali jamu baleło. Nie pažaliŭsia jon i tady, jak chatka jaho zhareła… Nichto nia wiedaŭ kali jaho siamiejka dušyłasia posnym ščaŭjom biaz chleba… U kaho kania ukrali — u Anupreja. U kaho karo=ika zdochła — u Anupreja,