Wyjšło na pole by wojsko
Žonak, dzieŭčat i chłapcoŭ;
Znojdziecca kožnamu praca:
Prypár haračy pryjšoŭ.
Tut padwaračwajuć siena,
Tam sahrebajuć u stoh,
Wun i na woz uskładajuć;
Nosicca huk pa paloch.
Kosy swaje nawastryŭšy,
Stali kascy ŭ adzin ściah:
Kwietki pachučyje, traŭka —
Ŭsio palahło na palách.
Wun na uzhorku šyrokim
Baby sahnuŭšysia žnuć;
Smaha ssušyła ich wusny,
Ruki ich zmoreny, mruć…
Družna pracujcie, milenki!
Žnicie, kasicie barždžej:
Śmieła spatkajecie zimku,
Siedziučy ŭ chatcy swajej!
|}
More.
Wy bačyli kali niebudź u pawodku wialikuju reku, abo wialikaje woziero? Tady u reki, abo u woziera, niedzie daloka, čuć widać bierahi. U mora-ž, skolki ni hladzi ŭ dal, bieraha nie ŭbačym. Jedziem pa mory na parachodzi dzień, druhi, trejci, — ŭsio nima bieraha. Chiba sustreniecca wostroŭ, a tam iznoŭ wada, wada i wada.
Kudy ni hlanieš, usiudy wada; zdajecca, što z wady ranicaj ustaje soniejko, u wadu-ž jano i chawajecca wiečeram. Paŭziraješsia s parachodu ŭ wadu: tolki abłoki adny dy błakity nieba adbiwajucca. Dna nie widać, choć i wielmi čystaja i prazrystaja marskaja wadà. U šmat jakich miejscoch more na niekolki wiorst hłybokaje.
Kali nima wietru, more siniaje i hładkaje, tolki pamału wada kałybajecca, pahojdywaje zlohka i waš parachod. A padyjmiecca wiecier, skałychniecca more, ŭstanuć chwali, jak hory, adna chwala pačnie nabiehać na druhuju chwalu, zapieniacca, zarawuć, pačnuć źbiwacca i raspryskacca u bryzhi. Parachod kidaje, jak ščepku, treščać jaho krepkije, abbityje toŭstymi žaleznymi štabami, baki, skrypiać mačty,