Heta strawa chutka budzie zjedziena, ale zatoje karaniok prabiarecca ŭ ziamlu i pačnie ssać z jaje wadu i raspuščenyje ŭ ziamlu roznyje pažyŭnyje častački hleby. Listočki ŭbirajuć u siabie pawietre i pad pramieniami sonca pieretwarajuć wyciahnuty karenčykami z ziamli korm u sok raśliny. Sok raschodzicca pa ŭsiej raślinie, jak kroŭ pa čeławiecym cieli, i kormić raślinu.
Ciapier zapas strawy ŭ ziarnie skončyŭsia, dy jon raślinie i nie patrebny bolej: raślina ciapier sama patrapić prakarmicca, aby tolki chapało kormu u hlebi, aby tolki prachodziła wada u hlebu, kab raspuskać henu strawu, kab tolki świaciło na raślinu sonce i sahrewało jaje.
Tam, dzie hleba lažyć lišnie cienkim płastom, abo dzie jaje saŭsim nima, tam maładaja raślinka pamiraje z hoładu. A tam, dzie płast hleby hłyboki i tučny, tam wyrastajuć wialikije drewy, tam chlebarob zbiraje mnoha zbožža.
Wada raślinam ješče bolej patrebna, jak bahataja hleba. Kali u hlebi mała parachnicy, to inšyje raśliny ŭsio-ž taki patraplajuć raści na jej. Ale tam, dzie saŭsim nima wady, ŭsie raśliny prapadajuć. Kali wy zabudzieciesia palić kwietki u siabie na aknie, to skora ŭbačycie pa ich zmorščenych listoch, jak im chočecca pić.
Wy, mabyć, bačyli, jak sochnie trawa na poli suchoje leto. Ŭwieś zapas wady, naźbirany ŭ časie tȧjannia śniehu, wyparájecca ŭ upalnyje letnije dni. Wada z ziamli padyjmajecca ŭ pawietre, i raśliny zasychajuć, bo jany mohuć karmicca tolki raspuščenaj u wadzie strawaj. U raślin nima zuboŭ, kab hryzci kamieńnia, nima huby i horła, kab hłytać kawałki; jany mohuć tolki ŭciahiwać u siabie — ssać kareńčykami žydki korm z ziamli.
Na ziamli jość takije miejscy, dzie saŭsim nima wady, abo wielmi mała jaje. Hetkije miejscy nazywajucca pustyniami. U inšych pustyniach saŭsim