Старонка:Rodnyje zierniaty (1916).pdf/233

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

I tolki cichi wieciarok trusić z wiarchowak dreŭ drabniusieńki śniehawy pyłok, katory pływie miž halla, bytcym pabłutanyje cieni kadzilnaho dymu.

Ciša tam hłuchaja, biazmiernaja, śmiarotnaja.

Darožkaj teju idzie stary, zhrybieły, jak hałubiec siwieńki, sielanin Chwelka z unučkaj swajej Teafilkaj. Poły panošenaho kažucha za pojas zatknuŭ, kijom daloka pierad siabie ścihaje, šyroka staŭlaje nohi, sapić i kašlaje, — ale nie prystaje, choć pačyrwanieŭšyje wočy ślozami zabiehajuć, choć pot sciekaje marščynami pa ssochłym twary. Teafilka stupaje swaimi wialikimi botami ŭ ślady dziedawy, što-momant chustku na hrudziach uwiazywaje i, choć zmahłasia, choć ledźwie nie pàdaje, dy nie adstaje ad staroha. Trywožna pazirajuć na zorku, što ŭsio jarčej świecić nad lesam, i paśpiešujucca dalej.

Čatyry dni iduć užo hetak, karocienka spačywajučy pry stahoch siena i pustych pawietkach, načujučy pa chatach, adzinoka, zdalok za wioskami stajačych, pierebywajučy biazludnyje pustyni, ciomnyje i hłuchije; topčuć pa zaspach hłybokich, pa ladoch rek i wazior, śnieham pryparušenych, źwiniačych pad nahami, — ažno s pad Drahičyna: kab spowiedzi «uchapić».

Što-hodu iduć hetak u dwajoch — s taho času, jak na čužuju wieru ich zapisali. Bo hrešniki wialikije jany: zdradniki aboje…

Ješče pierad tym, jak usich hwałtam pierewaračwać stali, stary Chwelka synu swajmu ziamlu adpisaŭ, unučki dačekaŭsia, niawiestku pachawaŭ; adno paciery, pry piečy siedziačy, admaŭlaŭ, — kali jamu nieždana i niehadana na kazionnuju wieru padpisacca zahadali. Synu takže, ŭnučcy takže — ŭsiej wioscy…

Sam archipop niešta da ich hawaryŭ, usich u wołaść sahnaŭšy. Ale wioska nie paddałasia.

Adnaje zimowaje nočy najšło wojsko, ludziej wyhnało s chat na adkrytaje pole ŭ maroz traskučy. Try dni kazaki pa chatach abozam stajali, skacinku režučy i ništožučy dabytak. Try dni pierabyli ludzi na poli — z adkrytymi hałowami, na śniahu, da Boha molučysia. Urešci wajenny načalnik wialikim hniewam źniaŭsia — dawaj bić! Da hołaho razdziewali mužčyn i žanok, bjučy pa čarodzie dy krepka! — Ažno ŭ kancy narod usiej wioski zaŭziaŭsia: staŭ sam razdziewacca, sam pad nahajki kłaścisia nawałam; a Chwelisioŭ syn, Lawon, s kułakami sunuŭsia da načalnika, da Haławinskaho… Tož tahdy sudny dzień nastaŭ.

Bili taho Lawona nahajkami ŭ šaścioch na śmierć, adziežu z jaho zdzierli, načalnik šporami plečy hołamu, na śniahu ŭ krywi ležačamu, sam paroň, rawučy ŭ biezprytomnicy: «padpišyś!»

Nie pamahło!

Nie, nie… šeptaŭ toj.

To jaho, ŭmirajučaho, padniać zahadaŭ, k sabie adwiarnuć, dy pytaŭ: