Старонка:Rodnyje zierniaty (1916).pdf/177

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

Husi, dobra, widać, nie dačuŭšy, zaraz-že ŭsim razniaśli, što nawat warony paznalisia na moładzi swajačnicy i kažuć, što jana ich krała. Jak tolki razyjšłasia heta wiestka, warona zrazu straciła ŭsiu tuju prychilnaść, jakuju zazwyčaj majuć matki.

— Prybłuda, prybłuda, prybłuda! — artačyŭsia indyk.

— Hnać won! hnać won! — kryčaŭ u adzin duch piewień.

— Tak, tak, tak! — kłaniajučysia, padtakiwali kački.

Paśla hetaho waronie žyćcia nie było: adusiul hnali, ŭsie toŭchali. A tym časam i moładź padkačałasia, i jak ni starałasia utrymać jaje ŭ posłuchu warona, jak ni muštrawała, nia biła ŭsich swaich dziaciej, — ničoha nie pamahało: miest harnucca da matki, stali raspaŭzacca, kudy katoraje: kureniaty pryłučylisia da kurej, kačeniaty — da kačak i t.d., słowam, pakul padyjšła wosień, pry waronie ŭžo nikoha nie astałosia.

Ciapier tolki ahledziłasia, spaznała ŭsiu swaju abmyłku warona: zrazumieła jana ŭrešcie, što nawat słabiejšymi za siabie ptuškami, jak naprykład hałubkami, kamandawać jana nikoli nia zdoleje. A što-ž hawaryć a roŭnych pa sile?

I choć žal było wyhodnaho miejsca, žal hatowaho darmowaho kormu, ale, choćki-nia-choćki, wybrałasia-tki warona u swoj les.

Čas minaŭ nieznačna. Skryło ŭ warony saŭsim zrasłosia, tolki naha tak i astałasia krywoj.

Praletajučy niejak adnej wosieni s cełaj chmaraj swaich swajačnic nad dobra sabie znanym panadworkam, dzie kruciłasia i zawichałasia kala jady cełaja hramada roznaho ptastwa, naša warona, pakazywajučy na ptušnik, adazwałasia.

— A wiedajecie, siastryčki, što? Heta-ž usio maje rodnyje dzietki.