— Dobra.
Iduć darohaj, spatykajuć ašmulanaho, staroha i chudoha kania.
— Stoj, koń! asudzi nam hetu sprawu.
Koń pytaje:
— A što takoje?
Tak i tak.
Koń kaže:
— Dušy! Nima praŭdy na świeci: pakul ja byŭ małady, mocny, moh ludziam dobra słužyć, datul mianie myli, česali i abrok dawali; a jak ja pastareŭ, zniadužaŭ, to i wyhnali won.
— Stoj! — kaže čeławiek — nie dušy: jon pakryŭdženy, dyk nie papraŭdzi sudzić. Pojdziem dalej! Iduć dalej i spatykajuć sabaku staroha i chudoha.
— Asudzi nam hetu sprawu.
— A što takoje?
— Tak i tak.
— Dušy! — kaže — pakul ja byŭ małady, ściaroh, pilnawaŭ chaty, koni, cełaho damoŭstwa, to i mianie karmili i dahladali; a ciapier, jak pastareŭ i nie mahu słužyć, to i won prahnali.
— Stoj! — kaže čeławiek nie dušy, bo i jon pakryŭdženy. Nichaj nas trejci rassudzić!
Iduć dalej, ažno spatykajué lisa:
— Nu, lis, asudzi nam hetu sprawy.
— A što takoje?
— Tak i tak.
— Dobra — kaže lis — ale nie mahu ja sudzić, nie bačyŭšy, jak było: idzi, wuž, nazad, pakažy, jak ty byŭ pad kamianiem i jak ciabie wyratawaŭ čeławiek, tahdy asudžu was. Padwaž ty, čeławieče, hety kamień, a ty wuž, uleź; a ja pabaču, jak ty siadzieŭ.
Wuž ulez pad kamień, a lis mirhaje na čeławieka: „Puskaj“, šepče, — i ŭznoŭ wuža prywalili kamianiem.