Boh bačyć, što ty nia winien: ludzi wypuściać ciabie, i ty iznoŭ pojdzieš na wolu, na światło, na pawietre. I dzieci twaje buduć ciabie abnimać i caławać. Budzie cichi letni wiečer, doŭhije cieni paciahnucca ad dreŭ, na soncy zazichciać bałony wakonnyje; ty budzieš na ganku raskazywać dzieciam, jak ty mučyŭsia. Budzieš ich wučyć, kab jany, kali wyrastuć, nie dawali błahim ludziam rabić błahije sprawy, a prasili-by Boha, kab usie ludzi lubili adny adnych, jak brat brata… I dzieci twaje pasłuchajuć ciabie. Kali jany wyrastuć, ty ŭbačyš ich dobrymi i sprawiadliwymi, ŭbačyš, jak jany buduć pamahać biednym i nieščaśliwym. Ty budzieš žyć doŭha, doŭha. Wałasy twaje pasiwiejuć, ale serce budzie radasna bicca! I kali ty pamreš, usie buduć pa tabie płakać i malicca, i paniasuć ciabie na zialonyje mahiłki ŭ świetły soniečny dzień. Nad mahiłkaj twajej pasadziać rožewy kust, i ja budu doświtkami piejać nad twajej mahiłkaj.“
Barcom. Śpicie ŭsie tyje, što praŭdy pa świecie šukali Hułka niasiecca stohn lesu ŭ načnyje paciomki, Mała was, mała było pamiž ciomnymi nami; |