Sabralisia ludzi z usiej wioski, chto z ahłoblinaj, chto s piarekładkaj, chto s čepiałoj, a chto z rydlam — bytcym na wajnu. Bočku adkacili daloka na pole, na roŭnaje miejsco, i razbili… Božuchna moj, što tolki jany nie ŭbačyli: jakich tam hadoŭ, wužakoŭ, žab, jaščarkoŭ nie było! i kožnaja turowiłasia, kab chutčej šmyhanuć u les ci ŭ bałota.
Spačatku ludzi spužalisia, ažno katoryje rynulisia ŭciekać, ale paśla apomnilisia i dawaj łupcawać usiu henuju brydu.
Doŭha bili, zdajecca, ŭsich pierabili.
„Nu što, ciapier wy ŭbačyli, što ŭ soku jość i što wy pili!“ skazaŭ Siomka.
S taho času strelbiancy pierestali puskać sok, a dziela hetaho i les staŭ papraŭlacca.
Prajšoŭ hod, prajšoŭ i druhi; na Jurja wyhnali bydło ŭ pole i, jak wodzicca, abkuryli jaho ziołkami, a sami sielanie prynialisia za wiasnoŭskuju pracu. Až niejak heto praz tydzień u Irmaka prapaŭ jahnionak. Usio pole, ŭsie kusty paabšukali, a jahnionak bytcym skroź dońnia prawaliŭsia. Prajšoŭ ješče tydzień, i ŭ druhoha haspadara prapau jahnionak. Jak ni šukali, i hetaho nie znajšli. Praz miesiac zhinuli try jahnionki i parasionak. Sielanie zakratalisia, stali wartawać ad lesu, bo dumali, što heto woŭki; jak ni pilnawali waŭkoŭ nie bačyli, a parasionak ješče adzin prapaŭ, a za im i druhi. Jak nia bilisia, jak nie łamali hałowy, jak nia rupilisia sielanie zławić złodzieja, ničoha zrabić nie mahli. Siomka staŭ saŭsim markotny i niečeha chadziŭ pa paparnamu polu, dy ŭsio pryhladaŭsia ŭ bałota. Čaho jon šukaŭ nikomu ničoha nie kazaŭ.
Niejak raz pastuchi pad Žwirankaj (hory z žwiru) hulali ŭ curki, a bydło chadziło kàla bałota, ažno čujuć jany: jak zapiščyć parasionak, dy tak strašna, što ŭsie čatyry jany razam pabiehli tudy, skul čuwać byŭ pisk parasionka i kruchańnia świńniej, i bačać, što niechta duža strašny, bytcym wia-