Старонка:Puty kachańnia.pdf/77

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

Tym bolej što — nia mnoha hora:
Wakacyi prachodziać skora;
Tady da Wilni ŭžo prybudzie,
I z im, kali dzie razam budzie,
Dyk niejak znojdzie tłumačeńnie,
I budzie mieci prabačeńnie.
Jana siadzieła. Razwažała.
I sutunieć užo pačała,
Jak padniałasia ad biarozki,
I śkirawałasia da wioski.
A padarozie jej dahnała
Kabieta, što u poli žała,
I piorłasia ciapier, jak wiecier.
— To wy, panienka? Dobry wiečar!
Skazała Ircy tut žančyna.
I byccam wažnaja pryčyna
Tut joj kazała zatrymacca:
Žančyna stała nie śpiašacca;
Iści pačała ŭžo pamału,
I jazykom až da adwału,
Pra ŭsio i ŭsich tut łapatała.
Z druhoha boku znoŭ čakała,
Kab što cikaŭnaje pačuci
I chutka wioscy ŭsiej razduci.
— Ci wy, panienačka, nia čuli?
To-ž chutka ŭ wioscy buduć huli!..
Što za wialika niespadzieŭka:
Maryla — wioski našaj dzieŭka
Z Jazepam ženiaca ŭžo chutka.
Niaboś — razumna, bałamutka.
I lotała-ž za im tak duža!
Ciapier ŭžo budzie mieć za muža.