Старонка:Puty kachańnia.pdf/61

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

Što byŭ niaščasny praz kachańnie,
Užo zhubiŭ samapaznańnie…
...............
Lažaŭ u łožku. Byŭ prytomny,
Zastydžany i natta skromny,
Prad im stajała tut Irenka
I radnia, ŭsia jahona ŭsieńka.
Usie hladzieli tut pužliwa,
I mieli kłopat — to-ž nia dziwa:
Jazepa śmierci adabrali:
Z piatli jany jaho zabrali.
A jon wačmi wadziŭ pa chacie,
Maŭlaŭ chacieŭ čahoś šukaci.
Jašče nia wieryŭ, ci na jawie,
Ci byŭ ŭ pradśmiertnaj niejkaj zjawie…
— Ach, duža dziakuju, panienka,
Susiedka naša darahieńka,
Što wy nam syna ŭratawali:
To ž my-b ničoha i nia znali:
Siadzieli ŭ chacie, hamanili,
Tokoje rečy na’t nia śnili…
Nia mieli-b syna… Ach, mój Boža…
Jašče raz dziakuju pryhoža —
Spiawała maci tak paniency,
Padziaku kažučy Irency.
Jana źmiašana i burliwa
Razkaz pačała kłapatliwa:
„Hladžu sabie ja praz wakonca;
Pryhoža świecić, hreje sonca,
I baču, jak Jazep u sadzie
Majstruje niešta, niešta ładzie.