Sieła jana na skryńniu — hetakaja wiasioleńkaja dy pryhožeńkaja! Iznoŭ pryjšoŭ Maroz-Čyrwanos. Jana jaho pawitała charašeńka, a jon jej daŭ sukniu, šytuju sierabrom i zołatam. Nadzieła jana i stała hetkaja strojnaja! Staić i piesieńki piaje. A mačycha pa jej paminki spraůlaje, napiekła blinoŭ i pasyłaje dzieda: „Idzi, dzied, wiazi chawać swaju dačku.“ Dzied pajechaŭ. A sučačka pat stałom: „Dziaŭ! Dziaŭ! dziedawu dačku ŭ zołacie, u sierabre wiazuć, a babinu dačku zamuž nie biaruć!“ — „Maŭčy, durnaja! na blin, skažy: „babinu dačku zamuž woźmuć, a dziedawu chawać wiazuć!“ Sučka źjeła blin dyj znoŭ: „Dziaŭ! Dziaŭ! dziedawu dačku ŭ zołacie, ŭ siarabre wiazuć, a babinu zamuž nie biaruć.“ Baba i bliny dawała i biła jaje, a sučačka ŭsio swajo: „Dziedawu dačku ŭ zołacie, ŭ sierabre wiazuć, a babinu zamuž nie biaruć!“
Skrypnuli waroty, atčynilisia dźwiery, niasuć skryniu wysokuju, ciažkuju; idzie pačeryca — ůsia bliščyć, zijaje! Mačycha hlanuła — i rukami lasnuła. — „Dziedu, dziedu! Zaprahaj dwoje koniej, wiazi chutčej maju dačku, pasadzi na toje pole dy na tym miejscy.“ Pawioz dzied babinu dačku na toje pole. Pryjšoŭ Maroz-Čyrwanos, paŭziraŭsia na swaju hościu, paskakaŭ kala jaje, a jak razumnaj haworki nie pačuŭ, uziaů i zamaroziů. Na druhi dzień pasłała baba dzieda pa dačku. Pa niemałym časie rasčynilisia dźwiery, wybiehła baba sustrečać dačku, dy zamiest jaje abniała ściudzionaje cieło.
Pan Katowič.
Žyŭ siabie dzied i baba. I byŭ u ich kot taki škodnik, što dzie ni pastaŭ śmietanu — źliže, dzie ni pawieś kaŭbasy — pajeść. Wot dzied i kaže: „što nam z hetym katom rabić? Daj, ja jaho zaniasu ů les.“
Zanios dzied kata ŭ hłuchi les i kinuŭ tam. Idzie kot lesam i płače. Biažyć lisica. Ubačyła kata, padbiehła da jaho i pytaje: „kudy ty idzieš, kocie?“