A świnia jak zapiščyć, až woŭk spałochaůsia.
— „Čaho heto ty, — kaže, — kryčyš?“
— „Dy heto ja hramadu sklikaju, kab ciabie chutčej wybirali za načalstwo.“
Ažno tut jak wybiahuć sabaki, jak sunucca s chat ludzi — s kačerhami, z rahačami, z łapatami, jak pačnuć waŭka dubasić, jak skočyć woŭk na-ŭciéki — čuć žywy wyrwaŭsia!
Maroźka.
U adnej mačyci była pačeryca i rodnaja dačka. Rodnaja što nia zrobić, za ŭsio jaje hładziać pa hałoŭcy i chwalać, a pačeryca jak ni starajecca, jak ni patraplaje — ŭsio nie tak, usio błaha. A treba praŭdu skazać, što dziaŭčynka była — zołato. I zdumała mačycha niarodnuju dačku s chaty zbyć. Jak prystała da dzieda, jak prystała, ratunačku nima! — „Wiazi jaje kudy chočeš, kab wočy maje jaje nie bačyli, kab wušy maje ab jej nia čuli, dy nie wiazi jaje ŭ čužuju wiosku, ŭ ciopłuju chatu, a ŭ čystaje pole, na traskučy maroz!“
Dzied zamarkociŭsia, zapłakaŭ, pasadziŭ dačku na sani, zawioz u čystaje pole i kinuŭ u hurbu, a sam skarej damoŭ, kab wočy nie hladzieli na dačuščynu smiertuchnu.
Astałasia biednieńkaja ŭ śniahu, trasiecca at ściužy i cichańka płače… Ažno idzie maroz, idzie, paskakiwaje, na dziaŭčynku pahladywaje: — „Dziaůčynka, dziaŭčynka, ja — Maroz-Čerwanos.“ — „Witaj, marozie, widać ciabie Boh prysłaŭ pa maju dušu hrešnuju.“ Maroz chacieŭ jaje zamarozić, ale padabałasia jamu razumnaja jaje haworka, — pažaleŭ. Kinuŭ jon jej miadźwiedzy kažuch. Nadzieła jana miadźwiedzy kažuch, patkorčyła nohi i siadzić. Iznoů pryjšoŭ Maroz-Čyrwanos, idzie, paskakiwaje, na dziaůčynku pahladywaje: — „Dziaŭčynka, dziaŭčynka, ja Maroz-Čyrwanos!“ — „Witaj, marozie, widać ciabie Boh prysłaŭ pa maju dušu hrešnuju?“ A maroz pryjšoŭ saŭsim nie pa dušu: jon prynios dziaŭčyncy wialikuju skryniu, poŭnuju ŭsielakaho dabra na pasah.