Старонка:Gedali (1907).pdf/44

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

— 40 —

kawoŭ? Maju holki, szpilki, huziki, roznyje chustki, nadta pieknyje parkali, załatyje pierścionki, naparstki, nici, tasiemki…

Nawat dryžannie noh i chryp ŭ hrudziach jak by znikli.

— Hej! Gedalka! — niby žartujuczy, niby napraŭdu, zakryczaŭ Karejba, — a sztož budzieć z tym harocham, szto ty ŭ mianie zjeŭ? ha? može ab hetym pahaworym?

— O! ciapier ŭžo Gedali nie bajaŭsia saŭsim! Pawoli i tolki ciažka sapuczy, padyszoŭ jon da stała, dy, kłaniajuczyś prad haspadarom, z miłym uśmiecham paczaŭ!

— Wybaczajcie, wielmožny panie, u nas i na heta prykazka jość woś jakaja:

Car Salamon mieŭ wialikije bahactwa, a Joze, pastuch, — byŭ saŭsim biedny. Adnaho razu hety Joze pryjszoŭ ŭ szabas da pałacu cara, azirnuŭsia, ci chto nie hladzić, dy ŭziaŭ sa stała kawałak kugielu. Ale adzin pryjaciel cara ubaczyŭ heta, jak pastuch ŭziaŭ kawałak kugielu, dy prywioŭ jaho da Salamona. A Salamon…

Tutaka Karejba, hledziaczy na ruchliwy twar žyda, až za boki schapiŭsia sa śmiechu dy kryknuŭ:

— Ho, ho!… Gedalka! hetuju prykazku, musić ty ŭžo sam składajesz, ja heta z twaje miny baczu… Hetaho musić u was nima napisanaho… Ale ŭ twajoj haławie jość hetaje: car Salamon nia siek Jozy za kawałak kugiela, ale daŭ jamu jaszcze muki na strawu? praŭdy? szto?

— Praŭdy, wielmožny panie!

— Nu, to niechaj ja ŭžo na siahonnia budu carom Salamonam; niechaj majo piarojdzieć… dziela staraj znajomości z taboju. Niczoha tabie za hety haroch nie zrablu,