Старонка:Gedali (1907).pdf/20

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

— 16 —

zhorszych dastatkoŭ, pakazałasia, niby raptam s pad ziamli zjaŭlajuczyjsia duch muczennia.

— U Imia Ajc i Syna! — niasuczy ruku da łba paczała Karejbicha.

Usielaki duch Pana Boha chwalić! — z žartoŭnym śmiecham kryknuŭ Tomkiewicz!

— Jezus, Maryja! — jenknuła Jadwisia i schawałasia za brata, katory, pałažyŭszy łožku na talerku, pryhladaŭsia na wajszoŭszaho, szto stajaŭ z waczami zapałymi, bliszczaczymi, asleplenymi, pierapałochanymi.

Szyrokimi szahami, ćwiorda padyszoŭ da stała prysadzisty silny chłopiec u karotkaj siermiažcy i ŭ wysokich botach. Byŭ jon wielmi padobny da baćki. Tak kaliści wyhladwaŭ musić stary Karejba. Sinije woczy chłopca bliszczali, bieły łob jaho addzielaŭsia ad zaharełaj twary; wołasy mieŭ, jak i siestra, jasna-załacistyje, a ruki ahrubieŭszyje ad pracy ŭ poli, jak u baćkoŭ. Kinuŭszy niedbała haławoju akanomu z Szumnaj, padyszoŭ jon da baćki.

— Złodzieja, tatku, prywioŭ!… Haroch, nasz žraŭ, až jamu za wuszami laskacieła, a može i u kiszeni panabiraŭ. Niechaj tatka robić z im, szto chocze! Ja swaje zrabiŭ!

Jaszcze nia skonczyŭ kazać, kali ŭžo maci upchnuła jamu ŭ ruki talerku, poŭnuju zaszkwarenaj bulby; a Ihnacy Karejba až padniaŭsia z ławy, dy tak stuknuŭ kułakom u stoł, szto až talerki i łožki zabraszczali. Na nizkim, husta pakrytym morszczynami łobi staroha haspadara až nabryniali, jak siniewatyje sznurki, žyły; woczy jaho zaharelisia, szczoki zalilisia kroŭju. Z usiaho widać było, szto ŭ hniewi jon može być straszny.