Старонка:Chrest na swabodu (1906).pdf/21

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

ŁASY.

Wot kab ja byŭ sicilist, dyk jaszcze strelbu mieŭ
To jab tak hreu:
Stanawych, strażnikoŭ, ziemskich i druhich sabak!
A to sztoż tolki kułak!
Prychodziać sicilisty, pisulki prynosiać
Buntawacca prosiać.
A kab żeż dali, chacia porachu żmienku, pistalet, dubeltoŭku
Addaŭby aposzniu załatoŭku
Ża kuli i szrot.
Bo tak hety rod nadajeŭ! Tak ūjeŭsia ū kości!
Takoj nahnaŭ złości!
Szto ani ratunku!
Stanawy pan, ziemski jaszcze bolszy.
A chto had najhorszy
Dyk Straźnik z Zapola
A kab jaho niedola!
A bybło kamu hubić świet!
A kab jaho prapaŭ śled!
Hetaż świnie paświŭ dwa roki
U naszaho Pietra Saroki.
Z pastuchą paszoŭ da ziemskaho churmanom.
A ciapier carski akanom
Pan! strażnik! szyszka!
A kab tabie penkła kiszka!
Kab tabie wylezli woczy,
Kab ty nie mieŭ spakoju ni u dzień ni u noczy!
Jak ty starmasiŭ mianie,
Jak ja u chałodnuj sidzieŭ praz ciabie.