— 107 —
strašna, strašna… I tolki abiazsileŭšy at płaču ja zasypaŭ i zabywaŭsia ab mućyŭšym mianie strachu.
Kali padros i pačaů razumieć sens apawiedanych mnie kazak, to ŭsich strašnych kazačnych asob: i Juhu Babu s kaścianoj nahoj, i dziewasnobaŭ pierakinutych u waŭkałakoŭ, i siamihałowaho źmieja ja zaŭsiody ujaŭlaů sabie s šerymi tymi strašennymi wačami i, kładučysia spać, chawaŭ swaju haławu pad padušku.
Kali ja wyras, to taksama bajaŭsia tych strašnych wačej. Mnie zdawałosia zaůsiody, što ja ich niedzie pawinien sustrecić, i tady ŭ žyćci maim nastupić niejki kruty i strašny pawarot. Na ludnych sabrańniach, na balach i ŭ taŭpie na wulicy ja zaziraŭ usim u wočy i s trepietam u dušy čekaŭ, što — wo, wo — ŭbaču ich i stanu na kraju niejkaj propaści, na parozie niečaho strašnaho, niewiadomaho. Heto samaje dziejałosia sa mnoj, kali ja pierehladaŭ galeryi abrazoŭ i ilustrawanyje knižki. Ja nabiraŭ z roznych bibliotek cełyje hrudy knižak i, pierahortywajučy, z zatajenym u dušy stracham, šukaů tych wačej, ale daremna.
Raz, prachodziačy taŭkučym rynkam, ubačyŭ ja na dźwierach adnej lichoj kramy niewialički, malewany na pałatnie, partret maładoj kabiety. Adzieta jana była u błakitny atłasowy chałat i apajasana toŭstym šaŭkowym šnurom z błakitnymi kutasami. Za šnurkom, z lewaj starany, była zatknuta kraska čyrwonaho hwoździka. Ja zaŭsiody ličyŭ nacyonalnaj biełaruskaj kraskaj čyrwonyje hwoździki i dziela hetaho kupiŭ toj partret. Kali, pryjšoŭšy damoŭ, ja pawiesiŭ na ścianie partret i ŭhledziŭsia ŭ twar nieznajomaj krasuni, to zamior ad strachu: z rumianaho, maładoha twaryka, akruženaho charaktrernymi ločkami časoŭ Napoleona I, — na mianie hladzieło para złych šerych wačej. Tych samych šerych wačej, katorych ja šukaŭ i bajaŭsia.
I ja sarwaŭ sa ściany partret, abliŭ benzynaj i, padpaliůšy, kinuŭ u pieč.
Była tady 8-ja hadzina wiečara.
A nazaŭtraje ranicaj, a 11-aj hadzinie, mnie padali telehramu, što maci maja ŭčora a hadzinie 8-aj addała Bohu dušu swaju…
Ažaniŭšysia, ja pryzabyů krychu trapiůšyje mianie złyje wočy, bo najbolej zaziraŭ u wočy swajej kachanaj žonki. Na trejci hod pažyćcia Boh nadzialiŭ nas synam, i my lepšyje dni našaho žyćcia prawodzili kala jaho kałysački.