żykami, a na wiersie, panie, siadzić ptuszka jak żywaja, czystaż żywaja siwawaronka, tolki szto niezakaŭkaje. Iduć pa kaściale, aż uwieś narod aziraitca! A kożnuju niadzielu u dware hości: to stanawy, to pisar, to chwelszar, czasam pasrednik, to sakratar zjazdawy, to sudawy, a inszy raz i ŭsie razam zbiarutca, dy dnioŭ try u karty hulajuć i pjuć, — lepsz jak u taho praŭdziwaho hanarała.
A żać jak pryszło sia, dyk na poli nia wasoła u Bartki: żyta mała, a żniej jeszcze mieniej; i nia uradziła i żniei darahija, — płacili i pa try złoty!…
Bartak złujetca, a Bartczycha spancyruje sabie pa sadzie z parasouczykam. Nia scierpieŭ Bartak i każe da żonki:
— Wot nia szkodziłab, kab Wasza, pani Kaśka, siarpok wziaŭszy, dy pa zahonczyku prajszłasia, zamiejce taho szto darma pa sadzie dryptaisz; — a to żyta sypitca i hroszy niama, hetak żniejam płacić.
— Waźmiż waspan kasu, dy pa sianażatca prajdzisia, tahdy ja użo apranu sukniu jadwabnuju i kapialusz z ptuszkaj dyj pajdu żać…
— Ot że pojdziez i u spadnicy raboj i biaz kapialucha! — skipieŭ sia Bartak.
— Nie dażdżesz ty — otkazuje Bartczycha — kab ja, hetakaho majątku pani, dy paszła… Słowa za słowa, dy dawaj wadzitca!