musić užo nichto nia pojdzie na hetaje ciažkoje dzieła!..
Ty, kniaže, ciapier zakid kinuŭ, što zajačyje sercy bjuć u našych hrudziach… Kniaže! naš rod achwiaru swajej krywi ŭžo daŭ! Ja adnaho mieŭ syna… Jon zachacieŭ pajści… Ja nie zabaraniaŭ… Ja sam skazaŭ: idzi!… Ciapieraka na maich rukach dwoje maleńkich unučat i maładaja świakroŭka, nie znajačuja ščaścia, radaści… i dzień, i noč u slezach!…
Kniaže! niesprawiadliwa nie kažy!
Małady bajaryn. — Moj brat tak sama… Pajšoŭ, — nie wiarnuŭsia!… Jon bolš čym bratam, druham jon byŭ mnie! Kali pryjšła patreba, ja skazaŭ: idzi, bratok, addaj za baćkaŭščynu kroŭ!… Ciapier ruka jaho mieča ŭžo bolej nie padymie, mo‘ hruhany ŭžo wydzieŭbli jaho jasnyje wočy, a ad maładoha cшeła astałasia adna hnil!…
Kniaź! niesprawiadliwych zakidaŭ ty nie rabi!
Kniaź (bytcym da siabie). — Tak… tak!… ja wiedaju ciapier, što treba mnie zrabić.
Za woknami čuwać homan.
Kniaź. — Što heta?
Usie biahuć da wakon.
Kniaź. — Čaho jany kryčać? Caho narodu treba?!