Перайсці да зместу

Zbornik «Našaj Niwy» (1912)/2/Zło nie zaŭsiody — zło

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Kurhan Zło nie zaŭsiody — zło
Апавяданьне
Аўтар: Якуб Колас
1912 год
Taklusia-suchotnica
Іншыя публікацыі гэтага твора: Зло — не заўсёды зло.

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Zło nie zaŭsiody — zło.


Cełaje leta wisieŭ žołud na starym dubie. Boh wiedaje, jak dalej, a poki jon byŭ mały, wialikaho hora zaznać jamu nie pryšłosia. Praŭda, na jaho tady nichto nie zwaračaŭ i uwahi: jak by jaho i na świeci nie było. Tolki soniejko, wypłyŭšy z za lesu, uzirałosia na jaho i piestawało swaim ciapłom, by taja maci. A kali, bywała, jano prypiekało nadto horača, — luboŭ časta pierachodzić swaje hranicy, — maleńki žałudok chawaŭsia u ciańku hustych listoŭ, jak pan pad parasonam, i jamu zaŭsiody było dobra.

Tak i wisieŭ jon, ni dla koha niezamietny. Ale-ž ŭrešci wisieć jamu abrydła.

Jano taki i praŭda: jak by tam ni było dobra, ale kali hetaje dabro ceły wiek astajecca biez usiakaj źmieny, to jano lohka pierestaje być dabrom. Hetak było i z žołudam: zachaciełosia jamu druhoha žyćcia; tak i ciahnuło jaho saskočyć z haliny i pakačacca pa miakkoj ziamli. Nie raz jon užo parywaŭsia zrabić heta. Skazaŭšy praŭdu, trochi z wietru haryć świet. Bywała, čuć što ŭzyjdzie sonce, hety žartaŭnik i štukar-wiecier zaraz i padkradziecca, ale tak, kab nia čuŭ stary dub, i pačnie bałamucić dubowych synkoŭ. Što kazaŭ žołud, nia wiedaju. Bolej śmieły wiecier hawaryŭ hramčej, i woś što jon šeptaŭ raz žołudu.

— Durny ty. Ja pražyŭ na świeci bolej wiakoŭ, jak listoŭ na hetym dubie, i kažu tabie: raz u ciabie jość siła, ty zaŭsiody znojdzieš sposab žyć na świeci, i ty prabješ sabie darohu — što žywoje, žywym i zastaniecca.

A stary dub tym časam hawaryŭ tak:

— Synok! patrywaj ješče troški, padraści, uzdužaj. O! ty ješče nia wiedaješ, jak ciažka žyć na świeci. Pasłuchaj mianie staroha. — Wiedama baćka: škada jamu syna.

— Nie puskaje baćka, — cichieńka šeptaŭ žołud na namowu wietra.

I treba-ž było, kab hetu hutarku pračuła świńnia! Raz, užo zusim pad wosień, žolud ubačyŭ, jak pad dub, rochkajučy, truškom padbiehła łapawuchaja asoba. Uhladzieŭšysia dobra, žołud abamleŭ: na ziamli ležała šmat takich-že, jak i jon, žałudoŭ, i świńnia chrumstała ich biez usiakaj žałaści. Na tojež jana i świńnia, daruj, Bože, hrech. Z wialikaho strachu biedny žołud zadryžaŭ, wyłuzaŭsia z misački i upaŭ na ziamlu u dwuch krokach ad świńni! Ale upaŭ jon jak raz u tuju jaminu, što wyryła świńnia swaim ułasnym doŭhim łyčom.

I woś što wyšła: świńnia zachacieła pajeści žałudy — i pamahła wyraści adnamu žołudu, wyryŭšy jamu paścielku. Zołud na druhi hod praros i staŭ dubkom, a świńniu ludzi zakałoli, i jana stała miasam.

Taras Hušča