Miatawyja listoczki (1914)/Świataja

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Świataja
Апавяданьне
Аўтар: Баляслаў Пачопка
1914 год
Hania

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Świataja.

Alena Jakubianka ad małku była nizdarawiakaj. Heta może dziela taho, szto i baćki jaje byli ludzi chwarawiekija, a może, szto nia mieła jana dobraho dahladu, kali była jaszcze dziciam. Skolki jana guzoŭ pieranasiła, skolki siniakoŭ, skolki razoŭ zniażywieŭszy była, jak bywała, zwalicca s pieczy ci z ławy. A jak stała padrastać, dyk chto nad jej nia ździekawaŭsia, chto nia biŭ nia kryŭdziŭ!

I baćki kali uzłujucca druhi raz czaho, dyk biez uwahi nałożać szturchaczoŭ pad baki, dy hrymiaczoŭ u pleczy i pastuchi, s katorymi razam paświła bydła kryŭdzili, kolki chacieli. A kali ŭżo wyrasła na dzieŭku i paszła zamuż, a muż hety ŭdaŭsia czaławiek biaz serca, biaz miłaści, jak źwier dziki; tolki toje i znaŭ, szto ŭpicca dy bicca, dyk skolkiż baleści, skolki czornych siniakoŭ iznoŭ musiła ciarpieć biednaja Alena?! Dyk i nia dziwa, szto i zdaroŭje spsułosia i stała nasza Alena chirlać i czachnuć, jak adćwiŭszaja kwietka.

Adno tolki, szto Alena mieła dobruju naturu. Jana ni koli nie praklinała swajej doli, ni tych, szto jaje hłumili, tolki zalijecca bywała ślaźmi, ŭzdychnie hłyboka, padojmie woczy na nieba i supakoicca. A jak nichto ni bacze, dyk tady Alena ŭklencze prad abrazikam Pana Jezasa ukryżawanaho i tady użo wypłaczecca prad Boham, katory adzin tolki na ŭsio hladzić sprawiedliwym wokam i ŭsio zapiswaje ŭ siabie dziela zapłaty, abo dziela kary. Kali hetak adkryŭszy duszu i serca jana wylije prad Boham usiu swaju horycz i wykaże ŭsie żalby, paczujecca ŭ kancy krapczejszaj i adważniej hladzić u buduczynu, wieruczy, szto tut na ziamli dalina płaczu, a chto sumieje prajści jaje nia błudziaczy, toj znojdzie wiecznuju radaść, niewykazanaje szczaście, toj znojdzie Boha.

Boha Alena razumieła jak istotu najlepszuju, najłaskawiejszuju i najpiekniejszuju, katoruju ahledać jość najbolszaje szczaście.

Zdaryłosia kaliści Alenie być u mieści ŭ adnym kaściele na cichoj Imszy, pad czas katoraj niejki widać wielmi ŭmieły arhanisty hraŭ na arhanach a panienka niejkaja piejała sztości. U hety czas Alenie baleŭ zub. Ale kali paczuła jana pieknuju maŭlaŭ niabieskuju muzyku, zabyłasia ab boli i zrabiłosia jej niejak wielmi, wielmi pryjemna. Kaliż paśla paczuła niasłychany dahetul nikoli piekny spieŭ: „Ave Maryja“ Alenie zdałosia, szto jana użo nie na hetym świecie, ale szto Anioły niasuć jaje da nieba i jana czuje ŭżo muzyku i śpiewy niabieskich duchoŭ prad Boham Usiomocnym. Druhija baczyli Alenu klenczyŭszuju prad aŭtaram z raskrytymi woczami, s katorych zdawałosia ahoń niejki szuhaŭ, a z twaru jana ni padobna była da ziemskaj istoty, a chutczej da światoj, a stajała jana, jak niażywaja.

Aczchnułasia z hetaho tolki tady, kali ŭ czas błahasławienstwa ksiandza arhanisty zajhraŭ mocna i paśla zusim ścich.

Uspaminajuczy heta Alena dumała sabie: „Kali tut na ziemli jość reczy hetak pieknyja, szto i bol ścichaje i siabie zabudzisz i ŭsia jakojś nakszaj stajeszsia, to jak że piekny musia być Boh, katory ŭsiakuju pieknaść stwaryŭ i jak pryjemna, jak szczaśliwa musia być u niebie, dzie muzyka i pieśni miljony raz piekniejszyja ad hetych, szto ja czuła, a katoryja jość tolki słabym cieniam niabiesnych…

I razmyszlajuczy hetak Alena achwotna paddawałasia ŭsiamu, szto na jaje zwalwałosia i wieryła, szto heta doŭha nie patrywaje i skonczycca, dy nadziejałasia, szto tady Boh miłaserny daść jej zapłatu ŭ niebie, daść jej ahladać Swaju najpiekniejszuju Wielicz, daść słuchać niabiesnuju muzyku i samoj piejać z niabieskimi duchami hymny wiecznaj chwały Bohu.

Dyk była zdarowaja dusza Aleny, ale cieło jaje adczuwało nidahody żyćcia i stawałosia sztoraz chwarejszym. Da taho muż jaje zapiŭsia, pabiŭsia, straciŭ zdaroŭje i pamior ni ŭzadoŭhu, Alena astałasia ŭdawoj z dwajma dzietkami. Pracawała jana, jak mahła, kidałasia, biłasia, jak ryba ab lod, kab jakkoleczy sirotkam sztokoleczy sabrać, ale niczoha nie zdaleła zrabić, bo sama słabaja, chworaja, czuć mahła wyżywicca z dzietkami.

Adnak nie bieznadzieiłasia i zaŭsiody wieryła, szto Boh miłaserny ni daść zhinuć pad płotam z hoładu jej samoj i dzietkam sirotam.

A chwaroba cisnuła i cisnuła szto raz horsz.

I pryszoŭ dzień, kali Alena paczułasia zusim nia zdolnaj da jakojkoleczy pracy, zusim chworaj. A ŭ zapasie ni hrasza. I szto rabić? Alena słabymi kaleńniami stała prad swaim abrazikam i hetak maliłasia: „Boże najmiłaserniejszy, biez katoraho woli ani wierabiel z strachi nie zwalicca, ani liścik na drewie nia zsochnie, Ty widzisz maju słabaść i Sam najlepiej wiedajesz, czaho mnie treba, Boże, daj mnie i dzietkam maim toje, szto Sam liczysz najkaryśniejszym.

Maci miłaserdzia, Ty, szto ŭsioczysta możesz wyprasić u Syna, malisia i za nas i wyprasi nam toje, szto sama ŭważajesz za najlepszaje.

.   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .

Doŭha jana hetak maliłasia i nia czuła, jak starszaje dzicianio wyszło s chaty i pabiehło wulicaj.

A jano biehło, biehło aż pakul zmaryłosia i jeści ŭżo wielmi zachacieło, tady stało płakać.

Na płacz dziciaci stali zwiertać uwahu ludzi, szto jszli wulicaj i ŭ kancy adna pani stała pytać dziciaci, czyjo jano i czaho płacze, dy dzie jaho mama? Dzicianio nia ŭmieło jaszcze skazać czyjo, ale skazało, szto chocze jeści, a na pytańnie „dzie mama?“ pakazało ruczkaj u toj bok, dzie była kwatera jaho chworaj matki.

Pani dała dziciaci bułaczku jeści i ŭziaŭszy za ruczku pawiała tudy, kudy dzicianio ruczkaj pakazywało. Hetak dajszła da chaciny ŭbohaj Aleny i ŭwajszoŭszy znajszła jaje samleŭszuju na kaleńniach prad abrazikam, a hlanuŭszy jej u woczy szapnula da siabie: „Heta świataja!“

Jana zaraz padniała abamleŭszuju na łożka dała jej pić, a kali Alena aprytamnieła, dy raskazała swajo żyćcio, zaapiekawałasia jej i sama adwiazła da prytułku dla chworych, a dzieci zabrała da siabie i hadawała jak swaje, niraz sabie każuczy: „Heta dzieci światoj“. Alena dziakawała Bohu i Matca Najświaciejszaj za takoje spaŭnieńnie jaje prośby i spakojna ciarpieła boli i słabaść, jakija szto raz zwialiczywalisia, aż u kancy zusim pierarwali nitku żyćcia Aleny.

Pani taja pachawała Alenu na swoj koszt, jak swaju rodnuju, abo najlepszuju pryjacielku, a jduczy za trunoj szaptała: „Pamalisia, Alena i za mianie tam u Boha, dzie ŭżo twaja duszaczka cieszycca z ahledańnia Jaho Usiomocnaho i najmiłaserniejszaho i wyprasi ty, kab i ja kaliś s taboj piejała tam Bohu pieśniu chwały wiecznaj“.

A ludzi hledziaczy na heta kazali adzin da druhoha „Jak to adnak praŭda, szto Boh taho nie pakidaje, chto Jamu szczyra dufaje“!