Carkwa, Pomsta, Wiaźnica (1928)/Wiaźnica

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Pomsta Wiaźnica
Аповесьць
Аўтар: Станіслаў Грынкевіч
1928 год
Іншыя публікацыі гэтага твора: Вязьніца (Грынкевіч).

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




WIAŹNICA.

I.

Imhła wialikaja stajała nad miastečkam paśla doždžu, jaki padaŭ adwiačorkam dy amal nie praz usianiutańkuju nočku. Abtuliła jana zusiul chaty, drewy, što aničahusieńka nia widać, byccam tyja chmary z nieba wysokaha badziajucca pa ziamli. Sonka, jakomu pryšła para haspadaryć nad ziamloju, nijak nia zdolaje jaje abdužać, kab prahnać ci raściarušyć na kapli biazlikija, a potym samomu ŭziać mahutnaje waładarstwa nad ludźmi. Zmahańnie idzie ciažkoje. Ledź tolki niekalki kosak załatych dakranucca ziamielki, kal‘ imhła płojmami imkniecca tudy, kab adharadzić znoŭ ščylnaju zasłankaju ŭsieńka ad dabradziejnaha ich dziejańnia. Koski sačać tady za laźniejšym miescam, praz jakoje pahladaje ziamla, i znoŭ pačynajuć horača caławać rallu, kraski, drewy, strechi na chatach, prahna wysmoktwajučy adtul wilhotnaść, što astałasia ad doždžu. I jak nia ŭwichałasia imhła, — nia zdoleła abaranicca. Sonka pieramahło. Bo jano dabrom usiamu istnujučamu, jano kachańniem, charastwom usiamu žywučamu, jaho prahnuć i smahnuć, za im usie, kamu błaha, kaho ahortwaje pawałoka biazdolla, biez jaho nichto nie pražywie, bo jano niaŭščuknaju, niawyčerpnaju krynicaju žyćcia.

Pieramožcam bywaje zaŭsiody dobraje. Toj, chto kachaje mahutnaściu adnoju swajho počawu ździejśnić chutčej swaje namiery, čymsia toj, chto z sercam poŭnym złości, chaj adnačasna azbrojeny budzie rozumam ci ŭsieńkimi chitrykami mahčymymi. Sprakawiečnaje zmahańnie pamiž Ormuzdam i Arymanam[1] končycca pieramohaju Ormuzda. Dabro buduje, wyklikaje nowyja prajawy žyćcia, zło pakidaje za saboju. Padrubaju-ž, na jakoj staić chata žyćcio, dabro źjaŭlajecca, bo jano było pačatna j jano tolki adno mahło zbudzić, paklikać žyćcio z ničohaści. Chaj na pieršy pahlad prydajecca nam, što nawywarat na świecie, što błahoje waładaje, a dabra mała wielmi dzie sustreniem, dyk heta tolki pakul-što. Budzie taja para świetazarnaja, kali nia budzie błahoćciaŭ, kali ščeźnie jano, zmadzieŭšy ŭ baraćbie z dabrom. Budzie hetkaja para, biazsumliŭna budzie. Ci pryždžem my jaje? — nia wiedaju. Mahčyma što nie. Pryžduć našyja naščadki — ŭnuki, praŭnuki, a mo j dzietki ŭžo…

Dyk imhła woś jašče tulaniajecca pa rawach, łuhoch, lahčynach, apyniłasia kala rečki, što za miastečkam widać, adnača ledź-ledź trymajecca. Jašče časinka adna, druhaja, a śladoŭ nijakich pa joj nie astaniecca. Rasu tuju kosy soniejka chutka wysmakčuć i jano adno pazornaje, wialičeznaje ŭžo zichacić na niebaschile. Usieńka žywoje wiesialicca, apawiaščaje tuju pieramohu, kožny na swoj ład, kožny inšym hołasam. Ptuški, asabliwa žaŭrecy, zdajecca až da jaho samoha laciać i tamaka padziaku wykazwajuć ad siabie j ad tych, što nie mahli z imi padchapicca. Kraski apošnija, jakija nie spałochalisia ŭžo bliskaje wosieni, struswajucca ad rasy, što jašče pakrysie ich apranaje, raschilajucca da sonka, halinki razwodziać šyroka, kab najbolšamu liku kosak swaju radaść pierakazać. Sumna hladzić tolki požnia; užo j pačarnieła jana; za toje z pad jaje šmat nowaha pahladaje. Raścinki ŭsialakija, kwoleńkija, a ŭzialisia, što taja ruń u dzion dziesiać pa siaŭbie. Jany woś kiwajuć swaimi bubiešačkami, halinačkami, witajučy dzień, witajučy sapraŭdnaha haspadara — waładara ziamli. Drewy j tyja, chacia markotnaść niejkaja paru tydniaŭ tamu nazad ich apynawała, siańnia hladziać, byccam azdarowiali, skinuli chworaść, niemač, što chacieła skrutawać akančalna.

Paŭninia radaści ŭsiudy. Chatniaja žywioła hałosić pa chlawoch, bo jana pačuła, što pryhoža ŭžo ŭsiudy. Na spozranki jaje nie pahnali dziela doždžu, dyk ciapier akazwajecca sama, što niama ani doždzu, ani wietru, što trawa wielmi smašnaju budzie, dyk treba ŭstawać pastuchom. Nieachwotna, nia chočučy tyja raspluščwajuć wočy, dobra-ž wielmi śpicca na panadworkach pad ciopłym kažuchom u takuju paru nad ranicaju. Adnolka-ž treba, bo j pieŭni kukarekajuć, što až zatuliŭšy wušy čuwać. Paŭstajuć baćki — tady ŭsioroŭna-ž pažanuć z žywinaju chočučy nia chočučy. A jano sapraŭdy čutny loskat dy brazhat pa nikatorych chatach. Chutka wałakucca wulicami j zawułačkami adna za adnoju hramadki karoŭ, cialat, a za imi pastuški ŭ chapunikach z padapranienymi kažuškami. Padčas šoŭhaje z puhaju ci kulasaju j nie mały chłapčuk, a padšparak, abo j stareńki zusim čaławiek. Jano jak kamu wychodzić u chacie.

Zakrystyjan, što byŭ pry kaściele adnačasna storažam, waźnikom probaščawi ci jašče čym dawiadziecca, zaŭsiody ranicaju, ledź tolki sonka pakažacca, prychodziŭ zwanić. Zwaniŭ jon u toj maleńki zwončyk, što kažuć adzin čaławiek z wioski byŭ jaho kupiŭšy, kab addziakawać Bohawi za pomač u niejkaj wialikaj nahodzie. Dzylinkaje heny zwončyk wielmi strojna. Lubiać jaho žychary za miłahučnaść. Modu hetkuju, kab ranicaju zwanić, zawioŭ byŭ adzin z kolišnich probaščaŭ, wialiki spahadnik wunii. Pajaśniajučy adnojčy ludcam, jakoju dumkaju jon kirawaŭsia, zahadwajučy zwanić što-dzień, kazaŭ mianoŭna, što ludzi schaplajučysia ranieńka zo snu, pakul schamianucca, pakul razhledziacca, dobra budzie, kali pačujuć hołas Boha kroź zyki zwončyka. Ludcy na tuju paru, ustajučy z paścielaŭ, nia majuć na nikoha dumak złosnych, chutčej zmohuć pamalicca za budučyja złučyny kaścioła z carkwoju, usieńkich wiernych u adnu hramadu, kab nia było swarak pamiž imi.

Nichto nia pamiatawaŭ ciapier, pa što zwoniać, na’t i probašč nia wielmi dobra wiedaŭ. Stary Panas zakrystyjan sam hladzieŭ, kab było zroblena ŭsieńka jak śled, a j jon pa swojmu zahladaŭsia na patrebu zwanić. Budučy wielmi nabožnym, uwiečary achwiaroŭwaŭ malitwu j pracu swaju za dušy pamieršych, a ciapier zwoniačy mieŭ na dumcy žywych, što błudziać namanicami świedama ci niaświedama. Ščyra zwaniŭ, nie lanujučysia, bo pamiatawaŭ na swajho synka, što badziaŭsia, Boh wiedaje dzie j pa jakomu, u dalokaj Amerycy…

Miaščanam tyja zyki byli ŭspadobu, asabliwa ŭletku. Wielmi časta treba bywała ŭstawać ranieńka, ci padharać spozrankami, pakul sonka nie piače, a strok koniaŭ nia jeść, ci padžać padchapicca, bo siarod haračyni potym horš, ci kamu jašče inšyja namiery haspadarskija ździejśnić. Dziela tych ŭsieńkich zwončyk byŭ pakazalnikam, što para pryšła źbiracca, kali kamu chočacca papracawać. Panas nikoli nie praśpić, nichto nia čuŭ ad baćkoŭ nat’ swaich, kab ranicaju kali-kolečy dy nia było zykaŭ zwončykawych.

Felka, siedziačy na łaŭcy ŭ kaściele, strusianuŭ sia źniačywieli pačuŭšy ich. Jon nia pamiatawaŭ, kali jon sieŭ, ci daŭno ŭžo siadzić, źwiniać u wušach jamu jahonyja sobskija słowy… „pomsta ździejśniena… Boža! Ty bačyš nas, Twaje prysudy tajomnyja nam, my imkniemsia imścicca! a Ty!?… cha!… cha!…“ Čuŭ pačatna, što Juljan brazhaŭ kala wakna, datarnoŭwajučy jaho ŭ ramu, potym stuknuŭ niekalki razoŭ małatkom ci abcuhami, i ŭsieńka ścišała. Cišynia hetkaja abchapiła światyniu, što čutna było-b, jak pawuk kratajecca na swaich krosienkach. Felkawi ad nutra niešta hawaryła, chutčej na’t hamaniła, bo śpiarša dyk ničoha nia moh ściamić, hetulki ich było tam roznajakich hukaŭ. Społach i pomirs, žudasnaść łunajuć u jom i nad im. Społachnaść nie za adkaznaść, jakaja ždacimie jaho, kali ŭłada daznajecca ab siańniašnich padziejach. A jon zusim nie spadziawaŭsia, što zdoleje pakinuć światyniu, uciačy z jaje niaprymietna. Społach i pomirs nakšaha byli pachodžańnia. Nia moh adkaraskacca anijak ad dumki, što kruciła jamu mazhi, ci nia było Boha z im i jahonymi tawaryšami siańnia ŭ nočy?

A ŭpaŭšy na kaleni pierad świetačam, što wisieŭ kala aŭtara, padniaŭ ruki ŭwierch pytajučysia:

— Ci winawaty ja? Boža, adkažy Ty mnie, chaj pačuju ja hutarku Twaju, bo jnakš nia strywaje duša maja taje boli, što krucić jeju ciapier! Ty bačyŭ dumki maje, Ty wiedaŭ namiery j metu, da jakoje imknuŭsia ja, nia spyniajučyś ni pierad čym. Nia było tamaka ŭ ich błahoha, chacieŭ ja tolki, kab mienš było niespahadnaści pamiž ludźmi, kab žyli z saboju stulniej jany, kab wiedali ŭsie, što braty jany rodnyja, a nie jakija čužniki. Ja wiedaju, što Ty adnalkowa ŭ kožnaj światyni prysutny, a ja — pył niaščasny — padniaŭ ruku na ciabie. Wieru j kajusia, kajusia prad Taboju, o Boža! Nadaj mnie karu najciažejšuju, chaj tolki ciapier pačuju, što Ty nie pakinuŭ mianie, što nia staŭ ja horšym za Judu, što Chrystusa pradaŭ… Ja ždu, a Ty akažysia!!

Wočy hladziać niaŭtomna na wialiki abraz Boha-Sudździ. Chałodnym adtul Jon prydajecca, dalokim, čužym. Wočy ćwiordyja sroha pazirajuć, niamašaka ŭ ich patoli, prysud tamaka Felka čytaje sabie. Łobam biŭ ab chałodnyja kamieńni. Ničoha adnača. Niamym Toj astaŭsia, ani adna ryska wobliku Jaho nie skranułasia. Dryžmia dryžyć Felka ŭstajučy, uniemahatu jamu strywać nieparušnaść, chałodniniu wačej Wialikaha Sudździ. Trascaju jaho trasie, nohi chistajucca, choča ŭciačy dzie ŭ jaki ciomny, patajny kutok, kab nia bačyć Jahonaha Wobliku. Niama ŭžo ŭ haławie dumak nijakich, imhła byccam zasłała ŭsieńka, nohi adnyja wiaduć tam, dzie sutunak najwialikšy, pad chory, dzie dźwie łaŭki staramodnyja stajać. Tamaka sieŭ haławu ŭ ruki schawaŭšy, ničoha nia čujučy, ničoha nia pamiatujučy ŭ źniamozie cieła j dušy. Nia bačyŭ adtul, što koski soniejka lahli na abraz, što zahlanuli jany ŭ wočy Boha-Sudździ, što wočy tyja ciapier nakšymi stali, pazirajuć łaskawa, spahadna na jaho, kličučy byccam k’ Sabie. Nia čuŭ jon, što byccam hołkaść adtul lunała, zyki płyli.

— Nia sumuj, dziciatka majo! Ja ŭsieńka wiedaju, tajomnaściaŭ niama pieradamnoju. Ja baču čyściniu dumak i metaŭ twaich. Nikoli, ničoha niama ŭ Mianie źniačywieli! Usieńkija niahody z dazwołu Majho, a ŭsieńkija tabie na karyść. Nichto nia ciamić, nie spaznaŭ zahadaŭ Maich. U kancy tolki adzinki z dušami čystymi bačać Prawid Moj, što biazupynna byŭ nad imi. Inšyja świet pakidajuć, nia wiedajučy, čamu i skul toje ŭsieńka, što z imi čaŭpłosia. Časta z praklonam na toj świet adychodziać, bo nia imknulisia zdaśledawać jany šlachaŭ Maich tajomnych, ci lepš kažučy, hladzieli na ŭsieńka jany nadta ŭžo pa čaławiecku, zabyůšysia, što nakšaja jość miera na padziei čaławieckija, na ŭsieńka istnujučaje, čymsia prydajecca durnomu, bo manicca jamu, što wielmi chitry j razumny, čaławieku! Jość taja miera i ščaście taho, chto pamiatuje ab joj. Idzie toj nia błudziačy. Ja jamu zaranicaju, što ścieraže ad namanicaŭ. Nahody tamu nia buduć społachnymi, bo ŭ ich i praz ich ačyščajecca jon, a hartnaść jahonaja što-raz wialikšaja. Dyk i Ty, moj synku, nie biaduj, nia sumuj. Treba było, kab Ty bačyŭ jašče šmat što! A Ja ŭsiudy, zaŭsiody budu z taboju.

Felka-ž ničoha nia čuŭ. Zaščamiłasia duša ŭ jaho j słowy nie mahli padstupicca.

Zyki zwončyka kroź ścieny światyni skałychnuli, strusianuli Felku z dramoty, u jakoj jon zastrah. Adčyniaje jon wočy, paziraje na abraz, bačyć, što nakšy jon ciapier, nakšaje ŭsieńka kala jaho. Ci mo’ maniać jaho wočy? Na tym miescy, dzie siadzieŭ, stanowicca na kaleni, ruki praciahwaje, u pakornaj malbie chilicca ŭwieś, płašmia ścielić dušu swaju, spakorana ždže nia prosiačy ničoha, nia majučy nijakich wymohaŭ.

I sapraŭdy palohka pryšła na jaho Jakaja jana była, u jakuju časinu achinuła swaimi kryllami, sam jon nia wiedaŭ. Tolki čuje, što mienš ščemić jamu hrudzi, mienš dušyć zusiul, świetłaść niejkaja prahnała imhłu-ciemru z haławy. Bolš dužaści ŭ jom, badzioraści. Pačuwaje ŭ henym prajawu dobraadnosinaŭ Boha, duša poŭnicca padziakaju, adnača pałochajecca hlanuć na abraz, kab znoŭ nie źbiantežycca, kab na ździek sumniwam — ciemry nia zdacca. Molicca biazhučna, wusnami nie warušyć, dziakuje za ŭsieńka, što było, jość i budzie.

U toj malennaści wialikaj nia čuŭ, što Panas druhi raz adzwaniŭ na imšu, što ciapier adčyniŭ z mahutnym hrukatam dźwiery, kala łaŭki, dzie jon siadzieŭ. Nia čuŭ, jak toj hlanuŭšy praz paroh światyni daŭ jej, pawodle abyčaju swajho, pachwalonku, a potym pašoŭ brazhajučy klučami. Schamianuŭsia, byccam zo snu pračychnuůšyś, kali sonka blisnuła praz dźwiery, a koski jahonyja zakazytali jamu twar. Hlanuŭ i bačyć adčynienyja dźwiery. Nia dumaŭ, nie nadumłaŭsia, chto ich adčyniŭ, čamu jon ničoha nia čuŭ, adciemiŭ tolki źjawišča samoje i byccam nia sam, a niechta kranuŭ jaho z miesca, apynuŭsia za kolki časin za dźwiarmi. Prypluščyŭ wočy, hlanuŭšy na wohnišča sonka, što nasuproć jaho zichacieła, a paždaŭšy kryšku — skirawaŭsia da dźwierkaŭ u zaharodzie kala kaścioła, a potym kala samaje zaharody jšoŭ da chaty.

— Minajučy harod Jakubcoŭ, dzie sioleta była pasadžana bulba, pačuŭ za saboju huki dziaŭčat, jakija widawočna byli naniaŭšysia kapać bulbu. A tyja mała kali bačučy Felku, ciapier chacieli kliknuć jaho, pahawaryć, bo jakha ziamla nie prasochła, što matyčka, byccam ciesta na chleb, kwencała za saboju rallu.

— Felku! Felku! chadzicie siudy! Ej Felku! A maładziejšyja dyk z pašanaju hukajuć.

— Dziadźku! aj dziadźku! chadzicie da nas!

Bo wo jak lubili jaho ŭsieńkija, a pašanu jon mieŭ, što nie raŭniajučy kaliś dziedka Michałka. Ciapier jon pačuŭ tyja kliki, dy nia wiedajučy, pa što jany chočuć kliknuć, a nia majučy nijakaje achwoty na biazźmiestnyja hutarki, prahukaŭ im u adkaz: „Pamažy Boža“, pawodle abyčaju zaŭsiodnaha, — nia hledziačy bolš nazad, chucieńka jšoŭ da chaty. Tamaka šaŭhianuŭ u swaju kamorku.

II.

Panas adčyniŭ zakrystyju, a hlanuŭšy na niejkuju rastrusku kala wakna, na zasochšy kał z wulicy na skrynačcy, što pad samym wakoncam była, złosna dumaje.

Kab ich chwaroba, kab ich hetu moladź siańniašniuju! Nia choča chadzić malicca, a kali prydzie, dyk precca na samaje lepšaje miesca, a bałota, kału pryniasie, choć ty horby zamiataj. Pušču ja was druhi raz! ale — budziecie bačyć!

Dumaŭ jon, što heta ŭčora na nabaženstwie hetki nieparadak zrabili. Idzie praz druhija dźwiery na kaścioł hlanuć, ci świetač haryć. A tam źniačoŭku kal’ nie zahałosić: „Božańka-ž! moj Božańka!“, dy nazad u zakrystyju, a adtul praz świntar da klabanii. Choć jaki stary, a lacić — až piatki jamu adzadu bliščać. Nia pytajučysia, ci ŭ chacie probašč, ci mo’ śpić jašče, bo padčas bywała, što adzwaniŭ jon na nabaženstwa, a toj chrapie, — dyk nia pytajučyś prosta ŭ jahony pakoj.

— Probašču! wojčańku!.. chutčej, chutčej u światyniu. Biada nas sustrenuła. Chutčej!… i, schapiŭšy za sutanu, wałače da dźwiarej.

— Čaho ty?! što ty! zdureŭ, ci što, stary?!… — adkaraskiwajecca probašč, a toj, nie adkazwajučy, wałače za saboju.

Tolki biahučy da świntara, Panas pierapyniajučymsia hołasam prahukaŭ.

— Światyniu abakrali!… na aŭtary ŭ škumianty ŭsieńka raściarušana, a dźwierki ad cymboryi adčynieny.

— Z hłuzdu źbiŭsia stary! Chto tabie kraŭ-by ŭ światyni, kali tam ničahusieńka niama ŭkraść. U cymboryi ŭsiaho bahaćcia na hrošy dyk na załatowak siem-wosiem — bolš niama. Chto na hetkaje bahaćcie dy pahaliŭsia-b?[2]

Śmiajecca probašč z pierapudu Panasawaha, uwachodziačy z im u światyniu. Stupili adnačasna praz niezačynienyja dźwiery ŭ samuju budyninu i bačać — sapraŭdy hetak, jak kazaŭ Panas. Ślady niečyja ŭ botach na leświcach kala aŭtara, abraz na jom adstaŭleny, a dźwierki cymboryi naraschlost! Światar chutčej da aŭtara, a ŭ cymboryi ničahusieńka nia widać. Staić jon zumieŭšysia, bo dahetul usio jašče nia wieryů, kab niešta takoje było mahčyma. Chto tutaka pahaliŭsia? Woś nahoda niačuwanaja! Małankaju žychnuła ŭ jaho dumka, ci nia dziela carkwy tutaka wyšła ŭsieńka?! Najchutčej, nichto inšy, tolki tyja imściacca za swaju carkwu. Wo nadumali!…

— Biažy chutka pa palicyju — kaža supakojna da Panasa. Skažy, što probašč klikaŭ dziela zładziežy ŭ światyni!… Abo pieradom leź na zwanicu, dy zwani ŭ wialiki zwon.

— Ja ŭžo zwaniŭ.

— Kažu tabie zwanić, dyk zwani choć dwaccać razoŭ i zwani jak na pažar!

Zahałalokaŭ wialiki zwon. Kryčyć, hałosić… A zyki jahonyja niejkija adumysłowyja. Jon apawiaščaje chaŭtury i śmierci časinu, jon apawiaščaje ab kožnaj błahoj nahodzie ŭ parachwii, bo chaj tolki zabomkaje jon unočy, — kožny wiedaje, što pažar, abo inšaja złybiada. Chacia jon i paświačony, adnača čaławiek, pačuŭšy zyk jahony, pieradom plunie, a potym pierakścicca trojčy dumajučy potajna.

— Dziakuj Bohu, što nia mnie. Jano ŭžo hetak u ludziej. Chaj buduć najlepšyja susiedzi, chaj radnia nat’ bliskaja, adnolka-ž pieršaja naša dumka na wiestku ab złybiadzie niejkaj budzie taja, — dobra, što nia mnie, a jany niejak abdužajuć.

A zwon hałalokaje. Panas razhojdaŭ, što amal toj nie pierawaročwajecca. Ludzi pačuli žudasnyja zyki. Pastanuli dzie chto byŭ — ratai pry płuhoch, žančyny, jakija jašče waryli pry prypiečkach, chto na paletkach, chto na harodach, kožny hladzić, ci niama dymu nad jaho chataju, a potym ci na inšych nia kuryć. Supakoiŭšyś adnosna siabie, swaje majemaści, imknucca ŭsieńkija da zwanicy, kab daznacca, pačuć, bo-ž pa pamioršamu nikoli hetak nia zwoniać. Adnyja za adnymi biahuć, a niechta na zwanicu palez pytacca ŭ Panasa, dziela jakoje pryčyny toj zwonić. Toj nia kidajučy wiaroŭki z ruk, nia hledziačy, adkazaŭ:

— Kaścioł abakrali!!

Wiestka papłyła. Tolki j čutna z hamanliwaha natoŭpu: — kaścioł abakrali! dalboh abakrali! dziadźka Panas kazaŭ. A kali niechta ŭdohadź pryšoŭ, što kaścioł kala ich tutaka pobač, što samym možna hlanuć, dyk usie natoŭpam u światyniu. Tamaka probašč staić, apranuŭšysia ŭžo pa światarsku ŭ komžu biełuju z šyrokim hetkim pajasom na šyi, — i stanuŭšy na leświcach pačaŭ pramowu. Doŭha jon pramaŭlaŭ haworačy, što Chrystus ciarpieŭ i cierpić dahetul praśled, što z małoha ziarniaci haspadarstwa Chrystusa wyrasła na siańniašniaje mahutnaje drewa, što swaimi halinami ŭwieś świet chawaje pad saboju. Kazaŭ, što jon wiedaje, chto pryčynaju zładziežy ŭ ichniaj światyni, zaklikaŭ, kab nie paturali prysutnyja nikomu, chaj budzie najlepšy ichni susied, kali daznajucca ab jom, što byŭ jon sapraŭdnym winawatčykam. Jašče chacieŭ hawaryć, dy na toje pryšli palicejskija, brazhajučy strelbami.

Narod pačaŭ ahladacca, dzie tutaka bližej da dźwiarej, bo lepš zaŭsiody dalej ad palicyi. Chaj jaho niemač! jak pačnuć wałačyć pa sudoch, a pakazwaj im, što bačyŭ a čuŭ, a što moh jašče pačuć, dy nia zmoh. Sialanie časta sudziacca, adnača sudoŭ i ŭsiaho, što z imi susieduje, nadta pałochajucca. Dyk čaradom adnyja za adnymi wychodziačy z światyni pakinuli tamaka niekalkinaccać čaławiek, jakija nie mahli strywać, kab nie patałopicca.

Probašč, skinuŭšy wopratku światarskuju, padchapiŭsia da palicejskich: pačali jany źwiačawacca z saboju, a potym tyja ahladali zwažna ślady kala aŭtara, potym u zakrystyi kala wakonca. Staršejšy ichni pisaŭ niešta ŭ knižcy, a potym kliknuli ŭsich ludziej, što byli astaŭšysia, pierapisali proźwiščy j cikawali, ci nichto čaho nia wiedaje ab zładziežy. Chto-ž z ich što dy moh wiedać! Woś pačuli zwon, dyk pryšli, a bolš — ani-ni!

Potym znoŭ pytajucca, ci chto nia bačyŭ mo’ kala światyni ranicaju siańnia jakich čužych ludziej. Na heta adna dziaŭčyna.

— My bačyli, kaža, siańnia kala kaścioła Felku Michałkawaha, dy jon tutejšy nia čužy!

— Felku, kažaš, — padchapili tyja! A dzie? Jak ty jaho bačyła? Ci jon byŭ u botach?

— Ale! zdajecca, što byli ŭ jaho boty na nahach, chacia dobra nie zaciemiła. My klikali jaho na harod, a jon tolki skazaŭ: „Pamažy Boža“, dy biez ahladki papior da chaty.

— Praŭdu wy kazali, probašču, — źwiartajecca staršejšy palicejski da duchoŭnika. Najchutčej, što heta byŭ tutaka Felka. Tolki adno mnie nia ŭściam, čamu jon byŭ adzin? Adnamu-ž tutaka ničoha nie zrabić! A potym, — čamu jon hetak pozna waročaŭsia da chaty, a Panas byŭ užo adzwaniŭšy j nikoha nia bačyŭ?!

A potym da dziaŭčyny, jakaja bačyła Felku.

— A jak byŭ apranieny jon, i ci wialiki kłumak nios z saboju?

— Apranieny? — dy tak sabie, siwy-karotki zdajecca byŭ na jom. Kłumka-ž nijakaha ŭ jaho nia było. Ale! ale! nijakaha pry jom nia było kłumka, ja dobra bačyła!

Tutaka staršejšy ŭžo nia wiedaŭ, što dumać. Felka byŭ adzin! Kab jašče ich było ŭdwoch, dyk ničoha. A potym nia mieŭ kłumka. Mahčyma, što toj druhi panios z saboju, ci nat’ udwoch byli ŭ jahonaj chacie. Tamaka kłumak schawali, a Felka adzin waročaŭsia da chaty. Usieńka składna, jak nia tre’ lepš. Źwiartajučysia da palicejskich:

— Ciapier pojdziem da Michałkawych! Jon nam sam pakaža, što j jak było. Niama nijakich sumliwaŭ, što jon pryčynaju!

Ludzi pačuli apošnija słowy j nie kranulisia jany jašče jści, kali pa miastečku chawajučysia pazawuhiellami pierakazwajuć, što Felka Michałkaŭ abakraŭ światyniu. Nikomu nia jmiecca wiera ŭ hetkuju mahčymaść. Michałkaŭ unuk złodziej… dy jašče jaki?!

— Niemahčyma! — kažuć stałyja haspadary, waročajučysia z harańnia. Heta chłuśnia ichnich worahaŭ! Jon nabažniejšy jašče za šmat kaho z nas. Što tam piryndziać! Kali treba było-b, dyk usie my paświedčyli-b? — pytajecca Janka Rodźkaŭ tych, što paili koniaj kala studni.

— Biazumoŭna, što ŭsie, jak adzin, pakažam praŭdu! Što jon inšaje wiery, dyk kamu jakaja sprawa! My jaho zmałku wiedajem.

Heta było niačutaje, kab tak kaho baranili ŭ miastečku. Adnača tre’ pamiatawać, što heta byŭ unuk Michalkaŭ, nat’ byccam sam Michałka, a jaho, chacia niekalki miesiacaŭ na tom świecie, niama tych dwuch haspadaroŭ, što sustrenuŭšysia, pabiedawaŭšy krychu ab sabie, dy nie spamianuli-b.

— Niama užo hetkich ludziej, ale, niama, — praŭdu kažacie kumie. Woś bywała čaławiek!..

A Felka, pakul ab jom wiali hetkija roznajakija hutarki, paśla nočki biaz snu, kali prysieŭ na ŭsłončyku ŭ kamory, dyk zadramaŭ i na’t nia čuŭ, što pad wakno pryšła hramada ludziej z palicejskimi j pračychnuŭsia, kali niechta turzianuŭ jaho za plačo. Bačyć jon, až chata paŭniusieńkaja, a nad im staić staršejšy.

— Byŭ ty ŭ kaściele? — pytajecca.

— Ale, byŭ! — adkazwaje biazspołachnym hołasam.

— Dyk ty tamaka ŭkraŭ?

— Ničoha ja nia kraŭ…

— Mo maliŭsia, a z wialikaje nabožnaści prychapiŭ z saboju, što tam pad rukami było?! — z złoŭmilnaju ŭśmieškaju haworyć palicejski.

— Heta ja wiedaju dy Boh, što mnie byŭ świedkaju j sudździoju, a bolš nikomu ničoha nia maju kazać.

— Woś ty jaki! Nu heta my pahlaniem potym, jak ty nam pa nakšamu zapiaješ. A ciapier, kali łaska, z nami. Wy-ž tutaka zdaśledujcie ŭsieńkuju chatu. Mahčyma, što niedzie schawanaje toje, što jon ukraŭ.

Felka, jak siadzieŭ, uziaŭšy tolki šapku na haławu, pašoŭ pieradom. Za im dwoch palicejskich z strelbami, a za imi j pierad imi natoŭp narodu, lik jakoha pawialičywaŭsia. Z chatnich nikoha ŭ Michałkawych nia było. Usie byli pajechaŭšy bulbu kapać. Z nikim z ich jon nia bačyŭsia ad učora, z nikim nie raźwitaŭsia. Wychodziačy z panadworku hlanuŭ nazad, niešta zabliščeła ŭ wačach, schapiŭsia rukoju za haławu… Adnača heta była tolki adna časina. Minuta jašče j jon uznoŭ supakojny, chałodny jdzie nia hledziačy na nikoha. Niešta niazwyčajnaje taicca ŭ jom, łunaje nad im, natoŭp usieńki cicha jdzie, maŭlaŭ na chaŭturoch baćki družyna, tolki što biaz pryčytwańnia, nia čutno jenkaŭ, maŭčanka ścišnaja.

Pryšli da chałodnaje[3]. Maleńkaja chatka, tolki što wokny ŭ joj z zialeznymi pieraharodkami, a tak nichto nie padumaŭ-by, što heta wiaźnica. Iržawyja dźwiery skrypieli doŭha, pakul adčynili ich, a potym začyniali za ŭwajšoušym wiaźniam.

III.

Braznuli ŭwonkach klučy, hamanliwaja hutarka čutnaja była ad natoŭpu taho kala dźwiarej, niečaja twar mihnuła ŭ waknie, widawočna chočučy patałopicca. Palicejskija chutka wiarnuŭšysia prywiali z saboju dwoch paniatych, jakija ŭpieramienku mieli nahladać za Felkam. Na ździŭ było ŭsim, što začynili ŭ chałodnuju dy stanowiać staražoŭ, kab pilnawali. Nikoli ničoha hetkaha nia bywała. Začynili na dzień, dwa, zaklučyli dźwiery, dali jamu wiadro wady j dawoli. Strawu jakuju ci ježu — treba było z saboju prynieści. Nichto j nie hladzieŭ, što robić wiazień, zirnie inšy raz palicejski praz wakno, bačyć horbu kažuchom nakrytuju j dawoli. Bolš nia cikuje. A siańnia z pašany da Felki, ci mo dziela wialičyni jahonaha prastupku, dwoch staražoŭ chodziać, pahladajuć, u rukach trymajučy zdarowyja kulasy. Paniatyja — ludzi swaje, susiedzi, i tamu saramiaźliwa kryšku hladziać adzin na adnaho. Natoŭp škielić z ich pačaŭ, mianiuški: — stražniki, wo nowaja ŭłada! što za palicejskija?! — tak i čuwać zusiul. Choć u ziamlu ŭstramisia ty z hetkaju słužbaju! Wiedama, što biez wialikaje achwoty pryšli jany siudy. Prynuka wyrazna tolki ich zahnała, a to dalboh kinuli-b usieńka j pašli-b za ŭsie hoławy. I ciapier złosnaść ich niejkaja abchapiła, nia wiedajuć na kaho im zławacca, ci na siabie, ci na ludziej, ci jašče na kaho. Palicejski jak-raz pryšoŭšy, prahnaŭ hladzielnikaŭ, a staražom sroha jašče raz zahadaŭ, kab wiaźnia ani na adnu časinu nie pakinuli z wačej, bo adkazwacimuć swajeju majemaściu j asobami.

Dy kab nichto tutaka nat’ i bliska nie padyšoŭ, kab nijakich hutarak ani jany ani chto inšy z Felkam nie wiali!

Napałochaŭ ich, što čystaja biada! Našaha čaławieka chutka čym pierapudzić. Ni jon tabie dobra. hramatny, ni jon šmat świetu bačyŭ; nia wiedaje, jakija pa što zakony, jakija prawy jahonyja ŭ dziaržawie, pierad uradam, dyk i wieryć kožnamu ŭradoucu. Felka Piaściukoŭ sieŭ pad ścianoju, a druhi storaž Jazep chodzić wehajučysia. Z saboju nat‘ nie haworać. Chwalać čužyncy swaje staronki, pakazujuć na zahany susiedziaŭ zaŭsiody. Miž inšym Niemcy dyk wielmi pyšajucca čyścinioju j małym likam zładziežaŭ. Kab adnača pryraŭniać ich i nas, dyk dumaju, što ŭ nas kudy mienš zładziežaŭ bywaje.

Praŭda, što ŭ nas abtraści kamu jhrušu ci jabłyniu ŭ sadku, ci strukoŭ narwaci ŭ poli — zusim nie zładzieža. Heta jašče ślady sprakawiečnych pahladaŭ, što dreŭka, raścinka — ničyje, Božyja, dziela taho — chto ŭziaŭ, toj užo ŭłaśnikam. Adnolkaž, kryj Boža, kab tak uziać što ŭ haspadara. Mała kali dawiadziecca pačuć ab takoj wioscy, dzie ludzi kraduć. Z hetaje pryčyny šmat jakija kruhakolicy zusim nia wiedajuć zamkoŭ, a dźwiery abo pieraščepwajuć, abo pierasoŭwajuć. Što jana takaja zasaŭka! Padšparak i to turzianuŭšy adčynić jakija chočačy dźwiery. A šmat chto pakidaje adčynienyja dźwiery j wokny — j nichto ničoha nie kranie. Mahčyma, što dziakujučy hetamu, ci mo‘ niešta ŭ natury ludziej užo było, što narod nia lubić wiaźnicaŭ. Adnaho słowa dawoli pačuć, što niechta byŭ wiaźniam, kab na jaho niaprychilna hlanuli. U ich mo‘ na dwaccać hadoŭ bywała hetkaja nahoda, što pasadzili kaho na adsiedku. U ich z pajmom wiaźnica, katarha — wypływała pajmo złodzieja, zabiŭcy, kataržnika… Hety apošni byŭ adnačasna j zabiŭcam i złodziejam. Inšych wiaźniaŭ nichto nie ŭjaŭlaŭ. Byli kaliś, praŭda, pahałoski, što jość ludzi, jakija nie kraduć a siadziać pa wastrohach, — kličuć ich sacyjalistyja, dy mała dzie ich widać było, a hazet na tuju paru ludzi jašče mała čytali.

— Mahčyma, što sacyjalistyja ništo sabie ludzi; jany, kažuć, chočuć dabra dla narodu, tolki woś, čamu heta jany pa wastrohach? — kazaŭ sabie nie adzin haspadar.

Felka byŭ haduncom swajho asiarodka, pahlady jahonyja nia nakšyja byli. Ciamiŭ, što pamiž wiaźniami šmat biaźwinnych zusim. Ciamiŭ, što złodziej a sacyjalisty, ci nat‘ toj pasoł biełaruski, jakoha zasudzili ŭ wiaźnicu, — nia toje samaje. Ab tym paśla dyk pakazwali ludzi, što jon nia imknuŭsia da sobskaje karyści, a tolki ludziej nawučaŭ, jak zmahacca za budučynu lepšuju, kab było mienš błaha pamiž ludźmi. Nikoha jon nie zabiŭ, adnača siadzić! Rozum Felkawy nia prywykšy da chitrykaŭ, wypładžanych umowami ludziej, nijak nie ŭjaŭlaŭ.

Dyk woś čamu staić jon kala wakonca papieraharodžwanaha žalezam i dumaje ab sabie. Dumki-ž ćmianna raściarušyliś u jom, zabłytaliś, badziajucca kožnaja sabie. Nia sumlawajecca ab budučynie, chacia wiedaje, što pawiazuć jaho daloka, što buduć sudzić, što ŭ wiaźnicy nakšaj budzie. Boh padaŭ jamu znak, što nie prahniawiŭ Jaho, dyk bolš ničoha j nia treba. Adnača zaśmiahła duša, imkniecca znajści adkaz, za što toje ŭsieńka, ci sapraŭdy prawina jość z jaho starany?

Ściepka z Juljanam wiedajuć užo ab usim. Miastečka poŭnicca homanam ab nahodzie, što Felku nasustreła. Juljan źbiantežyŭsia da zwańnia, nia mohučy nidzie prypynku sabie najści, ždučy kožnuju časinu, što pryduć pa jaho, schiliŭšysia tajkom kala pryadryniščaŭ da chaty baćkoŭ Ściepkawych pryšoŭ. Pytajecca, dzie toj, a baćki nia wiedajučy, što syn ichni ŭčora z Felkam byŭ kala światyni, zusim supakojna adkazwajuć, što ŭ adrynie niešta robić.

— A ty čaho chočaš ad jaho? — pytajecca. Što z wami ŭsieńkimi čaŭpiecca? Tamaka ŭ Michałkawych biada, ty źbialeŭšy čysta, naš Ściapul taksama maŭlaŭ durny hladzić, nie akazwajecca ničoha. Mo‘ ŭčora wypiŭšy pabili kaho? Ci ab Felkawi sumujecie? Praŭdna! jon waš najlepšy kumpan i prawadyr. Dy niama čaho pałochacca, patrymajuć kryšku j puściać nazad!

Juljan nia ŭsłuchajučysia bolš na hutarku starych, daŭšy pachwalonku, kranuŭsia da adryny, skul čuwać recha capa, jaki to pakidaŭ tok, to ŭznoŭ ščylna prytulaŭsia da kamloŭ, ci biŭ pa kałasoch až astaronki dryžali. Heta Ściepka raspranuŭšysia ŭ adnoj saročcy, byccam chočučy zabycca, uciačy ad nadajedliwych dumak, małaciŭ pasad za pasadam žyta.

— Pamažy Boža!

— Dziakuj! — prahučeli hałasy abodwych chlapcoŭ i Ściepka z capilniam u rukach hladzić, chto tam taki, a ŭbačyŭčy Juljana, kliča.

— Chadzi! chutčej chadzi! Ja woś sam maniŭsia jści da was. Treba nam pahawaryć, abdumać što rabić.

— Dyk ja pa toje samaje jakha j padchapiŭsia! — adkazwaje ŭstrywožanym hołasam Juljan. Ty wiedaješ, što jaho zabrali palicejskija? Ja nie chadziŭ nidzie, nia chočačy stramicca ŭ wočy nikomu. A treba było-b nam pabačycca z im. I čaho heta jon sam nie nawiedaŭsia da nas, mieŭža-ž kali, a ciapier niama wiedama, što kazaŭ na dopytach, ci pakazwaŭ na nas, ci nie?

— Ja dyk adno dumaju tolki, kaža Ściapul, nas jon nikomu nia wydaść, nam pałochacca niama čaho, bo jaho natura ŭžo hetkaja nakšaja… Ja woś adno dumaju, kab nam jakim čynam wypuścić jaho z chałodnaje. Schawajecca ŭ kamianicy, šmat u joj jamaŭ, akopaŭ pa Hiermancach. Jeści jamu zaŭsiody my pryniasiem tudy, dyk na-wošta prapadać u wiaźnicy dy wałendacca pa sudoch!

— Što ty nadumaŭ, da chałodnaje jści? Kryj Boža, kali-b nas zławili, ci zhledziŭ-by chto, a potym padkazaŭ-by. Horš nam budzie jak jamu! A baćki-ž twaje pakazwajuć, što byccam i jamu ničoha nia budzie… A dzie ty schawaŭ kłumak, ci kab dobra tolki?

— Užo nie biaduj! Skruciacca a nia najdzie nichto. Kali ty baišsia wielmi chałodnaje, dyk ja adzin pajdu z im paźwiačawajusia, tolki woś adno — wodki treba było-b tym, što staražać jaho, dyk ty pryimčy paru flašak.

Zasaromiŭsia Juljan, što zapasočyli jahonuju charobraść dy pryjaźń. Horača nadta pačaŭ hawaryć, što jon nie pałochajecca, što jon sam biazumoŭna pašoŭby, kali-b treba było, adnolka-ž zdajecca jamu, što niama pa što mroić, kab wypuścić wiaźnia. A harełku dyk pryniasie.

Praŭdna, sutunkam prynios. Ściapul uziaŭšy chleba łustačku paimčaŭsia da žydoŭskaha mahilnika, adkul niaprymietna dla ŭsich možna było padyści adzadu da chałodnaje. Praz bulbianišča žydoŭskaje, nikoha nia bačyůšy, užo za niekalkinaccać minut pačuŭ hutarku Felki Piaściukowaha z Jazepam, staražoŭ značycca siańniašnich začynienaha wiaźnia.

— Niaŭžo-ž my j u načy pilnawacimiem? — hukaje adzin. Dalboh ja ŭciaku! Zdureŭšy siadzi tutaka, a ja ničoha nie padapranuŭ, dyk wo jak ciarebić skuru wietryk! Tamu ŭ chałodnaj užo lepš, bo prynamsia nia dźmie. Tolki čamu jon nie akazwajecca, heta-ž ad ranicy nichto jamu jeści nia prynios, a z saboju dyk taksama ničoha nia mieŭ!

— Praŭdu kažaš, Jazep! ščyruju praŭdu. Škada Michałkawych. Kazaŭ staršejšy, što zapiakajuć jaho prynamsia na šeść hadkoŭ. Chaj jany j byli kryšku fanaberystyja, adnolka-ž heny samy z dziedkam Michałkam ludzi, jakich mała! Hlań ty, mahčyma što dahetul našča, a kab choć paprasiŭ, ci jak. Ćwiordy narod u ich… Ale-ž, heta baćku jaho dzieda byli skatawali da śmiertuchny puhami z zialezam, jak nawaročwali z wunii. Ćwiordy narod, niama što j kazać. Brrr… chaładninia robicca…

Iz-za wuhła Ściepka jakha pakazwajecca. Jany ŭ dwoch kryčać.

— Chto tam? stoj! a paznajučy jaho, pajaśniajuć, što nichto nia maje prawa nat‘ dakranucca da zrubu chałodnaje. Chaj jaki zdajecca mała chitra-dumny byŭ chłapiec, adnolka-ž ciapier pačaŭ da ich pramaŭlać, hetak prasić, što jon harełki paru čarak prynios, dy sam chacieŭ padać Felkawi. Papytacca treba-ž, ci nie pawiedamić ab čym chatnich, dy j pahrecca nieabchodna treba, a to źmierźnie tam, — žartaŭliwa kančaje.

Jazep, što wialikim achwotnikam byŭ čarki, a mieŭ miahkaje serca, kaža.

— Dy jdzi, idzi! Tolki pakažy, ci nie atruta tamaka jakaja ŭ ciabie.

Prystawiŭ flašku da huboŭ, wybiŭšy rukoju korak, zabulkała jamu tamaka papaciomku, a addajučy Piaściuku, niabolš pakinuŭ jak pałowu.

— Małyja, hadztwa, flaški nastali ciapier, kumie! Pasmokčaš kryšku a dno byccam dračačysia z taboju śmiajecca ŭžo… I smak nakšy jak taje manapolki… Tolki pakiń tam mnie!… A kab jamu Boh daŭ zdaroŭje hetamu Ściapulawi! Kiemki chłapiec, niama što, addam za jaho swaju Marysiu…

I papłyła hutarka ciapier chutka ŭ ich, uspaminy wajennyja, pieradwajennyja. Biary ty ciapier usieńkuju chałodnuju, na woz i wiazi dzie chočaš, jany ani hlanuć. Smat cikaŭniejšaje ŭ ich u haławie, jak hladzieć, pilnawaci tamaka niekaha.

Ściepka daŭno ŭžo kala wakna. Pačatna tolki kranuŭ jon aściarožna šyby wakna, a nia čujučy nijakaha adhałosu, pytajecca; zdajecca jamu ścišna, a jano až hrymić.

— Felku! Felku! Heta ja! Zhledziŭšy padyšoŭšaha, jaki adčyniu wakno — chutčej kažy, što rabić, dźwiery adčynić tabie, ci praz wakno chočaš uciakać?! Staražy ciapier za harełkaju ničoha nie pačujuć.

— Dziakuj wialiki tabie, bratok, što adwiedaŭ mianie. Skarystać z twaje prapanowy nie skarystaju. Ma-być taki moj šlach. Prawid Božy mahčyma zahadaŭ hetkija, a nia nakšyja mnie kalainy. Dyk na što pakidać bolš-mienš wiadomaje šukajučy zusim niawiedamaha! Nie! ja ŭžo astanusia… Kažy, što z kłumkam? Schawaŭ, kažaš, u sutkach, pamiž adrynami j hłyboka zakapaŭ! Nu zakapaŭ! Nu j dziakawać Bohu, što nia bačyŭ nichto. Juljana taksama, kažaš?! Wialiki Boh, Jon bačyć usieńka. Mahčyma, što ŭsieńka treba kab tak było. U was niama nikoha ŭ chacie z rabotnikaŭ, haspadarka zaniapała-b, a ŭ mianie družyna wialikaja. Ja im i tak byŭ biez karyści. Razumnyja zahady, Najświaciejšaha Haspadara nieba j ziamli. Hladzi, Ściepku, kab pakul mianie nia budzie, ab światyni swajej ludzi nie zabylisia. Biaz duchoŭnika dzikarami stanuć chutka. Dyk ty z Juljanam i jašče jakimi chłapcami, ci na wiečarynie ci tak dzie, spaminajcie ab carkwie. Z was škielaŭ stroić nia buduć…

Wostry zyk paświściołka strusianuŭ imi abodwymi. Staražy ŭ adzin mament byli kala wakna.

— Chutčej, Ściapulku, uciakaj, a ty začyniaj wakno, a to staršejšy świstaŭ. Ci nia dumajuć siudy jany? Kali chočaš, dyk paždžy dzie prytaiŭšysia, a potym uznoŭ wierniešsia.

Da pabačańnia Felku! prydu nad ranicaju j nakažu, kab ježy pryniaśli z chaty, tabie, a to biaz strawy ŭwieś dzień — raźwitwajecca Ściepka.

— Bywaj zdaroŭ!…

Ad samaje ranicy da apošniaje časiny jšli biazupynnyja hutarki palicejskich z pawiatowym miestam. Usieńkija hutarki ab Felkawi. Potym u pawiecie, byccam nia wiedajučy, što akančalna pastanawić, pytalisia ŭ wajawody ci kaho tam jašče j woś tolki što prysłali adtul zahad, kab nie čakajučy ani časiny pryimčać jaho ŭ pawiet, a stul u wajawodztwa. Tamaka wiedacimuć, što rabić z im. Dziela taho staršejšy j świstaŭ na swajom paświściołku. Treba sklikać palicejskich i jechać im u piacioch, hetak i kazali — kab u piacioch.

— Nichto nia prychodziŭ da wiaźnia? Nichto nia wioŭ z im hutarak, ci mo‘ wy samyja?! — nataporysta źwiartajecca da staražou.

— Nie, panulku. Nikoha nia było, nat‘ nia jeŭ ničoha, hałodny uwieś dzień.

— Nu, dobra! Ej tam ty, žywieš, ci mo’ nie? Mo‘ žyŭcom u nieba palacieŭ praz komin za nabožnaść? — škielić złosna z Felki. Jon ničoha nia wiedaje, chto zabraŭ z aŭtara, a byŭ adnačasna ŭ kaściele! Piajacimieš nakšaju notaju tamaka, dzie zawiaziem… Ciapier chadzi!

Čutnyja kroki, i Felka pierastupiŭ praz paroh. Źwiazali dziela ŭsiaho jamu pastronkam ruki adzadu, sieli na dźwie furmanki, na adnu Felka z staršejšym i jašče dwuma palicejskimi, na druhuju rešnija dwoch. Usie strelby trymajuć pamiž kalenaŭ, a siadziać duža złosnyja, bo nie małaja daroha prad imi — wiorstaŭ tryccać siem dy z hakam. Jechać treba ŭsio lesam dy lesam, mała ab jakich nahodach pakazujuć, što traplalisia asabliwa palicejskim. Chaj jon prapaŭ-by, dumaje kožny, i heny wiazień i kaścioł i ŭsieńka! Tak dobra było-b lehčy wyspacca ciapier!

Pasieli, wiaźnia na pieradzi kala waźnika, kab lepš było pahladać na jaho j pajechali. Chutka minuli apošni kryž za miastečkam, a tamaka — jak bura papierli. Tolki troskat z pad kalosaŭ, bo pry kožnym wazie było pa troje koniaj. Ziamla na-nač aćwiardzieła, hrukacić. Dobra jašče, što les byŭ, a to Felka źmierz-by. I tak usio jaho struswaje niešta ŭ siaredzinie, mlaŭkaść adtul ciače žyłami pa ŭsieńkamu ciełu. Nalacić, nalacić niečaha ŭ haławu až stanie poŭna ŭ joj haračyni, a potym ścišaje. Paždaŭšy kryšku — ŭznoŭ toje samaje. Miturycca[4] jamu padčas, što drewy, jakija laciać z imi nawypieradki, tolki što koni napierad, a drewy nazad, dyk woś prydajecca jamu, što wialikaja, wialikaja chwojka imčycca niečaha naŭprastki na jaho. Woś, woś užo kala koniaj, jany niejak jaje abminuli, a chwojka na jaho pawaliłasia, dy jak žachnuła pa haławie, što až zorki zamitusilisia ŭ wačoch. Mahčyma, što dremlučy, chistajučysia haławoju ŭzad dy napierad, udaryŭsia ab strelbu, ci druhoje što jakoje było. Nichto byccam nia čuŭ taho łoskatu, što pajšoŭ ad Felkawaha łoba. Na niejkuju paru zatoje jamu ničoha nia miturycca. Chočacca tolki źleźci z furmanki, być daloka ad henych ludziej, što poruč i pobač siadziać. Hetak woś dzyhanuŭ-by tutaka za toj kuścik, a tamaka — chto jaho zhledziŭ-by! Prytaiŭsia-b u kałdobinie, a potym u kamianicu, jak kazaŭ Ściepka. Tuha hetkaja ŭščamiła za serca, što ab ničym nia dumaŭ-by, kab tolki mieci swabodu, kab nie siadzieli tak woś kala jaho, jak ciapier. U kamianicy chatnija dy Ściepka z Juljanam pryniaśli-b ježy j apranucca, a adtul z Bušawaha pryhorku, choć zdalok, dy zirnuŭ-by kali nikali na carkwu, na mahilnik, dzie dziedka Michałka škadujecca, što nie zhadziŭsia na ŭwiačawańni Ściepkawyja. Dzie jon byŭ-by ciapier? Najchutčej u rawoch za Bušawym pryhorkam. Dobra było-b. Tre’ ciapier… Pazirajučy sukosna na palicejskich, dawaj kratacca źwiazanymi adzadu rukami. Chutka pačuŭ, što ŭžo loznyja. Tyja dremluć. Haściniec roŭny, miahka, zakałychała byccam u toj kałyscy. Ždže ciapier, kab dzie kustou było bolš. U kustoch chutčej schawacca, prypynicca pad starym karčom. Źniačywieli woka stanuła na strelbi. Pachiliłasia jana z pamiž kalenaŭ i laskacić, kali woz spatykniecca na kamiani. Z strelbaju ŭsio lepš. Zabiwać jon nikoha nia choča, adnača napałochać kaho, ci tak dziela ŭsiaho. Jość užo haspadarskaja hetkaja prywyčka, kab nie pakinuć kałaska na poli, ci padniać iržawy hwoźdź z padkowaju jdučy darohaju. Za wajnu prywykli ludcy nia tolki da strelbaŭ. Kažuć, što ŭ Supražnikach, siem wiorstaŭ ad miastečka, dyk majuć až čatyry kulamioty. Jak wajawała Polšča z Balšawikami, dyk jany bywała ani adnych, ani druhich nie padpuściać. Praŭdna, što jany ŭ bałotach žywuć. Tak jany niwodnaha na swaje paletki j nie dapuścili.

Niama dziwa tady, što j Felka aswojkaŭsia z strelbami, chacia z jaho nie wajaka. Kurycy nie zareža. Adnača da strelby zawyk. Dakranuŭsia ŭžo da jaje, užo ŭščapieryŭsia za ramuščyk i padniaŭ nahu, kab dzyhać, bo jechali praz kraj kustoŭ, wycierabu, jaki dawoli wyras za dziesiać ci dwanaccać hadoŭ. Kali źniačeŭku hlanuŭ na nieba, a tamaka maładzik iz-za chmarki wystupiŭ. Blisk ad jaho kinuŭ światło na tuju chmaru j Felkawi zamituryłasia, byccam jon u kaścieli, pahladaje na woblik Boha-Sudździ, a Toj srohi, byccam choča kazać: „Nie maim šlacham chočaš iści, nie maim!…“ Schamianuŭsia Felka. Spakusa heta była, nia jnakš… U imia Ajca j Synaj Ducha Światoha… pierakściŭsia nabožna. Zžalsia nadamnoju hrešnym, što chacieŭ uciačy ad zahadaŭ Twaich, Boža! Zžalsia nadamnoju!… Jašče raz pierakściŭsia, a potym abkruciŭ ruki ŭ pastronki, što byŭ skinuŭšy. Paždaŭšy niekalki minut, źwiartajecca da staršejšaha.

— Panie staršejšy! panie staršejšy! Pastronki maje nia trymajucca.

— Potym paprawima, paždžy ciapier! — adkazaŭ nia hledziačy zusim na jaho palicejski.

Felka ŭžo nia spaŭ až pakul pryjechali. Usieńka ŭ jom supakoiłaś, niama ni kałatni, ni sumlawańniaŭ wonutrnych, poŭnicca tam wiera ŭ Prawid, jaki nikoha nie pakidaje j ab nikim nie zabywajecca. Wočy hetkija prazrystyja ciapier u jaho, hłybokija, sapraŭdy byccam biazdonnyja. Niama j toje ćmiannaści ŭ dumkach, što była ŭčora ŭ światyni, ci nat‘ jašče j u chałodnaj. Usieńka praświatleła, apranułasia ŭ soniečnuju wopratku wiery j kachańnia.

IV.

Apošnija zorki hasnuli na niebaschile, kali abiedźwie furmanki zabarabaščeli pa brukoŭcy. Palicejskija paschopwalisia, strelby ŭ ruki j hetkim samym wialikim truchtam pierli až da wahzału. Tamaka ich ždali ŭ kucie wialikaje sali treciaje klasy niejkija palicejskija, apranutyja jak na słužbie, nahladajučy za dwoma sialanami j adnym byccam pankom ci jakim šlachtunom. Ciahnik maniŭsia chutka pryjści. Sutałaka, jak zaŭsiody pa wahzałach, była strašennaj. Usie mitusiacca, ab niečym hutarki wiaduć, homan hetki, što nichto j nia hlanuŭ, kali Felka z swaimi nahladčykami dalučyŭsia da tych, jakija siadzieli ŭžo ždučy. Abodwa staršejšyja prywitaliś z saboju, pakazwali na papiery, a niezadoŭha Felkawyja nahladčyki wyšli, pakidajučy jaho pry tych. Zazwanili, dawodziačy da wiedama padarožnych, što para wychodzić na pamost, adkul siadajuć u ciahnik. Jašče wialikšy homan, sutałaka ŭ hramadzie ludziej, kožny choča chutčej; taŭkucca, što tyja awiečki, kali woŭk pakažacca zdaloku.

Wiaźni wyšli apošnimi. Ciapier było ich čatyroch. Felka, dwuch sialan i toj panok. Maŭčkom jany hladziać adny na adnych, a nia prywykšy widawočna ŭsieńkija da abyčajaŭ na čyhunkach, zapasočna prysłuchoŭwajucca da hrukatu mahutnaje mašyny, jakaja nabližajecca bolš i bolš, a potym zahrymieŭšy kalosami, zaskryhataŭšy łancuhami, ciažka dychajučy stanuła pierad pamostam. Pasadzili ich u adnej zaharodcy. Maleńkaja, wuzieńkaja, tolki čatyrom sieści. Dyk palicejskija sieli ŭ druhoj pieraharodcy, a pry ich pakinuli adnaho tolki.

Jašče niekalki časin, a ŭsieńka ścišała, panok u čyrwonaj šapcy kranuŭ rukoju, mašyna strusianułasia adzin, druhi raz, a potym chutčej, usio chutčej — i niama ŭžo wahzału. Za waknom imhlistaje pole. Turzała jašče pačatna kryšku, a potym spatočysta tolki pachilajecca ŭzad dy napierad.

Adzin z sialan z hłybokaje kišani wywałak kapšuk, tady lulku, sierčyki, nakłaŭ tabaki j z nasałodaju pačaŭ smaktać jaje krechčučy kali ni kali. Hetym byccam paddaŭ śmiełaści, panku. Jon paprasiŭ tabaki, skruciŭ cyharku j zahawaryŭ. Byŭ heta na ździŭ zdarawienny, mahutny mužčyna. Užo nie małady, bliščyć biełaje wałośsie z pad šapki, stan adnača roŭny, strojny. Twar, jak u kožnaha wiaskoŭca ŭletku, žoŭta-čyrwony, pakremzany zmorščkami. Apranuty ni to z „panska“, ni to pa wiaskowamu. Pad šyjaju na saročcy šalik sini, pad burnosam marynarka z tonkaha sukna, na nahach ništo sabie boty, widawočna nie ź wiaskowaje jany majstroŭni. Ciapier pažaŭcieli, kaliś mahčyma byli bliščatyja. Ruki ŭ jaho, spamierna da ahulnaje wialičyni, šyrokija, palcy taŭstyja. Nia čuralisia jany płuha j siakiery widawočna. A zahawaryŭ, dyk što taja truba ŭ pažaryščnaha pastyra. Usłuchaješsia — a hladzi, ci wokny, a nie dyk i bałony ŭ wušach nia tresnuć!

— Dyk usie my, zdajecca, u adno miesca pajedziem, — źwiartajecca ni to da sielanina, ad jakoha pazyčaŭ tabaki zakuryć, ni to da ŭsich prysutnych. A kab ich heta, kab ich! Pabrali j wałakuć niedzie, a jašče ŭ mianie siaŭby na dzion čatyry. Im prydajecca, što ŭsie światkujuć, jak jany samyja, siedziačy z piarom. Ja ŭžo ŭsieńka ŭ wajawodztwie pakažu! Da samoha wajawody, a nie — dyk da ministra!..

— Nia kryčy, panie Drucki! — źwiartajecca da jaho palicejski.

— Ja-ž nia kryču, a kažu, što choć da ministra dajdu. Paradku niama ciapier, ci što? Ja z dziadoŭ-pradziadaŭ kniaziaŭskaha rodu, a jany mianie, bačycie, aryštawali, a ŭ mianie nie absiejena ŭsieńka! Kab heta moj dzied dy byŭ padumaŭ kali, što jahony ŭnuk wałačycimiecca pa wiaźnicach, siadziecimie ŭ smurodzie, dy kurycimie hetkuju machorku, dyk dalboh — abo praklon kinuŭ-by na mianie, abo im u stajni zahadaŭ-by pa dwaccać piać. Druckija, maje wy panočki, heta była samaja pieršaja familija na Litwie. I čaho jany chočać ad mianie? Ci-ž ja nia mieŭ prawa skazać sudździ ŭ wočy, što jon za panoŭ trymaje, kali, dalboh, heta praŭda? Ja, Drucki, — kazaŭ i kazacimu! A jon jašče chacieŭ asaromić mianie, kažučy, što wy, panie Drucki, zusim abchamilisia. Jašče baćka jaho hnoj na wulicach dzie zamiataje, a mnie kazacimie ab chamstwie! A što maja hutarka ciapier prostaja, dyk sam jon durny, kali śmiajaŭsia z taho. Ja sam sobskimi wačyma bačyŭ i čytaŭ akty Juraha Druckaha, majho pra-pra-pradzieda paprostamu napisanyja. Dyk kali Jury Drucki hawaryŭ i pisaŭ paprostamu, čamu-ž mnie saromicca? A ciapier kažuć, što heta mowa zusim nia prostaja, a biełaruskaja. Woś za heta ŭ nas i pašła kałatnia z sudździoju. Ja jamu kažu, kab jon mianie nie čapaŭ z majeju biełaruskaju mowaju, dy kažučy ab chamskaści pahlanuŭ na siabie, a jon usio bolš kryčyć. Čamu-ž nie, dumaju, kryčać dyk ja zdolaju lepš za ciabie. Nu j dawaj my heta — jon sabie, a ja sabie; jon kryčyć, što aryštuje, a ja jamu, što hetkaha śmiardziala maju dzieści… Jon pačyrwanieŭ, schapiŭsia na nohi dy da mianie z kułakami, a ja na jaho tolki mnohaznačna hlanuŭ. A kali jon na mianie zakryčaŭ: „Ty siaki-hetki Bielarusie!..“ — dyk užo dalboh niemahčyma było trywać. Jak haknuŭ ja kułakom pa stale, dy jak nie schaplu jaho za nahawicy a nie zatrublu kala wucha, što pamiataj ab tym, z kim haworyš — Drucki pierad taboju, — a potym Biełarus: ja ci nie Biełarus, tabie na što ŭ toje stramicca, i chacieŭ užo pakazać, jak kaliś Druckija adčyniali dźwiery durniam, tolki što schapili mianie za ruki ŭsie, chto byŭ tamaka! Kažu ja jamu twajo ščaście! Inakš spaznała-b twaja hałoŭka ćwiardziznu dźwiarej.

— Dyk was zatoje wiazuć ciapier? — pytajecca sielanin z lulkaju.

— Nia wiedaju, moj ty daražeńki! Ničoha nia wiedaju. Prychodzie tolki da mianie niejkaja papiera, a mnie značycca nia było kali pačytać, a potym dyk zabyŭsia — ŭziaŭ i skuryŭ ja jaje. Mahčyma tamaka niešta było. Ciapier u mianie j siaŭba j žyta hetulki, a tutaka ŭčora pryjechaŭ heny panok, pakazwaje na palicejskaha, i prynukaju wioz až na wahzał. Ja im nie daruju, dalboh, da ministra pajdu!.. Dajcie jašče zakuryć, a to tabaku zabyŭsia! — Was za što wiazuć?

— Mianie?! — zasaromiŭsia sielanin — ci ja wiedaju, jak wam było-b skazać… Za knižki ma być!!

— Za knižki?! — zumieŭšysia hladzić Drucki, a za im usie, što siadzieli ŭ pieraḥarodcy ŭklučna z palicejskim. Heny byccam usłuchaŭsia, byccam spaŭ, tak što niama wiedama, ci cikawaŭ jon za hutarkaju, ci ŭžo modu mieŭ dramać raspluščyŭšy adno woka.

— Ale, za knižki! Wam nia wierycca, što ja ŭ chadakoch dy maju znosiny z knižkami? Pa praŭdzie haworačy, dyk i ja nia nadta wieryŭ-by, kab nia wiedaŭ siabie, što moža nasustrenuć mianie hetkaja nahoda. Ja, bačycie, słaba čytaju. Ot, kolki treba da haspadarki, kab niešta z kalandara pahlanuć, ci daznacca z hazetki, što čutna nowaha pa świecie. Prysyłajuć mnie paru hazetak…

Dyk was za henyja hazety? — jany ŭ was biełaruskija, ci što? — pierapyniŭ Drucki.

— Nie, panok! nie za hazety, chacia jany biełaruskija, wiedama biełaruskija! A ty jakija chacieŭ-by kab my čytali, jak nie swaje rodnyja?! Jano, praŭdu kažučy, pačatna j z hazetami była ŭ mianie kałatnia na pošcie, dyj probašč swaryŭsia, łajučy balšawikom, — potym adnača ŭsieńka naładziłasia. Bačycie, ja synka maju ŭ himnazii, ništo ŭžo padhadawaŭ chłapca. Jon mianie najbolš nawučyŭ, što adkazwać na pošcie i probaščawi, chacia j ja sam wiedaŭ.

— Dziakuj Bohu, užo niekalki hod jak prysyłajuć mnie hazetki, dyk čaławiek pracior kryšku wočy!

— Nie za hazety mianie wiazuć, a za knižki. Mo ja za ŭwieś wiek swoj i pračytaŭ sa try knižki, bo tak niama kali. Wiedajecie, jak pry haspadarcy, to toje, to sioje — ŭžo j dzień ścierli, a tam, bačyš, adzin hadok, za im druhija. Ciapier ja ŭžo inšaha rozumu j pahladu na knižki, hledziačy na swajho Wincula. Jamu hadkoŭ usiaho treciaja častka maich, a kali pačnie hawaryć sa mnoju, dyk, dalboh! mała stałych ludziej, kab hetkija rachmanyja byli.

— A dzie-ž wy addali synka wučycca, ci nia ŭ Wilniu? — pytajecca druhi sielanin.

— Ale! ale ŭ Wilniu, u biełaruskuju himnaziju. Naraiŭ byŭ mnie hetak adzin čaławiek nieznajomy, jaki načawaŭ u nas u chacie. Na što wam, kaža, kab jon łamaŭ sabie jazyk u nakšaj himnazii! Daražej tamaka kryšku, ale ŭsio lepš, prynamsia syn padrosšy nia čuracimiecca baćkaŭskaje chaty j mowy. Ja razdumaŭšy, pakałupaŭšysia ŭ sumleńni, uziaŭ dy pawioz u Wilniu. I dobra, wiedajecie, wučać, chaj ich bura, jakija jany samyja chiba naŭčonyja, što za niekalki hadkoŭ z Wincula čaławieka, rychtyk čaławieka zrabili! — Ab čym heta ja maniŭsia wam kazaci?… Aha! aha!.. dyk znača Wincul wielmi rachmany ŭ mianie. Ja z im daŭno pakinuŭ sprečki ab Biełarusi, bo pačatna my z im kryšku pierapiralisia. Pojdziem kasić, ci tak światam, ci asabliwa jak pryjedzie ŭzimku na kalady, ja j kažu jamu, što jano dobra, to dobra, kab byli knižki, hazety pabiełarusku, ci rodnaja škoła. Pa tabie baču, što swaje lepš wučać, adnača ŭ hazetach pišuć ab dziaržawie, niezaležnaści, a probašč adzin raz dyk wo jak škieliŭ z henaje niezaležnaści. U was — kaža — niama nijakaha bahaćcia nacyjanalnaha, kultury j jašče tam niečaha niama, — tak zrazu spamiatawać niemahčyma. A biaz hetaha ŭsiaho, kaža, niama dziaržawy. Šmat čaho inšaha probašč jašče tamaka kazaŭ, bo niechta z prysutnych zapiarečyŭ jamu.

Ja woś toje ŭsieńka jak na patelniu pierad Winculom. A jon śmiajecca pačatna, a potym jak pačaŭ małacić ab historyi dy ab hieohrafii dy ab Italjancach, Sławianach, maładych dy starych narodach, ab mahutnaści kolišniaj biełaruskaj kultury, ab niejkich knižkach, što kaliś Biełarusy drukawali! Ja inšy raz kažu, što dawoli ŭžo, dawoli! bo maja pamiać abmiažowana j ŭsiaho nie pamiatacimu, a jon jašče, jašče!..

Značycca ja z im užo sprečki pakinuŭ. Dy što pierapiracca, kal’ praŭdu kaža, dalboh praŭdu, — ci-ž nia bačycie wy samyja?!

Spyniŭsia j hladzić na spadarožnikaŭ. Jany byccam usie z im zhodnyja, hałowami kiwajuć, tolki što nichto nie akazwajecca pieršy. Pieršy Drucki praz nos niešta prastahnaŭ: „Uhm… uhum… uhum…“ Druhoha sielanina chutčej užo ściamić.

— Ale! dalboh ja toje samaje čuŭ, ci prynamsia niešta takoje, ad pasynka swajho brata, što taksama wučycca ŭ biełaruskaj himnazii. Pakazwaŭ nat‘ mnie knižki, dzie ab tym napisana. Dyk praŭda ŭžo musić być.

Hladziać u troch, nia kažučy ab palicejskim, na Felka. Jon choča kazać niešta, dy dziela wialikaha chwalawańnia wonutrnaha, u jakim jon siadzieŭ, pakul sielanin kazaŭ ab swaim Winculu j Biełarusi, zabyŭsia słowy. Choča hawaryć i nia wiedaje jak. Zumieŭšysia, zapasočna hladziać jany ŭžo, bo kab byŭ heta niamy, dyk i to akazaŭsia-b, a to ničahusieńka, pačyrwanieŭ, žyły nalilisia poŭnyja krywi na łobie. I tolki napružyŭšysia, kolki było ŭ jaho mahčymaści, zdoleŭ skazać:

— Ja, dziadźku, dumaju adnolkawa z wami. Tolki što ja nikoli hetkich hutarak nia… nia čuŭ… Ab Biełarusi ŭ nas nie haworać… Adnača zdajecca mnie, što praŭdu kazaŭ waš Wincul.

— A skul-ža-ž ty čaławieča, što nia čuŭ ab Biełarusi? — dziwicca sielanin. U nas tolki j hutarka, kali źbiarecca kolki čaławiek. Dyk u was chiba hazetaŭ nie dastajuć, ci što? Dziŭna, dziŭna!…

Dyk ja ŭžo značycca z Winculom sprečak nia wioŭ. Za toje jon na wioscy čystyja schody sklikaŭ i haworyć ludziam i haworyć. Byŭ potym i pa druhich wioskach. Adzin raz dyk wiarnuŭsia da chaty duža raschwalowany j kaža, što treba knižak, što biaz knižki niama što. Potym užo mnie kazali z susiednich wioskaŭ, što na adnym hetkim schodzie Wincul byŭ nadta spračaŭsia z maładym nastaŭnikam polskim iz škoły, jakaja była ŭ hetaj wioscy. Ludzi trymali staranu Wincula, adnača nikatoryja kazali, što nastaŭnik praŭdu kaža, bo ŭsieńka na knižkach pakazwaŭ, na kartach wialikich, a ŭ majho chłapca ničoha z saboju. Ad taje časiny za tymi knižkami mała nia zdureŭ. Wiazie j wiazie da chaty. Zrabiŭ adumysłowuju šafku dziela ich, pastawiŭ u pokucie j dawaŭ z jaje ludziam, kab čytali. Chto woźmie, dyk jon zaraz u sšytku maleńkim adciemić. Zahadwaŭ tymi knižkami ŭ jahonaj adsutnaści Andrej, susiedaŭ chłapiec. Knižki tyja čytajuć i čytajuć i nikomu ničoha. Raz prychodzili palicejskija, pieratraśli ich, pieratraśli j ničoha. A ciapier woś u aŭtorak ci sieradu pryjechała ich troch. „Pakažy bibliateku!“ — kažuć. Ja nia zrazu ściamiŭ, što kažuć jany ab knižkach. „Niama ŭ mianie bibliateki“ — adkazwaju. A jany złosna tady pahladajučy na mianie jduć da šafy. Heta-ž knižki — kažu ja im. A jany — „dawoli škielić! dawaj kluč!“ Padaŭ ja im kluč, a jany šnarać[5] u kožnaj knižaccy, u kožnym sšytku, byccam tamaka nieštą, było schawana. Ja hladžu na ich, dy nia wiedaju, što j dumać. Rewizija, značycca, farmalnaja rewizija. Ničoha nie bajaŭsia, bo wiedaju dobra, — Wincul razjaśniaŭ, što niama pamiž imi zabaronienych, ci jak jany zawuć nielehalnych. Dyk ja staju a jany šnarać. Až baču, kładuć adnu knižku, druhuju, treciuju pobač z horbaju ahledžanych. Paźwiačawalisia z saboju, a potym šukali ŭ kamory, na hary[6], na rošcie[7]. Mianie z saboju nia puścili. Adnača tamaka ničoha widawočna nie našli, bo parožnija, a złosnyja wiarnulisia. Ja kaliś byŭ na rošcie ŭstramiŭ štyk ad strelby, što rasiejskija žaŭniery pakinuŭšy byli. Čujučy adnolka-ž, što zahad byŭ, kab nia trymać nijakaje zbroi wajennaje, ja z taho štyka naładziŭ nož pčalarski. Dobra ciapier wosk padrezwać. A tak, — kab u mianie što jakoje, — dyk barani Boh! Ja z hłuzdu nia źjechaŭ, — wiedaju, što možna, a čaho nielha!

Pryšli jany j pytajucca.

— Skul u ciabie henyja knižki?

— Syn prywioz — adkazwaju. Dumaju sabie potym, što błaha ja skazaŭ. A nie dawiadzi Boža! kal‘ tam sapraŭdy jon pa maładomu-durnomu što biez patreby prywioz, dyk zaciahajuć jaho j z nawukaŭ ničoha! Chaj ja budu adkaznym užo lepš. Dziela taho ja im i kažu: syn prywioz nikatoryja, a nikatoryja ja budučy na Kalady ŭ Wilni, jak dawiałosia!

— A henyja dyk chto prywoziŭ?! — pakazwajuć na try pakładzienych apryčna.

Było z ich dźwie čyrwonieńkich, a adna žaŭtawataja.

— Henyja dyk ja prywioz, kažu. Usie čyrwonieńkija j žoŭtyja ja kuplaŭ. Na ździŭ lublu čyrwony z žoŭtym kolery.

Ničoha nie adkazali mnie, dali tolki papierku, kab raśpisaŭsia ja, što pry mnie, značycca, usieńka było zroblena j što sapraŭdy tyja knižki byli maje j ja ich sam kuplaŭ. Čytaŭ ja, čytaŭ — pakul raskumiakaŭ, ab što jano tamaka, bo padpisacca chutka, a wyskrabści nazad nia wielmi. Potym padpisaŭsia. Jany pajechali zakazwajučy jašče, kab ja byŭ sam u pawiecie, u palicyi, ranicaju. A tamaka ŭznoŭ mianie pytajucca, a toje, a druhoje, a skul ja maju znajomstwy z Mienskam, bo tyja knižki z Miensku, a z Miensku praz hranicu ciapier da hetkich knižak. Pytajucca, ci daŭno ja z Miensku wiarnuŭsia. Čaŭpuć, dumaju sabie, bolš ničoha. Chto ciapier pajedzie ŭ toj Miensk, kal‘ hrošaj niama kab da Wilni daparocca, dy čaho-ž mnie ŭ toj Miensk?! Ja im hetak kažu jak na spowiedzi, a jany nia wierać. Baču pa ich, što nia wierać! Dyk ja tutaka ŭžo ničoha nie mahu. Wola wašaja, kažu im, ja swoj honar maju! Hia wierycie, — nia treba! Chacieli ŭznoŭ, kab ja padpiswaŭ niejkija papiery, wialikija ŭsie — dyk ja nie chacieŭ užo. Nie padpisywacimu j bolš ničoha! Jany j tak i hetak, a ja ničahusieńka. Widawočna za toje na-nač pasadzili ŭ niejkuju kletku, a potym prypierli na wahzał. Nia wiedaju za što, — za knižki ma być, nia jnakš, wiazuć.

Tolki končyŭ hawaryć sielanin, kali spyniŭsia ciahnik. Kanduktary kryčać nazoŭ wahzału, dy anijak jaho nie pačuješ, hetki homan, hetulki narodu na pamoście! Nichto nia źlez z ciahniku, a nowych padarožnych šmat. Swarka, łajanka, bo tyja, što siadziać užo, nia chočuć zusim adčyniać dźwiarej. Da pieraharodki z wiaźniami płojmy było achwotnikaŭ. Adzin nia mohučy adčynić ad pamostu pieraharodki zalez z druhoha boku, a tamaka jakha nia było zaklučana. Uchapiŭsia chutčej ničoha nia kažučy, za im jašče adzin, widawočna miastowyja ludzi, bo wielmi bojkija, i pastanuli abodwa kala wakna. Drucki pytajecca ŭ ich.

— Ci daloka, panočki, da Wajawodztwa?!

— Čarhowy wahzał adkazali.

Mahčyma, što słowy henyja zbudzili palicejskaha, ci wyspaŭsia jon dawoli i pračynajecca, a tutaka čužyja ludzi ŭ pieraharodcy. Jon da ich: „Wy čaho?!… Chto wam adklučyŭ?!… Won, kab ani duchu wašaha, bo aryštuju! Tutaka wiaźni pality čnyja!“. Tyja nie chacieli, adnača ŭbačyŭšy paświściołak, u jaki chacieŭ palicejski świsnuć, małankaju apynulisia ŭ wahonach. Ščaście ichniaje, bo ciahnik za adnu časinu kranuŭsia j lacieŭ tak, što staŭpy telehrafu mitusilisia adny za adnymi.

Było ŭžo kala dziesiataje, adzinaccataje hadziny ranicy. Dzianiok šerańki, imhlisty, chmarki iduć zdajecca nad samymi našymi hałowami. Wialikija, ciažkija, paŭzuć pierakidwajučysia, zusim kulajucca, jak tyja bałwany, što dzieci robiać uzimku z śniehu. Niawietliwy dzień. Na takuju paru ŭsieńka cišaje, žyćcio chawajecca, nia čutna jaho nidzie. Ludzi tolki, jedučy pa bulbu paražniakom, ci waročajučysia z wazami, poŭnymi miaškoŭ, skidajuć zasłonu samoty, jakaja lahła na ŭwieś kraj, što widać z ciahnika. Nie wiasiołyja tutaka krajawidy mo‘ j uletku; ciapier ad ich žudasnaść, tuha łunaje. Les, piasok, bałota kusok, tamaka małady huščar chwajniaku, i ŭznoŭ piasok i les na jom. Mała kali woka sustrenie niekalki pałosak sialanskich. A hlanuŭšy na ich chwaščoj nia choča raści, nijakaha śledu niama, što rasło tutaka žyta, ci mo‘ jaryna. Čornaja, dy chutčej žoŭta-šery piasok, čymsia čornaja ziamla.

Hutarka ŭžo nia ładziłasia ŭ pieraharodcy, bo j palicejski paziraŭ i duch miesta wialikaha spyniaŭ kryšku wiaskoŭcaŭ. Ciahnik, pierakulwajučysia z rejki na rejku, padhojdwaje padarožnych; usio bolšaje j bolšaje kalainaŭ zialeznych; razhalińwajucca jany, byccam atožyłki drewa jduć ad kamla. Halmo[8] dakranuŭšysia da kalosaŭ zaskrypieŭ, zawiraščeŭ; niešta turzianuła ŭsieńkich, što ledź nie papadali na naściłku ŭ wahonach. Ciahnik, maŭlaŭ koń mahutny z kazki, pyrskajučy paraju, prystanuŭ ciažka dychajučy — j kanduktary dawaj kryčać, chodziačy ŭzdoŭž jaho, dy nichto ich nia čuŭ i nia ŭsłuchaŭsia. Kožny wiedaŭ, što kaniec padarožy, što ŭžo pryjechali. Narodu jak murašak, kali chto kranie murašnik. Hutarać na roznych mowach, kryčać, śmiajucca, chto dzie swarycca, kłumki kidajuć kroź wokny, dźwiery, nia hledziačy dzie ci kamu na haławu, ci jak. Wiaźni źleźli na pamost za palicejskim i jduć, dzie jany ich wiaduć. Dwoch pieradu j dwoch ad-zadu nahladajuć. Pašli jany nia kroź tyja dźwiery, dzie inšyja ludzi, a kroź maleńkuju prybramku kryšku za wahzałam. Wyšii na wialiki plac, ad jakoha adhaliniwajucca maleńkija, wialikija wulicy i wułački, i praz toj plac nakirawalisia da strojnaje, šyrokaje wulicy. Na chadnikoch ludzi, na wulicy koni, wazy, aŭtamabili, usieńkija imknucca na wypieradki, kab chutčej, byccam nikomu niama kali. Palicejskija nia jduć chadnikom, a pasiaredzinie, dyk tolki hladzi, kab na ciabie aŭtamabil ci waźnik nie najechaŭ. Kryšku tałopiacca na ich, adnača nia wielmi widawočna prywykšy da widawokaŭ hetkich.

Paśla taje wulicy nakirawalisia ŭ inšuju, potym jašče adna, potym išli pad pryhorak i apynulisia ŭznoŭ na niejkim wialikim placy. Na wulicach chaty wialikija, pa niekalki ŭ ich pawierchaŭ, kramy strojnyja, z wialikimi — bliščatymi, što tyja lustry, woknami. Dziwicca treba, chto heta kuplaje ŭwa ŭsieńkich kramach, — im kanca zdajecca niama! Na tym placy dyk damy jašče wialikšyja, biełyja, žoŭtyja, zusim byccam światyni, tolki što wiežaŭ na ich niama. Padyšoŭšy da najwialikšaje, što stajała za kamiennaju zaharodaju, staršejšy palicejski paciahnuŭ za drocik, što styrčaŭ z warociaŭ. Bomknuła, nie raŭniajučy toj siaredni zwončyk u kaścieli ŭ miastečku, i ŭ prywarotni pakazaŭsia čaławiek, apranuty byccam u palicejskaje, tolki što ŭ zialonaje. Zwiačawalisia jany ŭ dwoch z staršejšym, a potym usieńkija na panadworak.

V.

Panadworak taje budyniny byŭ wahromnisty, prynamsia hetki, jak dwa dobrych pryadryniščy ŭ haspadara na wioscy. Z troch staron u ścienach byli wokny. Nie paličyć, kolki ich tam było. Malusieńkija, papieraharodžawanyja zialezam, nichto praz ich nie wyhladaje, byccam za imi nikoha niama. Adnolkaž čutna ŭ budyninie homan. Dalokim jon prydajecca, z pad ziamli, ci skul pływie tajomny, poŭny hołkaści struswajučaje.

— Dzie-ž heta nas zawiali? — ścišna pytajecca Drucki — ni to ŭ siabie samoha, ni to ŭ siabroŭ. — Widawočna wiaźnica tutaka, dy jašče wažnaja nadta! Ci jany nas pakinuć tutaka, ci mo’ tolki pašli pytacca? Nie chacieŭ-by ja tutaka zimawać, chaj jaho chwaroba! Henyja kamieńni chutka wysmakčuć dužaść z čaławieka. A što z maim žytkam budzie, kal’ ja jaho nie paseju? Nia budu siadzieć anijakim čynam, da prezydenta napišu, što kniazia, naščadka słaŭnych Druckich, jakija byli hetmanami, dy wajawodami, chočuć niama wiedama za što žyŭcom zakapać!

Hołas jahony ŭ tym panadworku hałščeje, usio-roŭna byccam u studni. Dy jano zusim jak studnia. Toj, chto byŭ pry samaj skryni kala wady, dobra bačyć heta. Ciahnie choładam, nieba na niekalki piadziaŭ tolki. Ścieny prydajucca mokrymi, tolki što žoraŭla z kowaratam niama, a to na podzie j wady kryšku adniekul jość.

Usieńkija tyja čatyroch stajać panura, nichto aproč Druckaha nia maje achwoty da hutarak, kožny dumaje swaju dumku. Palicejskija pakinuli ich adnych, samyja pašli niedzie praz prysienak kala warociaŭ j nie waročajucca. Kamu to kamu jašče ništo ždać, a Felkawi žywot krucić, amal dźwie pary ničoha ŭ rot nie pakłaści! Chočacca prysieści, mlaŭkaść chodzić u jaho ad mozahu da noh, dy niama jak. Doždžyk mhlić pačaŭ, a chacia taja dziračka nad imi na nieba zdajecca j niewialičkaja, adnača wohkaści[9] dawoli. Na ziamli niama jak sieści, bo tamaka pieradom była wada, a ciapier jašče jaje pabolšała. Schawacca ad doždžyku niama dzie, hołyja ścieny ŭsiudy, bolš ničoha. Dyk ciažkija dumki henych ludziej. Kratajucca jany ŭ ich pamaleńku, wiaskowy čaławiek nia ŭmieje, kab tolki praščakaŭznucca nad niečym. Jany kožnuju dumku raskumiakwajuć, razwažajuć, pakul nie aswojkajucca z jeju, pakul jana nia budzie zusim dobra im znajomaju. Dumki ciapier niewiasołyja ŭ ich, bo skul było-b toje wiasielle?! Adzin dryžyć, chacia j nia kaža ŭwonki, kab tolki syna jamu nie čapianuli. Pajechaŭ niadaŭna ŭ Wilniu, hod jamu prapaŭ-by nawuki, a para jamu kančać himnaziju, bo hady nie małyja. Kazaŭ, što jašče niedzie choča wučycca. Chaj jašče padwučyŭsia-b, kali maje achwotu, a ja zmahu chadzić kala haspadarki. Adnača mienšaje siłaŭ i ŭ chacie, woś jak ciapier, astałasia žonka z dźwiuma dziaŭčatkami. Dobra, što ŭchodziŭsia z siaŭboju, adnolka-ž bulbu ŭsieńkuju pakinuŭ, a tutaka jašče što budzie z im. Chto jaho wiedaje, što heta byli za knižki, — a mo‘ sapraŭdy zabaronienyja? — a mo‘ jaho zasadziać u wiaźnicu na paŭhodu, ci jašče bolš? Wo pytańnie nia lohkaje!

Drucki dumaje ab siaŭbie nia skončanaj, dumaje ab swaim złośniku — sudździ, i što jon jamu zrobić, chaj tolki jaho wypuściać. Dumaje j ab zajawie da prezydenta, jak jon pisacimie j što ŭsieńka tamaka napiša j što jahony pradzied hawaryŭ paprostamu, a karol pisaŭ hetkija-ž piśmy. Dyk čamu ciapier sudździa ździekujecca nad im? U jaho niama ciapier bahaćciaŭ, — praŭda, spłyli jany niedzie, a Druckija byli wajawodami.

Druhi sielanin biadawaŭ uznoŭ biadu swaju. U jaho rabili rewiziju j na toje samaje ŭ chlawie ahledzili ŭ kutočku kuli, a pad strachoju niejkija miednyja špunty—zakrutki. Mahčyma, što sam jon ich tamaka chawaŭ, dy praz tolki hadoŭ wajny ci mała chto j mała što pakinuŭ z wajskowych znadobbiaŭ? Adnych strelbaŭ balšawickich było ŭ ich šeść, a nakšych kolki! Kuli-ž henyja jon zakopwaŭ, nosiačy košykami ŭ harod, a heta mahčyma dziela niedahladu astałosia. Byli abwiestki, kab niaści roznyja znadobbia žaŭnierskija da aficera ŭ pawiet. Było napisana, što ŭsim, jakija pryniasuć, płacicimuć. Jon užo sam chacieŭ zaprahčy kania j adkapać tyja kuli, dy pačuŭ, što ŭwa ŭsich byŭšych u pawiecie rabili rewizii, dy jakija žorstkija… Dyk i kinuŭ dumać ab tym. A ciapier mo‘ chto na jaho padkazaŭ, nia jnakš, bo ašnaryŭšy ŭsiudy pa chlawoch, paleźli na tryścienak i wielmi zdawolenyja pakazwajuć sabie niejkija papiery. Chto ich wiedaje, što heta za papiery? Mo’ adozwy kamunistych, kali jany byli tutaka, a mo‘ heta letašnija wybarnyja adozwy? Budučy siabram wybarnaha biełaruskaha kamitetu mieŭ šmat knižačak, adozwaŭ. Nie chacieŭšy, kab paroli jany kamu wočy, padsunuŭ ich pad strachu, za krokwy, kab tolki nia było ich. Niama wiedama, što z hetaha budzie? Čuŭ časta ab wiaźniach palityčnych i sudoch i zaŭsiody abo apraŭdajuć, abo začyniać — dyk na niekalki hadkoŭ!… U chacie haspadarka maleniačkaja, usiaho čatyry zahončyki ŭ dźwioch pałoskach. Jakaja tamaka ziamla! — Piasok dy kamieńni. Uporysta pracujučy adnača, kusok chleba, choć suchama, jeści možna. Rabotnika nie pakinuŭ pa sabie, bo baćka stary, ledź zdužaje chadzić, žonka z adnym dzicianiom na rukach, a dwoje poŭzajuć na ručkach. Treba zarabić było-b, padchapicca kamu padmałacić ci što, bo chleba da kalad mała, a jašče čas da nowaha žytka, ci prynamsia da trawy na poli — wialiki…

Nia lohkija dumki, oj nia lohkija! Bo ŭžo sam — nu dyk siak tak, a tutaka žonka, małyja dzietki. Adzin uspamin społachny…

Felkawi, hledziačy z hetaha boku, najlepš. U ich u chacie chleba dawoli, ziamla dobraja, paradak; jon adzin, ni žonki ni dziaciej nie pakinuŭ pa sabie. Nia tutaka dumki jahonyja. Chacia hałodny j młosnaść abchopliwaje hetkaja, što nohi chistajucca, — na dušy jamu dobra, hetulki źjaŭ bačyć jon wonutrnymi wačyma, jak kažuć paety. Źjawy nowyja, ab jakich nikoli nia čuŭ pieradom; zyki Baćkaŭščyny niaźwiedanaj dahetul čarujuć mahutna. Biełaruś, pajmo jakoje dalokim było, ciapier poŭnicca ŭ jom, zachopliwaje z kanca ŭ kaniec, lije dziŭnuju nasałodu. Nia bačyć jon wiaźnicy, nat‘ nia dumaje świadoma ab ničym. Hutarka taho sielanina byccam kranuła adnu z strunaŭ jahonaje dušy j zyki jaje zasłaniajuć jamu ŭsieńka. Nia wiedaŭ jon kachańnia dziaŭčyny, čužyja jamu latucieńni-mryi, jakija wyklikaje woblik adzinaje z usich, jakoj niama roŭnych; duša jahonaja ždała byccam zaśmiahšy ŭ madzieńni biazkoncym, kab rastulicca, abniać saboju Baćkaŭščynu lubuju. Nichto dahetul jamu nie kazaŭ, nia čuŭ, što heta takoje Ajčyna, jakija prymiety jaje; adnoha apawiadańnia ab Winculu, što z baćkaju wioŭ sprečki ab Biełarusi, chapiła, kab adčynilisia ŭ jom krynicy nowaha žyćcia. Jon maje swoj narod, jon źjaŭlajecca składowaju častkaju jaho, jon žywie z narodam swaim. Tak! biazumoŭna žywie, hołas wonutrny haworyć heta jamu!

Z raskošnaje dramoty zbudzili jaho ludzi, jakija wyšli z prysienku z palicejskimi. Adzin trymaŭ wialiki lik klučoŭ u rukach. Čarodna brali siabraŭ Felki j adwodzili ŭ budyninu. Pawiali j jaho. Wiali doŭha roznymi prachodami, kroki ich z klučarom hołska adbiwajucca ad ścienaŭ. Šmat razoŭ pawaročwali ŭprawa, potym ulewa nakirawalisia, minajučy sotni dźwieraŭ, dźwierkaŭ, u jakich byli dzirki, widawočna prarezanyja; kala kožnaje dzirki-atworyny — zasaŭka z blachi niewialičkaje. Nad dźwiarmi cyfry niejkija napisanyja. Išli ŭ dwoch až da kanca prachodu. Klučar tamaka hlanuŭ na cyfru j adnym z klučoŭ adčyniŭ dźwiery. Prad imi była kamorka, nie wialikšaja za Felkawu ŭ chacie. Wakienca nasuproć dźwiarej maleńkaje, pad samaju stolaju, dawała kryšku światła ćmiannaha. Pad ścianoju z adnaje j druhoje starany było niešta, byccam łožak ci nary z daščok. Pa prawaj staranie na sianniku lažała radziužka šera-niawyraznaha koleru; na padušcy ručnik, a na ŭsłončyku, jaki pobač stajaŭ, horba knižak lažała. Pa lewaj staranie siannik ničym nie nakryty.

Klučar dźmuchnuŭ u paświściołak. Za paru časin dalučyŭsia da ich jašče adzin čaławiek u zialonaj wopratcy, z kłumkam u rukach. Toj zahadaŭ Felkawi raspranucca, papytaŭsia, ci nia maje z saboju hrošaj, zialeznych znadobbiaŭ; pakinuŭ jamu tolki spodniaje chuścia, zabraŭ jahony siwy-karotki z nahawicami, a daŭ z swajho kłumka niejkuju marynarku šeruju z hetkaha-ž koleru nahawicami. Na siannik kinuŭ radziužynu j skazaŭšy, što a druhoj hadzinie daduć pałudnawać, pašoŭ z klučarom, jaki doŭha zaklučwaŭ dźwiery, byccam niešta jamu nia ladziłasia.

Felka hladzić na swaju nowuju wopratku, ahladaje kamorku, a potym sieŭ na ŭsłončyk, bo nadta nohi ŭžo nyli. Dadumacca, zhadać lohka było, što heta jahonaja kamorka ŭ wiaźnicy. Nowyja, čužyja abstawiny, jakija na ŭsieńkich ludziej hetak dziejuć mahutna, — jaho mała skałychnuli. Ad hoładu j nowaha pačućcia dumki ŭ jaho raźmitusilisia, nat’ raściarušylisia, što hladzieŭ jon — a nia bačyŭ, čuŭ dy nia ciamiŭ. Sudošajucca hetkija stany dušy, kali wonkawaje ŭsieńka byccam nia istnuje dla nas, kali ab samych sabie nia pamiatujem, kali nat‘ nie pačuwajem, što ŭ nas! Dy nia chočacca daśledwać padrabiazna, bo niaświedama sucelnaść našaje asoby imkniecca, kab najdaŭžej trywała taja raskošnaja nasałoda, jakaja pryšła adnačasna z pačućciom. Stulna złučany z saboju abjektyŭnaje pačućcio, jakoje maŭlaŭ dremle ŭ kožnaj adzincy j kal‘ nie raściarušycca na maleńkich toržyščach žyćciowych, dyk zaŭsiody wyjawicca, a za im śledam idzie subjektyŭnaje kachańnie taje Baćkaŭščyny, a jaho niemahčyma addzialić ad nasałody, abchopliwajučaje nas u niekatoryja časiny.

Ci Felka wiedaŭ što pieradom ab Baćkaŭščynie? Ci kachaŭ jon jaje? A kali nie kachaŭ, dyk čamu-ž kachańnie toje naradžajecca źnikul, a hetkaje adrazu wialikaje, mahutnaje, što zdajecca woblik Boha, adziny waładar dasiulešni wonutrny, niedzie adstupiŭ ci zaimliŭsia, paćmiańnieŭ, — a krasujecca tolki adna dumka Ajčyny?!!

Ale dziŭna było-b, kali-b toje kachańnie było źnikul, kab jano było spadobnaje da taje dziŭnaje adnaje kraski, jakoje ŭwiečary nichto nia bačyŭ, a ranicaj staić užo strojnaja, prychožaja jana! U Felki jnakš jano było. Latuciennik zmałku, z dušoju adčynienaju na ŭsie biazlikija huki j zyki, jakimi haworyć z nami. Boh, natura, Baćkaŭščyna; hladzielnik čutki na ŭsie prajawy žyćcia; — jon mieŭ u dušy, čuŭ, što jduć z jaje zhuki niejkija jamu, dy nia wiedaŭ, ab čym haworać jany. Heta budzie adnolkawa z toju źjawaju, z jakoju ŭsie my duža dobra znajomyja: čaławiek stały šmat bačyŭ, wučyŭsia mo‘ čaho, adnača świadoma ŭ jahonych dumkach niama ŭsich abrazoŭ, widawokaŭ, krajawidaŭ, ludziej, jakich spatykaŭ na dasiulešnim šlachu. Chaj niechta tolki kranie adnu z strunaŭ, chaj spamianie na adno tolki znajomstwa, na adzin krajawid, kali ŭsiakaje žyćcio, maŭlaŭ, uwaskrosła prad im. Usieńka, što bačyŭ, što dumaŭ, ab čym latucieŭ — staić, zichacić u pamiaci, byccam nikoli jon nie zabywaŭsia.

Hetak z Felkam było. Užo, čujučy apawiadańnie Druckaha, serca jamu kałaciłasia ŭ hrudzioch. Toj panok kazaŭ ab Biełarusi, ab mowie ichniaj prostaj, što biełaruskaj zawiecca. Tady ŭžo zamroiŭsia jamu niaźwiedany woblik Biełarusi, a ad słoŭ sielanina byccam płyła čaroŭnaja muzyka, što ŭliła jamu zyki, jakimi dahetul poŭnicca, pryniasła nasałodu, istnawańnia jakoje jon nie ŭjaŭlaŭ. Usieńka ŭ jaho ŭžo byccam było tolki pad zasłankaju, jakuju prostyja słowy ludziej adciahnuli, i staŭ ciapier užo poŭnym ułaśnikam swaich wonutrnych źjawaŭ. Dasiul byli jany ŭ jaho, dy nie jahonyja byccam.

Los ci Božy Prawid nakirawali jahony šlach žyćciowy, što pastupienna adčyniajucca jamu wočy j wušy, a ŭsieńka naturalna, pryrodna, paprostamu, hetak paprostamu, jak prostym samoje žyćcio. Wypład henych usich dziejańniaŭ na pahlad zdajecca dziŭnym, adnača ŭsieńka tamaka stulna łučycca adno z adnym i wywad heta tolki nieabchodny z pieradpasyłak papiarednich.

VI.

Piatnaccać, dwaccać minutaŭ, ci mo‘ paŭhadziny siadzieŭ Felka nie kranuŭšysia z łožaku. Cišynia była adnalkowaja z papiaredniaju, zdalok tolki čutny homan ni to čaławiecki, ni to małatarni, dy nia ručnaje, a chutčej konnaje, ni to arfy ad zbožža. Skul adnača była-b taja małatarnia ŭ mieście? Jašče niekalki časin, a spyniajecca toj homan z hrukatam, a čutnyja jaŭna čaławieckija huki. Jak chwali wady zaliwajuć sienažaci wiasnoju, kali raka razalle šyroka swajo ručwo, hetak hramada ludziej, widawočna padzialiŭšysia na mienšyja adzinki, idzie prachodami, jakija bačyŭ niadaŭna Felka. U kamorcy kroki ichnija čutnyja. Brazhat zialeza adusiul, zaskrypieli dźwiery j ŭ jahonaj kamorcy praz paroh uwajšoŭ niejki čaławiek. Prystanuŭ, pahladzieŭ, pramowiŭ „Dobry dzień!“ i spyniŭsia ždučy adkazu. Felka źniačoŭku pačaŭ „Na wieki wiečny…“, kali nadumaŭ, što mo‘ tutaka nakšy abyčaj i treba jamu pa jahonamu adkazać — „Dobry dzień!“ Toj padychodzić, padaje ruku.

Budziem znajomyja, kali dola nas adnačasna zahnała siudy, Janka Babyl — kličuć kličuć na mianie. A wašaje proźwišča? — pytajecca bačučy, što Felka maŭčyć nie akazwajučysia.

— …Majo?… Felka Jaćwiski.

— Nu, woś i dobra. Zaraz pałudnawacimiem, jeść chočacca ŭžo.

Haworačy heta, chodzić pa kamorcy.

Mužčyna byŭ jon stały, hadoŭ kala tryccacioch, z doŭhimi wałasami kurčawymi, jakija byli jamu až da plačoŭ, z čornaju barodkaju, maleńkimi wusami. Twar biely z wysokim łobam, pad im wočy pranikliwyja, čornyja, bliščatyja. Adnačasna ŭ ich jość i zadumiennaść iz spahadnaściu. Pranikliwyja j miakkija, byccam wočy kachajučaje dziaŭčyny, poŭnyja wohkaści. Sympatyčny jon Felkawi, swajackaja čutnaja ŭ jom duša.

Chodzić pa kamorcy, pahladaje na prydbanaha, chacia j biaz sobskaha wiedama, siabru. Ściamiŭ mo’, jakaja adzinka prad im, ci dziela nakšaje pryčyny nia pytajecca, za što apynuŭsia toj tutaka.

— Wy zdalok budziecie?

— Z Horadzienskaje hubernii — adkazwaje Felka.

— O! dyk šmat tre‘ było jechać! Ciahnikom pryjechali musić. A raboty na poli ŭžo ŭ was parabili?

Felka mała hutarliwy z pryrody, adnača dziela wialikaje zacikaŭlenaści, jakuju wyjaŭlaŭ budučy sužywiec i sympatyi pačuwanaje, pakrysie razhawaryŭsia, raskazwaŭ ab sioletnich žniwoch, ahułam wiaskowych rabotach. Adnačasna, nia chočučy zusim, zakranuŭ nakšyja storany wiaskowaha pobytu, zusim źniačoŭku niejak spamianuŭ ab carkwie ŭ ich miastečku, što ciapier raskidanaja staić. Pačuŭšy ab carkwie, Babyl dawaj wyspytwać a toje, a toje, a jak było, a što ludzi rabili, a što kazali, a ciapier što maniacca rabić. Usiaho Felka j nie paśpieŭ rastałkawać, bo pryniaśli pałudnawać.

Pałudzień ništo sabie. Kapusta, da jaje chleba kryšku, a ŭ druhoj blašancy harochu z morkwaju, bobam ci jašče tamaka niečym. Dla kasca ci rataja ci j tak rabotnika pry haspadarcy było-b mała, ale siedziačy na miescy pawinna było-b chapić. Babyl dyk i pałowy nia źjeŭ. Felka z hoładu wialikaha nie pakinuŭ ani krošački, adnača padjeŭ dawoli. Z pałudniam abładzili chutka j Babyl uznoŭ wiarnuŭsia da hutarki, cikujučy najbolš ab carkwie. Niaprymietna dla Felki wyspytaŭ jaho, chto arhanizawaŭ sialanstwa da zmahańnia za carkwu, chto kirawaŭ im na tuju paru. Felka ščyra hawaryŭ ničoha nia tojačy, toj byccam nie pawieryŭ, što narod sam, biaz nikoha, baraniŭ światyniu z pasłuchmianaści zahadam wonutrnym hledziačy na dziedku Michałka.

— A wy wiedali taho dziedku Michałka?

— Dy jak nia wiedać, kali žyli my ŭ adnoj chacie hetulki hadoŭ, bo byŭ mnie jon rodnym dziedam!

— I nichto da was nia pryjaždžaŭ ci ad duchawienstwa, ci mo‘ z dziejačoŭ palityčnych biełaruskich?

— Nie! nikahusieńka my nia bačyli.

Babyl, stary partyjny siabra sacyjalistyčnaje arhanizacyi biełaruskaje, byŭ adnym z tych nialikich ludziej, što ŭmiejuć złučyć materyjalistyčny pahlad i wieru ŭ niepachibnaść zakonu ab baraćbie za istnawańnie — adnačasna z wieraju ŭ toje, što jość adnača niejki nakšy zakon u suświecie, jaki nami waładaje, jaki dzielić na častki čaławieckaje ja, mianoŭna na jakija — niawiedama, chutčej pa charaktaru swajmu nie cialesnyja. Nie cikawaŭ, jakija j dzie ŭ čaławieka častki nie cialesnyja, bo pałochaŭsia, kab nia źbicca „z pućcia“ pahladaŭ partyi, a tak niejak ładziŭ, kab akančalna nie zastrahnuć u suchich formach aficyjalnaje nawuki partyi, kab nie zabycca, što jość žyćcio zaŭsio žywoje, kipučaje, što jano najwyšejšym mieryłam dziejańniaŭ čaławieka. Škielili časta siabry z roznych kamitetaŭ, uprawaŭ, dzie jon byŭ adnym z nadta dziejnych supracoŭnikaŭ, z jahonych pahladaŭ, kazali, što mo’ chutka ŭbačyć dzie tuju duchowaść, ab čym jon hawaryŭ i pisaŭ, dyk chaj ich pawiedamić. Woś dziela henaje swaje apryčonaści zahladaŭsia jon inakš na metady pracy partyi ŭ wioscy pamiž sialanami. Chacieŭ jon iści da sialanstwa z sacyjalizmam, jak sam kazaŭ, relihijnym.

— Sialanie, jašče nie papsawanyja wonkawaju kulturaju, u ich dremle pieršabytnaja duša, jakoj ciesna, ŭ našym materyjalizmie; jon dla ich čužy, — kazaŭ jon časta. Jon ich nie ŭzhadoŭwaje, nie padnimaje da wyšejšaje stupieni, a zabłytwaje tolki naturalny šlach razwoju.

Hutarka, jak na sacyjalistaha, wielmi dziŭnaja. Pakul-što hołas jahony byŭ hołasam hukajučaha ŭ pustyni. Partyi nie pakidaŭ, bo nia wieryŭ, što sobskimi siłami zdolaje niešta sam rabić. Partyja ŭsiož-taki hramada wialikaja j zarhanizawanaja. Wioska jaje wiedaje j usłuchajecca. Sam adzin nia strywaŭ-by baraćby na dwoch frontach: nasuproć istnujučaha ładu j nasuproć partyi. Taja jamu nie paturała-b, wiedaje dobra z inšych prykładaŭ. Spyniała jaho jašče j toje, što mroiŭ jon užo daŭno ab adumysłowym ździejśnieńni ideału čaławieka — Biełarusa — hramadzianina na praktycy. Latucieŭ jon, kab dzie ŭ hłuchim kutku Biełarusi, hetkim ci inšym čynam spahnaŭšy hrošy, kupić chutar i tamaka wyhadawać budučaha čaławieka pawodle sobskaje prahramy. Instruktary-nastaŭniki jość, dy na pačatak chapiła-b kliknuć. Dumka henaja nie dawała jamu ani dychnuć. A tutaka adna jašče biada, što dziakujučy stanowišču partyjnamu mała kali byŭ na swabodzie. Najbolš trymali ŭ wiaźnicach. Kolki jon ich užo wiedaje?! Zdajecca ŭsie wialikšyja dy prynamsia z pałowu mienšych — uklučna z pawiatowymi chałodnymi. Nia było kali ŭwajści ŭ znosiny z wioskaju, nia było kali prydbać spahadnikaŭ na wioscy. A budučyja jahonyja haduncy — heta wiaskoŭcy. Adnača zdolaŭ i z wiaźnicaŭ raspaŭsiudžwać swaje dumki. Chaj dzie sustrenić u supolnaj ci paasobnych kamorkach sialan z huščaru narodnaha, bo miastowaha elementu pakul-što začapać nie chacieu, dyk dawaj ich uwiačawać. Z roznymi pa roznamu hawaryŭ, umieŭ zaŭsiody padchapić bolku, zakranuć ichniuju dumku, dušu.

Ciapier užo dwa miesiacy siadzić, ždže sudu. Na rabotu jaho, jak palityčnaha, nia prynukali, adnolka-ž kali-niekali chadziŭ samaachwotaju, kab akančalna nie raschlabać zdaroŭja biez pawietra, dy kab sustrenucca z žywymi ludźmi. Na sabie zdaśledwaŭ, što lišnia doŭhaja samota — škodnaja z kožnaje starany začynianamu čaławieku. Byli ŭ jaho z saboju knižki, dastawaŭ hazety, pisaŭ šmat z pryrodaznaŭstwa, bo byŭ adumysłoŭcam u henaj halinie nawuki, adnača achwotna zamiataŭ wulicy ci chadziŭ kapać bulbu ŭ dziaržaŭnym dwaryščy, što byŭ za miestam. Da siańniašniaha dnia žyŭ u kamorcy adzin. Wielmi byŭ zdawoleny, što dali jamu sužyŭca sielanina, a Felka duža na pieršy pahlad byŭ uspadobu. Pačuwaŭ z jahonaha twaru, z hutarki tuju mahutnuju, zdarowuju wiaskowuju dušu, ab jakoj latucieŭ, z jakoje imknuŭsia wytkać čaławieka budučyni.

Światynia, padziei jejnyja, ab jakich pierakazwaŭ Felka, zachapili jaho, jak adna z prajawaŭ, adzin z dokazaŭ praŭdnaści hledžańnia jaho j padychodžańnia da wioski.

Bo-ž tutaka jakha była pary=naja, nie zakranutaja nijakaju ahitacyjaju, a sama pačała zmahacca j za što? — za światyniu! Nie skranuli jaje padatki, ździek administracyi ci roznajakija a šmalikija złybiady. Nia strywała tolki tady, kali začapili jaje bahaćcie najdaražejšaje, adziny prypynak dušy. I jašče adno źjawišča bačyć jon u apawiadańni. Narod pakryŭdžany, biez prawadyroŭ, nie nawučany nikim — chapajecca za najmahutniejšaje aružža z usich mahčymych, bo ŭporysta trywaje ŭ malitwie, nie biantežycca, nie paddajecca prawakacyi, kab uziać strelby ci kosy z siakierami. Chaj što ni kažuć, a heta dokaz śpiełaści, wialičyni maralnaje narodu, heta zaruka biazumoŭnaje budučaje pieramohi. Tolki nia treba, kab henaje bahaćcie, henaja asnowiedź, na jakoj usieńka mahčyma pabudawać, kab jany nie raściarušylisia, kab darma nie prapali. Usieńka treba wykarystać, nielha zabywacca ab žywych krynicach dušy nacyjanalnaje!

— Dyk, znača, toj dziedka pamior, wy kažacie? A što-ž potym było, taja carkwa da siańnia staić praŭda jašče?

— Kab wy wiedali, što potym čaŭpłosia! Narod aźwiareŭ. Nienawiść pašła adnych da adnych. Dziedku pamiatujuć usieńkija, dy niama ŭžo kolišnich adnosinaŭ susiedzkich u nas. Carkwa pałochaje swaim pomirsam, ab joj nikatoryja zabywajucca j tolki błahoćcie, što pasiejana z nahody kala jaje, uściaž raście. Woś uziaŭšy mianie. Dziela čaho apynuŭsia ja tutaka!?

I Felka pačaŭ ab sabie. Pierakazaŭ usie padziei ad śmierci dziedka až da apošniaje časiny. Nia wiedaŭ jon, skul taja ščyraść u jaho adnosna čužoha zusim čaławieka. Dy musić časta spakorana spaŭniajem zahady nam niawiedamyja, a jakija abasnowywajucca metnaściu, chaj z kančatkam wielmi dalokim — adnača biazsumliŭnym. Mahčyma, što heta adzin z nialikich śladoŭ instynktu ŭ ludziej? Mo’ heta była patreba adčynić dušu pierad čužym čaławiekam dziela lahčejšaje j bolš usiebakowaje analizy siabie? Sapraŭdy, heta-ž chodzić jon ad jakoje pary, byccam ačadzieŭšy, usiaho nia ciamiŭ i nia ciamić, a žywie pačućciom.

Pierakazaŭ sumleŭki swaje, razwažańni, hutarki z ducham dziedka na mahilniku, potym tuju noč kala kaścioła j u kaścieli. Pierakazaŭ uražańni siańniašniaje padarožy.

— Ja wielmi wam dziakuju, što adčynili mnie swoj skarb wialiki! — patros jamu ruku Babyl, kali jon skončyŭ. Ja nikoli nie zabudusia ab hetym. Mo’ wam ciapier nia ŭściam maje słowy, adnača kaliś wy ich ujawicie. Dziakuju nia tolki za sam fakt, što, wieračy mnie, nie pałochaliś kazać ab wielmi patajnych swaich časinach, a za toje, što nam, adchiliŭšymsia ad masaŭ narodnych, treba časta achinucca ŭ žywuju ich krynicu, kab na ździek sumliwam nia zdacca, kab nia zhubić zorak nakirawalnych na šlachu swajho zmahańnia. Biazumoŭna narod žywie, štodzień kładzie jon wialikija achwiary na aŭtar Baćkaŭščyny, jość i maralnaja peŭnaść daśpiawańnia jaho što-raz chutčejšaha, a tolki woś, bačycie, prywyk čaławiek u laboratoryi, kab bačyć kožnaje źjawišča, kab zdaśledawać jaho ŭ roznych fazach, dyk chočacca j tutaka ŭsieńkija mahčymyja prajawy dušy narodu, kidańnia dasiulešniaje dramoty ŭbačyć sobskimi wačyma. Niejak potym mo’ wam lepš rastłumaču, dziela čaho hetkim darahim budzie mnie siańniašni dzień.

A ciapieraka wiartajučysia da was, ci wiedajecie wy, za što was abwinawačwajuć? Choć chutčej što nia wiedacimiecie, bo jašče nia byli ŭ śledawaciela. My supolna ŭsieńka abdumajem. Adwakata tož nia majecie, dumaju! Dyk i ab jom tre‘ padumać. Pałochacca niama što. Usioroŭna dzie žyć, samaje wažnaje — jak žyć! Kali-b i zasudzili, treba adsiedzić. Tolki treba karystać z kožnaje časiny. Našyja ŭ budučynie, prynamsia ŭ našaj mahčymaści ŭsieńka. Treba achwoty j umiectwa kryšku.

— Wy hramatnyja?

— Hramatny — adkazwaje Felka.

Dyk bolš ničoha j nia treba, bo dumaju, što achwoty taksama chapaje. Knižki ŭ nas jość, budziem wučycca, jak žyć i što rabić, kab nia žyć — jak dahetul žyli. Doŭha nia ždučy pačniem zaŭtra, bo siańnia ŭžo pozna, sutuniaje, a pawiačeraŭšy tre‘ kładawicca ci wiaści hutarku hetak, kab nichto na kalidory nie pačuŭ. Taki ŭžo ŭ ich paradak.

Pawiačeraŭšy pry sutunku biez światła, a wiačerali nia tak, kab doŭha, bo pryniaśli im niejkaje čornaje žyžki, ni to kawy, ni to harbaty, i pa łuście chleba, užo nia hutaryli. Felka pryloh na siańnik, a Babyl mieryŭ daŭžyniu kamorki ad dźwiarej da wakonca j nazad. Čatyry kroki tudy, čatyry nazad. Prywyk hetak chadzić, praktykawalisia ŭ henaj chadźbie kaliś świadoma dziela nawytaru, a potym inakš i dumać nia moh, jak tolki chodziačy. Skolki jon hetak darohi prajšoŭ u tyja biazkoncyja, zdajecca, nočy zimowyja! Ciapier jašče raz bačyć jon prad saboju myšlenna hutarku Felkawuju. „Jakaja niazwyčajnaja praścinia dušy ŭ henaha čaławieka!“ — dumaje chodziačy. „Jakaja čutkaść sumleńnia! Jakim jon byŭ-by naŭzorčykam[10] šmat kamu z ludziej, što pyšajucca idealizmam swaim, što kryčać ab świataści, nieparušnaści ichnich metaŭ, adnačasna ŭwachodziačy ŭ umowy z swaimi nachiłami, zahadami, nieabawiazujučymi nikoha, świetu, a biazumoŭna ŭžo kampramis jość z mahutnymi henaha świetu. A tutaka čaławiek biez aświety, sapraŭdny nieadrodny syn caliny biełaruskaje, dziela pasłuchmianaści wonutrnym klikam, biazspołachna jdzie na ŭsieńka. Kolki-ž rastrusak tre’ było strywać jamu, kab pahadzić namiery swaje z prywyčkami hledžańnia na pytańnie suadnosinaŭ Boha da čaławieka, čaławieka da Boha j čaławieka da wierawyznańnia!… Praścinia ŭsieńka pieramahła, nia spyniła ani na časinu nabližańnia da chutčejšaha ździejśnieńnia mety. Biazumoŭna, što Boh, kali istnuje Jon jak Asoba, a nie źjaŭlajecca suświetam, ci prynamsia niečym stulna z im złučanym, dyk Boh chryścijan nia moh adkazać inakš, čymsia adkazaŭ Felkawi. Prawiny ŭ jaho niama, mierajučy u sumiery[11] suświetu. Ani na kryšku nidzie jon nie adstupiŭ ad šlachu, pa jakomu jści niešta kazała jamu. I ŭ tom sumiery heta mahut, pierad jakim nam usieńkim treba šapki śkidać. Śledawaciel niešta nakšaje skaža, adnača heta nia budzie anijakim dokazam.

Henaja pieršabytnaść, calina prajaŭlajecca ŭ jaho ŭsiudy. Zaciemim pytańnie nacyjanalnaje. Ralla nikim nia kranutaja ŭ jaho, a woś dalacieła adno zierniatka, adno malusieńkaje z hutarki taho sielanina j jak strojna pryhoža runieje, pazorna ŭstaje!… Kab nia bačyŭ dy nia čuŭ sobskimi wačyma j wušami, nia jmaŭ-by wiery, što ŭsieńka heta mahčyma! Heta-ž tolki ŭjawić treba, kolki tady ŭ našym narodzie dremle hetkich mahutaŭ, asiłkaŭ i kolki ŭ jom toicca dužaści, tre‘ tolki padumać, jakoju budzie Baćkaŭščyna naša, kali mahuty našyja pračychnucca, pakinuć dramać a dužaść u dziejańni wyjawiać! Biazumoŭna, što heta nia budzie samo saboju. Treba kidać zierniatka prabudy, a kali mo‘ dzie niwa nadta dzirwanom parasła, dyk treba j z płuham prykładu, achwiarnaści stanuć na joj. Dalboh! až wočy zapluščwajucca samyja na adnu dumku tych widawokaŭ. A jany biazsumliŭnyja, — hetkija Felki nam zarukaju!…“

Felka pryloh, adnača nie dramaŭ jašče. Jon nawyk malicca kładawiačysia. Maliŭsia ciapier, dziakujučy Bohu za dasiulešnija dary, dziakawaŭ za ŭsieńka, što było błahoha j dobraha, bo ciapier, jak nikoli, wieryŭ, što Prawid łunaje nad suświetam i niama ničoha, kab było biez Jaho wiedama. Maliŭsia biaz słoŭ, jak kaliś dziedka byŭ nawučyŭ, kažučy, što dumka mienš raściarušwajecca, kali duša biezpasredna wiadzie hutarku z Boham. Malitwaju poŭniacca hrudzi, lohka jamu, što zdajecca, kab byŭ na pawietry, dyk palacieŭ-by daloka, daloka… Pahladzieŭ-by na mahilnik, na mahiłku dziedka, na ŭsieńkija nahody swaje apošnich dzion. Paźwiačawaŭsia-b z dziedkaju ab nowych dumkach, chaj wiedaŭ-by j jon na tom świecie ab nabližajučajsia nowaj pary la našaje ziamielki. Usiudy čutnyja zyki, na rozny ład, na roznuju notu: „Biełaruś!.. Biełaruś!..“

Jon pamior, nia pryždaŭšy henaje pary… Paciešyŭ-by — światyńku, kab nie biadawała, što zabylisia ab joj. Narod nie zabudziecca, bačyć jon dobra, što budzie kamu chodacca, kab baranici ŭsieńka rodnaje, swajackaje. Pabačyŭ-by Ściepku, chatnich, usieńkich z kruhakolicy swaje, kab apawieścić im nawinu. Jany biednyja ničoha jašče nia wiedajuć, što jość hetkija Wincuki, jak toj syn sielanina, abo j sam sielanin, jaki nia choča wiaści sprečak ab Biełarusi, bo wieryć, što syn jamu praŭdu kazaŭ. Šmat čaho jon im apawieściŭ-by, dy što-ž — kali začyniany, kali wakno ŭ jaho papieraharodžwanaje zialezam. Dyk zdalok im pasyłaje prywitańnie.

Cišynia pa ŭsiochańkaj wiaźnicy, až žudasna. Padčas prydajecca, što niedzie ŭ kutočku byccam myška skrabścić i znoŭ ničoha. Babyl chodzić, maŭlaŭ toj matač ad hadzińnika, nie pakidajučy ani na časinu. Felka daŭno śpić. Za dźwiaryma na prachodach zalaskali niečyja kroki, potym iznoŭ, tolki ŭžo nie adnaho, a troch ci jašče bolšaje kolkaści ludziej. Zabrazhacieła zialeza pa kamieńniach, najchutčej strelba brazhaje ŭ žaŭnieraŭ, jakija wartujuć pa kalidorach. Babyl ždže wiestki ad susieda, što pobač z ichniaju kamorkaju pa lewaj staranie. Niekalki woś užo dzion wystukwajučy abecedu na ścianie wiaduć z saboju hutarki. Nia bačyŭ jašče Babyl, chto jon toj wiazień-susied. Wiedaje adno, što Biełarus, dy nia z partyi. Prywiaźli ŭsiaho niekalki dzion. Piaršak widawočna, chacia bojki, bo skiemiŭ adrazu ŭsie chitryki, jakimi karystajucca wiaźni, kab mieć mahčymaść znosinaŭ. Na rabotach jaho nia było. Chacia tamaka wielmi sroha zabaraniajecca źwiačawańnie, adnača, prynamsia było-b widać, chto jon hetki. Babyl zapasočwaŭ podstup niejki, dziela taho chacieŭ akančalna siańnia dahawarycca. Čučkaju[12] palca stuknuŭ raz, potym paždaŭšy, pawodle ŭmowy, jakuju byli z saboju zrabiŭšy, — jašče dwa razy. Adkazu nia było. Iznoŭ probawaŭ i jašče j jašče. Nia wiedajučy što j dumać, pakinuŭ u kancy. Hadzińniki miastowyja, jakich u načy było čuwać, adzwanili dwanaccać.

VII.

Karotkija nočy ŭletku. Karaciejšyja jašče dla našaha sielanina jak dla kaho. Uletku nie adpačynie, chiba, kryj Boža, niehadź wialikaja, što chočučy nia chočučy a z chaty nie kraniešsia. A tak dyk jon, byccam rupliwaja pčalinka ci muraška, kidajecca zaŭsiody. Nawykaje za henych niekalki miesiacaŭ haračych ustawać adnačasna z sonkam a kładawicca šmat paźniej za jaho. Felka, chaj i mały rabotnik u chacie, ustawaŭ jak usie. Schapiŭsia dziela taho ranicaju, kali j nieba było paławoje a ŭ kamorcy ledź byli widawočny ćmiannyja abrysy znadabbiaŭ. Cišynia ŭsiudy taja samaja, što j učora. Hlanuŭ na Babyla. Twaru nia widać, śpić jašče, bo dychaje supakojna. Paprabawaŭ zapluščyć wočy, kab padramać. Ničoha nia ładziłasia. Jany samyja raspluščwalisia, prynukajučy haspadara swajho zhadzicca z tym, što para ŭstawać. Raźwidnieła ŭžo bolš. Z swajho łožaka hlanuŭšy da Babyla, bačyć, što toj jašče j ciapier ani dumaŭ kab kratacca. Zwany światyni niejkaje zyki swaje daniaśli na chwalach pawietra, što swabodna za woknami hojdałasia. „Nu musowa ŭžo ŭstawać!“ — padumaŭ Felka, pačuŭšy ich. Ustaŭšy doŭha kściŭsia, potym stanawiŭsia na kaleni, łobam schilaŭsia da podu kamorki, biazupynna kściŭšysia. Maliŭsia ŭznoŭ. Miesta, jakoje widawočna pračychałasia, hudzieła, huki jaho lacieli da wiaźnicy. Niapryciamnyja jany byli wiaźniu. Čuŭ ich dy nia nadta źwiartaŭsia tudy dumkami. Končyŭ malicca, a zhledziŭšy ŭ dalokaj wysi kosku soniejka, załunaŭ dušoju nad chataju, nad rodnymi; padumaŭ, jakoju karysnaju im budzie siańniašniaja pahoda, padumaŭ ab Ściepkawi, što robić toj, ci spadziajecca, dzie jon ciapieraka…

Knižki, što horbaju lažali na ŭsłončyku Babylowym, pryciahnuli źniačoŭku wočy. Wierchniaju była čyrwonaja knižyca, dawoli wialikaja. Felka bačyŭ šmat knižak, budučy niekalki razoŭ u mieście, adnača, praŭdu kažučy, mała ich čytaŭ. Hramatnym byů dobra. Na klirasie bywała čytaje lepš za dziaka. U chacie dawoli čytaŭ, dy heta usio knižki nakšaha zawodu. Dziedka mieŭ u šafcy u pokucie roznyja, najbolš taŭstyja, u ahortkach iz skury cialačaje. Litary tamaka wialikija, strojnyja, razmalawanyja. Usieńkija knižki światyja. Adnaje dyk Felka nijak nia ciamiŭ čytajučy, chacia patraplaŭ i pa rasiejsku j łacinskimi litarami. Dziedka kazaŭ, što heta byccam knižka, jakuju jahony jašče pradzied dastaŭ ad palaŭničaha karaleŭskaha, kali karol pryjaždžaŭ na palawańnie. U knižcy toj ab usieńkum pakazana, pačynajučy ad časiny, u jakoj Boh paklikaŭ da istnawańnia suświet, a kančajučy prapawiedniami budučyni. Dziedka — na što byŭ wučany — j to nie patraplaŭ pa joj čytać. Tolki čuŭ jon ad swajho dziedka, a tamu baćka pierakazwaŭ źmiest knižki.

Była jana ŭ wialikaj pašanie kolki wo ŭžo nie hadoŭ, nie dziesiatkaŭ hadoŭ, a stahodździaŭ. Jaje woś tolki Felka nia moh pračytać. A tak wiedaŭ Ewanhielle, Apostałaŭ, Historyju Staroha Zakonu, Žyćcieapisańnie światych ludziej dy jašče šmat jakich. A hetkich woś čyrwonych, maleńkich, jakija bačyć u Babyla, nia čytaŭ. Nie dawiałosia niejak. Hazetku kali nikali jašče pračytwaŭ, dy ničoha tamaka nia moh zhledzić karysnaha dziela dušy ci rozumu. A dziedka dyk bywała, zhledziŭšy dzie nadrukawanyja šyrokija bałonki, pluje, kažučy, što adno blawuzhańnie ŭ ich. Ab Bohu ničoha, ludziej nia wučać, jak rabić, kab lepš było, a łajucca adnyja z adnymi, ci čaŭpuć niawiedama što. Dyk nie patreba nam čužoje źwiahi, z swajeju nia ŭchodacca! Lepš čytaj ty, synku, ab światych, tamaka krynica praŭdy, tamaka nawučyšsia zmahacca j baranicca ad spakusaŭ, pieramahać złybiady j biazdolle.

Pasłuchmianaść, pašana Felkawa da ŭsiaho, što dziedka kazaŭ, biez-zakidnymi byli. Dyk dziela taho nia imknuŭsia da knižki. — Kab wielmi chacieŭ, dyk mieŭ-by ich. Čuŭ jon, što pa wajnie ŭžo niejak byŭ pryjechaŭšy Janka Tumaščykaŭ z Zawaratniaŭ, a knižak nawioz z saboju, što choć u drabi zaprahaj, kab zabraci ŭsieńka. Naładziŭ u swajej chacie bibliateku j achwotna dawaŭ kožnamu, chto tolki chacieŭ. Byli j z miastečka chłapcy, što pazyčali; kazali, što wielmi dobryja. Felka nia rupiŭsia, nie śpiašaŭ, kab chutčej, pamiatujučy na hutarku dziedawu. I tolki ŭčora nowy znajomy kazaŭ z pašanaju ab knižkach, a toj sielanin dyk z niejkaju byccam nabožnaściu hawaryŭ ab ich. Mahčyma, što heta biełaruskija, a jany-ž buduć nakšymi za tyja, zahany na jakija čuŭ. Idučy pacichieńku, kab nia zbudzić Babyla, Felka kranuŭsia pa čyrwonuju knižycu. Na ahortcy čornymi litarami napisana: „Historyja Biełarusi“.

— Aha! ja dobra ciamiŭ, heta bielaruskaja knižka — i cichieńka prysieŭšy na siańniku razharnuŭ bałonki.

Niama wiedama, čamu ŭ Babyla była taja historyja. Jon sam nia wučyŭsia, bo nawytarany byŭ dobra u minuŭščynie biełaruskaj. Najchutčej, što trymaŭ jaje dziela ŭsiakaje nahody, spadziajučysia woś na hetkich ludziej, jak Felka, jakim drukawanaje słowa biełaruskaje ŭ nawinu. Historyja była napisana mowaju nia chitraju, prostaju; padziei kolišnija, pakazanyja ŭ joj, manilisia hetkija bliskija, swaje zusim. Felka, pierahortwajučy adzin listok za adnym, spyniŭsia na bałoncy, dzie pračytaŭ „swarki relihijnyja, jak adna z pryčynaŭ zaniapadu Biełarusi“. Až wočy jamu zabliščeli. Prahawita ŭsmoktwaje ŭ dušu pajmo sabie wiadomaje, nia čužoje. Jak jon zdaśledwaŭ henuju balačku sam u miastečku na žycharach, na susiedziach swaich! Z knižki bačyć, što heta nie ŭ piaršyniu madzieje nia tolki miastečka, wioska ci pawiet, a j wialiki šmat milijonny narod ad hetkaha padzielu, zmahańnia relihijnaha. Staćcia pakazuje, što była kaliś ščaśliwaja para ŭ našaj staroncy, kali nijakaje kałatni z henaha boku nia było, ŭsieńkija mieli adno wierawyznańnie, bačyli nad saboju adnaho Boha-Ajca i taja para była słaŭnaju, heta była para mahutnaści šyrokaje Biełarusi. Adnača, ci z pryčyny prawinaŭ narodu, jahonaje niachajnaści, ci dziakujučy warožym imknieńniam susiedziaŭ, ci mo‘ zahadam losu — namianowana było narodu biełaruskamu padzialicca ŭ halinie pieršaradnaha značeńnia, ŭ halinie najbolš dziejnaha jahonaha žyćcia. Padzieł pakinuŭ za saboju wializarnyja wypłady a ŭsio niaśčaściem biazdolnamu j biez taho narodu. Dzie praŭda, ci samo zjawišča padziełu wierawyznańniaŭ było pryčynaju zaniapadu Biełarusi, ci tolki zmahańnie było pahanaje niawiedama! Padzieł tarnujecca nia tolki da našaje ziamielki, heta pytańnie suświetnaje. Jość i inšyja narody, jakija cierpiać nia mienš za Biełaruś z pryčyny swarak wierawyznańniaŭ. Sławency i Charwaty — adno plemia, adzin sucelny kaliś narod, dziakujučy warožaści, u jakoj ich uzhadawali, dziakujučy dziejańniu na ich roznych kulturaŭ, dziakujučy chitrykam roznych dziaržawaŭ, jakija imknulisia, kab ich z saboju paswaryć, — zabylisia ab swajej bratniaści, zabylisia, što jany halinki adnaho kamla. I woś, kali ciapier sustrelisia pad adnoju strachoju dziaržaunaju, dyk śpiarša byli kryšku čužymi adnyja adnym. Apynulisia-ž u adnoj dziaržawie, bo samyja chacieli taho. Kroŭ klikała, nakazwała im złučycca, nie badziacca kožnamu apryčna, kali worahu chutčej i lahčej pieramahčy. Pasłuchmianyja kliču krywi, najmahutniejšamu zahadu, mahčymamu ŭ čaławieka, strusianuli z siabie hidkuju wopratku niapryjaźni, nakinutuju im čužyncami, ščyra adčynili swaje sercy j chutka, nia hledziačy, jak kažuć, na roznyja kultury, zdaśledwali ŭ sabie, što jany braty nieadrodnyja, što duša ŭ ich adna, što mowa u ich amal nia taja samaja, a što Bohu molacca pa roznamu, dyk hetaha za mała, kab ich paswaryć.

Nawywarat, treba, kab adhetul wyraśli kałaski budučaha pierawiasła, jakoje jašče stulniej, jašče lepš z saboju złučyć. Niemahčyma, kab zaŭsiody istnawaŭ toj padzieł, taja warožaść pamiž ludźmi, jakija, praŭdna, ščyra Boha kachajuć, jakija imknucca nie da swaje karyści sobskaje, wuskaje, małoje, a hladziać daloka prad saboju, — dyk niemahčyma, kab chryścijanie nie zhawarylisia kaliś z saboju. Prydzie, biazumoŭna budzie taja para! Tyja narody, jakija byli pakryŭdžany najbolš henaju baraćboju, jakich swarki dzialili na warožyja častki, u pieršuju čarhu paklikany cierabić šlach da lepšaje pary. Jany spaznaŭšy na swaich hrudziach błahoje — skinuć jaho, złučyŭšy warožyja sabie stany. Heta ichniaja wialikaja zadača j adstupicca ad ździejśnieńnia jaje im niemahčyma. Kali padzieł, swarki byli pryčynaju zaniapadu, dyk ciapier zhetul budzie ichniaja sława, mahutnaść duchowaja a potym i fizyčnaja, bo adno wypływaje za adnym.

Pamiž usimi narodami narod biełaruski najbolš wyznačajecca swaim miesijanstwam na niwie zmahańnia za jednaść wierujučych. I chacia dziejačy adradžeńnia biełaruskaha świedama nie ŭjaŭlali mety ich cikawańnia, abchopliwajučy swaim wokam wyklučna tolki ideju adnaje Baćkaŭščyny, adnača niaświedama jany jšli šlacham daŭno ŭžo pradbačanym Prawidam, bo narod sam u sabie nie apošniaja meta, a šlach da najwyšejšaje mety prachodzie praz nacyjanalny ideał, zychodzicca z im.

Woś što, wyčytaŭ Felka ŭ raździele ab swarkach relihijnych. Źmiest heny nia tolki jaho zachapiŭ, što nia, čuŭ jon, jak wiaźnica ŭžo pračychnułasia, nia čuŭ homanu ŭ budyninie j za waknom, nia bačyŭ utałoplenych wočaŭ Babyla. Toj daŭno nia spaŭ, nia krataŭsia adnača pazirajučy na Felku. Sam daloki ad fanatyzmu ci relihijnaha, ci nacyjanalnaha, ci jakoha inšaha adnačasna j škadawaŭsia dziela hetaje pryčyny j byŭ zdawoleny. Škadawaŭsia, bo wieryŭ, što tolki wiera ślapaja ŭ adno niešta strymliwaje ad raschistanaści j jość zarukaju pieramohi zmahara j jahonaje dumki. Tolki z hetkaju wieraju ludzi pakinuli pa sabie wypłady swaich dumak, dziejaŭ. Byli daskanalniejšyja za ich, mahutniejšyja rozumam, dužaściu cieła, a minuli, nichto ab ich nia pamiatuje, nia čuwać, kab trywali ichnija namiery. Pačynali jany wialikaje, światoje, a spynialisia, dziakujučy tamu, što nadumalisia doŭha, ci treba im rachawacca z adzinkami, ci majuć prawa karystacca čaławieckim žyćciom. Fanatyk mo’ krychu j anarmalny čaławiek, adnača patreba hetkich wialikaja. Fanatyki jšli kaliś za Chrystusam, fanatyki hnili pa rymskich wiaźnicach, ichnija kości chrumščeli ŭ zuboch dzikich źwiaroŭ u cyrkach sprakawiečnaha miesta. Fanatyki jduć za Mahametam, struswajučy kulturaju j cywilizacyjaju Eŭropy da samych padwalinaŭ. Fanatyki wystupajuć u kožnaj nowaj prajawie žyćcia, jany swaim ducham a padčas i krywioju padliwajuć zaśmiahšuju rallu, kab potym zierniaty imi siejanyja strojna krasawali. Hetkija fanatyki rabili rewalucyju francuskuju, šmat inšych paśla jaje, hetkija-ž fanatyki nadumali skałychnuć, razwarušyć huščar biełaruski. Ludzi chałodnyja, nie haračyja —nikoli nie padumali-b ničoha takoha. Na chałodny rozum, chto nie spałochaŭsia-b iści ŭ narod, budzić jaho, pakazwać nowuju budučyniu, kali toj spaŭ tolki stahodździaŭ, kali toj stahnaŭ i puch ad hoładu!… A jany jšli, karmili strawaju duchowaju, wieručy, što časta biaz chleba čaławiek pražywie, a biez taje strawy zmadzieje.

Byŭ zdawoleny adnačasna što nia było ŭ jom fanatyzmu, bo wialikšaja adkaznaść na ludziach biazchistanna wierujučych. Jany adkazwajuć nia tolki za siabie, a za ŭsich, kaho prydbali jany dziela dumki swaje. Fanatyk časta niamiły radni, siabram, bliskim ludziam. Jon žorstki, nie ahladajecca na nikoha, latucić zaŭsiody ab dumkach swaich.

Babyl pazirajučy na Felku, biaz daj pryčyny zdajecca, zhledziŭ u jom fanatyka. Wysokaja postać, chudy, niewialičkija wusy z barodkaju, hłybokija, ciomnyja, mała biełaruskija, wočy rabili z Felka čaławieka nia štodziennaha. Brywo adno zychodzicca z adnym i kali namorščyć jon łob — dyk sapraŭdy niama što dziwicca z tych dziaciej. jakija hałasili, bačučy jaho kala carkwy. Mała chodziačy pa paletkach, nie zahareŭ ad kasul sonka j biełaja, ćmiannaja skura rabiła chutčej z jaho žychara miesta, intelihienta, čymsia wiaskoŭca, sielanina.

Ciapier, kali jon čytaŭ, kroŭ husta pamalawała jamu ščoki, wałasy adharnuŭ nazad, wočy bliščać a wusny warušacca j ad usiaho čutnaja dužaść. Hetki — kab stanuŭ pierad natoŭpam — dyk nichto nie ŭstajaŭ-by. Pryradžony pawadyr, jak bywajuć pryradžonyja mastaki, pieśniary. Babyl tolki dziwicca z jaho małoje hutarliwaści, chacia j heta mahčyma nia swarycca z ahulnym charaktaram fanatyka, čaławieka, jaki abo dumaje, abo zahadwaje.

— Ci wiedaje jon ab swaich talentach? — dumaje Babyl. Jaho nielha tak kinuć. Knižki lubić, dyk dobra. Ab čym heta jon čytaje z hetkaju prahawitaściu? Jon zdajecca z relihijnych, a ŭ mianie ničoha niama… Dobry dzień! hramadzianin.

— Dobry dzień! dobry dzień, panočku! Wybačajcie, što biaz wiedama skarystaŭ z wašaje knihi. Nudna, bačycie, było siadzieć biez raboty, a ŭ nas u chacie raniej ustajuć, čymsia tutaka.

— Ničoha, ničoha, kali łaska! Usie knižki wašyja, — jakija schočacie, tyja j čytajcie. Mo’ supolna padbiarom, jakija wam buduć karyśniejšymi dy cikaŭniejšymi. Wy jakija achwatniej čytali-b?

— Ja woś hetkija, jak u mianie. Kolki razoŭ ja sam dumaŭ ab wunii, kolki my pierahawaryli z dziedkam, a nikoli nie dadumaŭsia da taho, što tutaka napisana. Jakaja praŭdninia, jak lohka, dobra, ščaśliwa było-b, kab ščeźli praklonnyja swarki, kałatnia kaścioła z carkwoju, susiedziaŭ adnych z druhimi! A ŭ knižcy woś pišuć, što kaliś pry jednaści była slaŭnaja para Biełarusi, dyk i ciapier budzie toje samaje. Kab tolki ludzi ściamili, kab padumali, što niemahčyma hetak žyć, jak my žywiem.

— A hawaryli wy z kim z ludziej ab henym pytańni j što jany adkazwali?

— Hawaryć ja hawaryŭ, dy mała z kim. Ściepka, Juljan, jašče niekalki čaławiek, a z katalikami nie dawodziłasia. Ad taje pary asabliwa, kali wyšła taja nahoda z carkwoju. Dy skul byŭ-by ŭ mianie rozum, kab hetak składna dy pryhoža pierakazać usieńka! Sam ja časta dumaŭ, spaminajučy słowy dziedkawyja, adnača wychodziła ŭ mianie niejak pa durnomu. Wiedaju j ciamlu, što jość błaha ciapier, što treba, kab było jnakš; prydajecca mnie, što lek niejki na henyja. balački treba znajści — a jak, dzie jaho šukać — nia wiedaju… Woś i nia dumaŭ, što inšyja ludzi cikujuć ab tym, čym i ja, dy jak razumna!

Ci ŭ wašych knižkach z taje wialikaje torby pišuć tak, jak u henaj historyi?

— Pytańnie padziełu wierawyznaŭčaha, pahlady na henaje zjawišča ŭ Biełarusaŭ, nastolki žywoje, nastolki balučaje, što hutarki ab jom iduć biaskoncyja, — adkazwaje Babyl. Skolki adkazaŭ, stolki j pahladaŭ. Adnača zwažna prasačyŭšy piśmienstwa z henaje haliny, zdolajem zaciemić dwa asnaŭnyja pahlady, byccam dwa prociležnyja łahiery. Adnyja bačać u padziele krynicu zaniapadu Biełarusi, nat’ jaje dziaržaŭnaści supolnaje z Litwoju, a potym i zaniapadu nacyjanalnaha, dziakujučy rastruscy paasobnych stanaŭ narodu, akančalna ździejśnienaj u wunii. Kab nia było padziełu na zachodni kaścioł i ŭschodniuju carkwu, nia było-b wunii, nia było-b taho raźmiažawańnia narodu na sialan-mužykoŭ z ichniaju „mužyckaju“ wieraju — wunijaju i na wyšejšyja stany, jakija padzialilisia pamiž Uschodam i Zachodam.

Inakš zusim zahladajucca druhija. Padzieł, pawodle ich, heta taŭro (klajmo) wyšejšaje, wialikaje roli, dzie pakažuć siabie słaŭna Biełarusy. Mahčyma, što časowa padzieł byŭ krynicaju časowaha zaniapadku Biełarusi. Budzie nakšaja para, kali čmut, što napaŭ ciapier na ludziej, prapadzie, kali pakinuć jany hryźniu pamiž saboju, kali źwiernucca da tajnicaŭ dušaŭ swaich i adtul wykapajuć usiemahutnyja zierniatki kachańnia adnyja druhich, dyk tady woś, jak zdańni pomirsnyja, ščeznuć u pieršuju čarhu swarki wierawyznaŭčyja. U pieršy čarod i wystupiać tutaka Biełarusy — supolna z druhimi narodami, što adnolkawa cierpiać z nami, i hołasna skažuć prad świetam usim: „Dawoli wam užo, pakińcie źwiahliwaje zmahańnie hryźniu! Pahlańcie na nas, my — dokaz žywy šlachu, praŭdy na jakom niama ani zwańnia. Chrystus inakš apawiaščaŭ. Kińcie swarycca, bo mo’ ŭžo niedaloka taja časina, kali pawarotu niama ŭžo nazad“… Šmat inšaha skažuć jašče jany, a akančalny wywad z dumak ichnich, što jakha padzieł kolišni źjaŭlajecca zarukaju budučyni świetazarnaje Biełarusi. Usie narody spaznajuć, što praŭdu kazacimuć im Biełarusy, a spaznaŭšy heta — ŭbačać toje mora ślozaŭ, krywi, jakoje wyliŭ naš narod, daśledujučy na sabie prajawy złybiadaŭ, biespatolla — nia sobskaha, swajho, a ahulna čaławieckaha, supolnaha ŭsim ludziam, pakul nie nastanie nowy ład.

Dyk woś ubačać heta ŭsie tady dy schočuć addziakawać nam — mučanikam. I staniem my z apošnich užo na hetym świecie pieršymi. U henych knižkach wy najdziecie pamianionyja pahlady. Jašče treba wam adno skazać. Nia hledziačy na wialikaje razychodžańnie ŭ pahladach, jość u henych ludziej i niešta supolnaje. A henaju supolnaściu budzie mianoŭna wiera, što pačatnym lekam na našuju balačku nacyjanalnuju, lekam biazumoŭna hajučym — heta zabyćcio na toje, što nas swaryć, a dumka ab tym, što nas łučyć. A łučyć nas supolny kamiel — narod, z jakoha my ŭsie biaz roźnicy wierawyznańnia, hledžańnia palityčnaha ci partyjnaha. Dziela hetaha ŭ praktyčnym datarnawańni henych, roznajakich pahladaŭ nia budzie kałatni. A heta wielmi wažna. Čaławieka cana nie z taho, što jon dumaje, a z taho, što j jak jon dzieje.

Bačycie tady, hramadzianinie, jak žyćcio ŭ swaich prajawach krucicca, krucicca — a bačyš niešta zusim, byccam, niespadzieŭki wychodzić. Adnača nia tre’ wieryć, što jość tutaka niešta niespadzieŭki. Wiedajcie j zaciemcie dobra ŭ haławie, što ŭ žyćci ŭsieńka ad pačatku da kančatku lohična, zaŭsiody adno wypływaje z druhoha, jak heta kažuć u nas na wioscy, „što pasiejaŭ, toje j nažaŭ“. Tutaka znača adnyja z swajho hledzišča, druhija z swajho hledzišča apynulisia pobač z saboju, a kali dawiadziecca mnie wam pierakazać, — trecija z nakšaha jašče zusim hledzišča apynulisia pry narodzie. Dyk znača narod, huščar sialanski — woś pieršaja zadača dziela ŭsich. Narod źjaŭlajecca supolnym pamostam dziela ŭsich ludziej, roznajakich napramkaŭ, jakija tolki dumajuć ab karyści ci prosta našaha siarmiažnaha harapašnika, ci mo’ ahulna ab lepšaj budučynie dziela ludziej. Treba, kab narod strusianuŭsia, skałychnuŭsia, treba, kab jon prasiak naskroś dumkaju kachańnia swaje ziamielki, nia tolki taje, što bačyć na swaich paletkach, a ŭsiudy, dzie tolki huki našaje mowy łunajuć. Hetaje kachańnie złučyć ich, pad hetym kachańniem schawajecca protchla (propaść) wypładžanaja padziełam wierawyznaŭčym, hetaje kachańnie budzie adnačasna zarukaju pazornaje budučyni Biełarusi, ab čym latuciać, jak ja tolki što pierakazwaŭ, šmat chto z Biełarusaŭ…

A pakul-što wybačajcie, mnie treba ŭžo za rabotu, a to bačycie zwončyk užo ścišaŭ i ŭsie wychodziać.

Za swajeju hutarkaju Felka z Babylom paśniedali j nia zhledzili, što ŭžo hadzin dźwie minuta. Felka zabyŭšysia na ŭsieńka z zachapleńniem chacieŭ-by ŭsłuchacca na hetkija hutarki biaskonca zdajecca. Babyl adnača, chacia i sam pačyrwanieŭ ad usiaredzinnaha chwalawańnia, widawočna zakranutaja tema i jamu samomu była wielmi žywoju j piakučaju, adnača pamiatawaŭ na paradak wiaźnicy. Zašmat jon žy=i u joj, kab zabycca.

— Dyk bywajcie pakul-što zdarowyja, — kaža da Felki. Pakul was śledawaciel nia kliknie, dyk wam nielha wychodzić na rabotu. Dy wy tolki što z wioski, ad was pachnie jašče calinoju ralli, pachu paloŭ i krasak chopić wam jašče, pakul zasmokča niešta ŭ sercy, kab choć hlanuć na dreŭka, kab dychnuć choć raz wolnym pawietram. Wy nia sumujcie, pačytajcie niešta. A tamaka prydu, dyk abhaworym, što adkazwacimiecie śledawacielu. Chacia mo’ jašče pzydziecca wam čakać, pakul kliknie jon. Ja woś siadžu, siadžu j usio niejak kanca jašče niama, a byŭ u jaho adzin raz tolki.

Tutaka klučnik rasklučyŭ dźwiery, adčyniŭ ich, uziaŭ kružyki, što byŭ pryniosšy ranicaju z harbataju, i braznuŭšy pašoŭ niedzie z Babylom.

VIII.

Holskija kroki ścišali ŭ prachodzie, nastała cišynia ŭ kamorcy Felkawaj, byccam u toj światyni, kali światar dzieić najwialikšuju z Tajnicaŭ na ziamli. Aniwodnaha zyku nia čutno. Tolki ŭ dušy Felkawaj, u jahonym mozahu płojmami mitusiacca dumki, słowy tolki što čytanyja. Wiek dumaŭ-by, nadumlaŭsia-b a nikoli hetak jasna, prazrysta nia bačyŭ-by ŭsiaho, jak ciapier. Toj Babyl byccam z jakoha wyšejšaha zahadu pakazaŭ jamu, dzie praŭda, dzie sapraŭdny šlach, na jakom mahčyma ździejśnić usie najbolš patajnyja latucieńni, najharačejšyja imknieńni da ščaścia našych bratoŭ. Felka ŭjaŭlaŭ, što ŭsieńkija błahoćci našych ludziej źjaŭlajucca wypładam taho, što zabylisia jany na Boha, — a zabylisia najbolš dziela taho, što wieryli byccam u adnaho, a adnačasna byccam Boh adnych byŭ niejkim nakšym čymsia druhich. Najbolš na ździŭ, što światary, pastyry, što wiedajuć najbolš ab Bohawi j Jahonych Tajnicach, škielać z abradkaŭ druhich dy łajucca jašče jak. Felkawi samomu dawiałosia niekalki razoŭ čuć u kaściele hutarku z ambony, što jaho wierawyznańnie niejkaje byccam pahanskaje.

Nia tre’ dziwicca dziela taho, Felka dobra ŭjaŭlaŭ heta, što ludzi, kali i mieli kali haračejšuju naturu da Boha, dyk ciapier paastywali: „Dzie taja luboŭ da čaławieka, dzie tyja dobaradnosiny da ŭsich, ab jakich tolki što čytaje z ambony iz Ewanhiella, kali praz niekalki časin pačynaje „chryścić“ z apošnich słoŭ tych, što inakš krychu molacca da taho samoha Boha?!“

Jarkaja supiarečnaść, a adtul i sumniwy ŭ tych, što dumać umiejuć a ŭ wahromnistaje balšyni niejkaja nieachwota da światyni, bo ad jaje jdzie biazupynna taja rastruska ŭ narod. Susiedziam niemahčyma čuracca adnym adnych a jdzieš u światyniu, dyk usiaho tam pačuješ, a potym užo chočučy nia chočučy zapasočnaść i astajecca ŭ sercy.

Dyk woś dziela čaho stałyja haspadary, što nikoha ani na adno kalwa nie pakryŭdzili ci abmanuli, zusim nia chočuć ničoha supolnaha mieci z duchaŭnikami-pastyrami. „Chaj ich bura zaciarušyć, hadaŭ hetych, kaža časta stary Klim, dziela ich niama jak Bohu pamalicca. Pajdzi ty ŭ światyniu, dyk bolš z saboju jašče hrachoŭ pryniasieš. U našaj wioscy nikoli nie pačuješ hetulki praklonaŭ kolki tam… A ŭsie fanabarystyja, hanornyja, z prostaju mowaju da ich nie padychodź, a hrošy za prosty chleb dy iz prostaje ruki dyk dziaruć, što najbolš! Bačyš ich! tutaka dyk prostaje, mužyckaje im nie śmiardzić! Pakul u ich dy nia pierainakšycca ŭsieńka, dyk ani raz nie pajdu ŭ światyniu! A što nia schočuć mianie adchaŭturyć z światarom, dyk nia treba. Dobryja ludzi jość jašče pakul što. Zaniasuć, adpiajuć, ziamlicaju prysypluć, dobrym słowam pamianuć dyk i dawoli. Cuŭ ja, jak heta niadaŭna chaŭturyli Michałka Jacwiskaha. Chaj tamakaj nia było świetaroŭ, a mnie prydajecca, što jon chutčej Boha bačycimie, čymsia ŭsie hetyja duchaŭniki, A ŭsio dziela taho, što byŭ jon čaławiek Božy, žyŭ pawodle zahadaŭ Bohawych, nie swaryŭ nikoha, nia ŭwodziŭ nijakaje kałatni…“

Šmat hetkich hutarak pačuŭ-by chto stanuŭšy paza wuhiellami. Hetak u stałych. A maładyja, moładź? Tyja dyk nia majuć kali dbacca kala hetkich razwažańniaŭ, kałupacca ŭ marach dy sumleńniach swaich. U światyni ničoha karysnaha jany nia čujuć, prykładu nia bačać, a što złučwo krywi ŭ ich jašče mahutniejšaje za ŭsie počawy, dyk i nie hladziać na słowy duchoŭnikaŭ. Toj swaje, a jany swaje. Jany bolš chodziać, jak kažuć malicca. Niama tamaka malitwy a tolki cikujuć, kab patałopicca na dziaŭčat dyk tak tabie paškielić.

Usieńka heta zdaŭna wiedaŭ Felka, najbolš usie ab hetym i było ŭ ich hutarki z dziedkam. Tolki leku jon nia bačyŭ pieradom. Usieńka ŭ jom ćmiana mituryłasia a tutaka ŭčora jamu raspluščylisia wočy, a woś siańnia adna hutarka z Babylom adčyniła soniečny šlach pierad im u budučynu świetazarnuju. A šlach toj idzie praz narod. Biez narodu ździejśnieńnie niemahčymaje, dyk „Daj Ty mnie, Boža, malicca — kazaŭ stanuŭšy na kaleni dy hledziačy praz wakienca na kusok nieba, — daj mnie hetulki dužaści, uporystaści, kab zmoh ja, choć kryšku pamahčy narodu swajmu wočy raspluščyć, spaznać siabie samych. Pamažy nam, Boža, kab ščaśliwaja Twajho Waładańnia para chutčej nabližyłasia da nas, a kab my chutčej uwajšli na pućcio žyćcia nacyjalnaha, bujnaha, šyrokaha… Kab chutčej ščezli ŭ nas kalatni, swarki biazpynnyja… Kab u nas brat lubiŭ brata a nie latucieŭ jak paškodzić jamu… Kab my nie zmadzieli ŭ zmahańni… Kab pieramahli my worahaŭ našych wialičynioju kachańnia narodu, metaj swaich… Daj, o Boža, kab nia spynialisisia my ani na časinu ŭ imknieńni swajom! My-ž wieraju słužyciniem Tabie, zahady Twaje zaŭsiody ŭ pamiaci miecimiem…

Z henaha dnia pačynajecca nowaja para ŭ žyćci Felka.

(Kančatak).


  1. Ormuzd i Aryman pawodle perskich pokazak buduć bahami. Ormuzd — dobry, Aryman — błahi. Jany biazupynna zmahajucca adzin z adnym. Ormuzd daŭ ludziam dzień-sonka, kab wiasielle-radaść z imi byli. Aryman na toje samaje wydumaŭ ciomnuju nočku.
  2. pakwapiŭsia-b.
  3. Chata pry kožnaj wołaści, dzie siadziać aryštanty pa zahadu wałasnoje uprawy, ci palicejskich, pakul ich nie zawiazuć u pawiet ci inšuju wiaźnicu.
  4. miareścicca, prydajecca.
  5. Šukajuć.
  6. Miesca nad chataju, pamiž stalawańniem i strachoju.
  7. Takoje-ž miesca — tolki nad chlawami ci adrynaju.
  8. Tormaz.
  9. Wilhotnaści.
  10. Abraziec.
  11. Masštabie.
  12. Čučka — sustawy pamiž paasobnymi kaśćmi palcaŭ.