Перайсці да зместу

Carkwa, Pomsta, Wiaźnica (1928)/Pomsta

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Carkwa Pomsta
Апавяданьне
Аўтар: Станіслаў Грынкевіч
1928 год
Wiaźnica
Іншыя публікацыі гэтага твора: Помста (Грынкевіч).

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




POMSTA.

I.

Zmałku Felka byŭ inšy za rawieśnikaŭ. Maci z jaho nie nachwalicca prad maładzicami, zyšoŭšysia pad kaściołam, bo chacia jana była prawasłaŭnaja, a lepš lubiła chadzić da kaścioła, ci iznoŭ kali sabiarucca ŭ ich kudzielnicy.

— Nidzie nia bačyła ja takoha dziciaci, siostranki wy maje rodnyja! Ni jon kryčyć, jaho spawiwajučy, ci kormiačy; pakładzi ŭ kałysku — zaraz zaśnie, u načy nie pračychajecca…

— A paprabawali-b hadawać wy majho, pierabiła Katryna, susiedka, adnaho, maju, a kłopatu za piacioch! Ciapier wo z kudzielkaju ledź na chwilinku pryimčałasia. Chaj baćka pahojdaje, mnie ruki zawiali susim, chaj jaho tam…

— Nie kažycie hetak, — pačała iznoŭ haspadynia — i z swaim pieršakom dawoli mučyłasia, a ciapier padros i ničoha sabie chłapiec, narakać nielha. A woś Felka dyk inšy ad pačatku. Treba bulbu skrabać, ci wiačeru waryć, waźmu ja jaho z radnom, pakładu kala prypiečku j jon usio paziraje wočkami. Spiarša ja dziwiłasia, ci nie ślapy jon — nie dawiadzi Boža, ci što, što ŭsio hladzić raspluščyŭšysia nia mirhajučy?! Až nie, taki jon užo widać zrodu budzie supakojny, pasłuchmiany, baćkoŭ na staraść šanujučy!

— I kab wiedali wy, jakija ŭ jaho wočki! Niwodnaje dzicia nia maje hetkich. Razumnyja, prazrystyja, nu, zusim u taho dziedka Michałka, abo starca światoha, što na abrazie ŭ kaściele…

II.

Ci bahaty, ci biedny naš sielanin, ci adzin nadzieł u jaho, ci prykupiŭ jon jašče krychu za krywawy swoj hroš — adna dola ŭsich. Pracuj zmałku, pakul śmierć nia skrutaje ciabie. Hetak i Felka, ledź padros, ledź apranuŭ nahawički z saročkaju, bo datul u adnej saročaccy lotaŭ pa wulicy, dali chapunčyk jamu na plečki, torbačku ŭ ruki j puhu, kab žywinu haniaŭ, da raboty zawyk.

Felka ros pasłuchmiany, praŭdu maci kazała. Jon harodnikam nikoli nia byŭ i inšych maleńkich tawaryšaŭ nahawarywaŭ, kab čužych ihrušaŭ, jabłykaŭ ci jakoje harodziny nia brali.

— Bo heta čužoje; mama kazała, kab ja nikoli nia ruchaŭ čužoha, bo Božańka nia schoča hladzieci na nas tady, wučyŭ jon ich. I jany rabili, jak im zahadaŭ.

I ciapier achwotna jon uziaŭ pužku ŭ ruki. Chacia i maleńki, a wiedaŭ, što paświć, heta nie zabaŭlacca, a rabota. Pastuch užo pamahalnik u chatniaj družynie. Jon užo nie dziacionak, a padšparak, siabra raŭnapraŭny ŭsim za stałom, kali pasiaduć abiedać ci wiačerać. A što samaje wažnaje, — nia tre’ budzie haniać świniej na wypust, a z karowami možna pahladzieć lesu, paŭsłuchacca na jahonuju hutarku. Felka wielmi lubiŭ les, drewy, raśliny. Siadzie pad drewam, utałopić wočy na halinki j siadzić i dumaje niešta.

— Ciapier woś usio budu tamaka haniać u Padkopnyja, — dumaŭ jon, padhaniajučy sioletašniuju ciałušku, jakaja jašče nia prywykła chadzić za žywinaju.

— Skruču sabie žalejku, a mo’ dziedka zrobić u joj dzirački wo budu jhrać! Kab heta jak padładzić pad tuju ptušku, na jakuju kažuć žawaranak?! — Patraplu, chaj tolki waźmu dobruju wiarbu…

Haniaŭ jon čatyry hady, pakul padrasła siastra Mania. A potym koniaj wadziŭ paświć, ros usio wialikšy, dužejšy, patraplaŭ ihrać na žalejcy, na harmoniku nawučyŭsia pieśni piajać. Rabiŭ, što kazali, što treba kala haspadarki, toje, što inšyja, adnolka-ž inakš. Na žywiołu durnuju j to hladzieŭ, byccam, na razumnych ludziej. Kaniny, ci karowy nia biŭ — ścieražy Boh.

— Boh wiedaje j bačyć usieńka, škaduje swaich tworaŭ, dyk na što ja joj budu błaha rabić? Iłža, što žywioła biaz dušy! Čamu-ž žarabiatka, jakoha ja kliknu, hladzić, maŭlaŭ, toj dziacionak?

A drewa — ci-ž jano nia žywie?! Waźmi dubčyk addziary z biarozki, a jana ŭžo płača, trasie listočkami, šapoča niešta, narakaje na błahich ludziej, jakija abdzirajuć pryhožaść jaje, adabrać chočuć žyćcio! Treba tolki patraplać, a šmat čaho drewy pierakažuć. Jany, zdajecca, zaŭsiody adnalkowa hamaniać, a paŭsłuchacca dobra, dyk kožny dzień, kožnaja chwilina ŭ ich niešta nowaje.

Felka hawaryŭ tawaryšam časta ab swaich hutarkach z žywiołami j drewami. Spiarša škielili jany z jaho j jahonych apawiadańniaŭ, a potym razwažajučy i nadumlajučysia bačyli, što mo’ i praŭdu im kaža. Sapraŭdy-ž ničoha my nia wiedajem, skul daznacca, ci Boh Felku nie nadzialiŭ hetkimi wačyma, mozaham, što bačyć jon tajomnaści, začynienyja ŭsieńkim śmiarotnym? Bywali kaliś praroki, pakazwajučyja ŭsim, chto chacieŭ ich tolki ŭsłuchacca, jašče wialikšyja pazornaści adnosna sučasnaści j budučyni ludziej! Mo’ woś i Felka budzie hetki samy?

Stul i wialikaja pryjaźń, pašana da Felki nia tolki ad rawieśnikaŭ, a i ad starych haspadaroŭ. Jany hladzieli i zwažali jašče na spryjaznyja adnosiny Felki z dziedkam Michałkam. Wielmi-ž jany siabrawali z saboju, chacia adnamu adna naha ŭ damawincy, a druhomu ŭ kałyscy.

III.

Dyk kali pryšła taja pošaść na miastečka, što rasciarušała supakoj žycharstwa, što raskidała im ichniuju światyniu, a dziedku kliknuła na inšy świet — škadawali j kłapatalisia susiedzi bolš usiaho ab Felkawi. Toj, upaŭšy na chałodnaje cieła dziedkawaje, warušyŭ hubami biaz nijakaha huku. Nia płakaŭ jon, ślozaŭ nia widać, kab ciakli… Dy, widać, niaščaścia nia tre’ mieryć ślaźmi. Ad ślozaŭ jano taje kažuć, čym bolš ślozaŭ — tym mienš jaho astajecca. Niaroŭna adno i toje-ž u roznych ludziej prajaŭlajecca. Adzin ćwiordy, maŭlaŭ, toje kresiwa, što wykrasaje ahoń z zialeza; druhi miakki što toj wosk — paciapleje, skažyć jamu adno słaŭco dobraje, jon i pawieryć, robić, što tolki schočyć ad jaho. A tyja ćwiordyja, stalnyja ludzi nia chutkija, jany doŭha abmiarkoŭwajuć, nadumlajucca, a kali što skažuć, dyk wieryć im treba, ništo ich nie pieramoža. Biada, niaščaście im — roŭna rasa dla raślinki.

Michałka byŭ takoje parody, Felka ŭdaŭsia, widawočna, u jahonuju naturu. Uwieś narod abstupiŭ ich, hamoniać, płačuć, jenčuć i swajaki, i chatnija, j zusim čužyja, płačuć, bo škadujuć taho, chto byŭ im žywym ściaham, pakazwaŭ, jak tre’ wieryć ścierahčy spadčyny pradziedaŭ. Pałochajucca, što prapaduć zusim jany ŭsieńkija, apošni prypynak — carkwa — i taja ŭžo nia ichniaja.

Wiekawać ich hetak nie pakinuli. Najechała roznaha načalstwa, uładaŭ, pačalisia dopyty, chto, dzie, kaho buntawaŭ, kab carkwy nie dali raskidać, chto namaŭlaŭ usieńkim siudy sabracca?! Hladzieli j Michałku, ruchali, kazytali, dumajučy ačuniać jaho jašče. Dy dzie tam, užo i pachaładzieŭ jon čysta.

Ničoha nie dapytali, ničoha nie pačuli ab buntaroch, bo nia było ich. Ludcy strywožylisia, čujučy, što namianawali im hetkija dumki — imknieńni. Jany pryšli, bo serca klikała, duša ščamiła ad boli, pačuŭšy niebiaśpieku carkwie. Tamu ŭłady pajechali, zabrali charuhwi, abrazy paraskidanyja, kryžy pałamanyja, skłali ŭsieńka na churmanki; ślozy paciakli prysutnym, apošnija spadzieŭki prapali na mahčymaść lepšaje pieramienki… Stajać la cieła Michałkawaha, hladziać na biednuju, čornuju światyniu j čornaja, biespraświetnaja imhla, maŭlaŭ, atulaje ich z usieńkich staron…

IV.

Zrabili chaŭtury dziedkawi; samyja, što ni na jość pawažanyja haspadary niaśli na mahiłki, biez duchoŭnika, z malusieńkim kryžam na pieradzie tolki, z chaŭturnymi piajańniami susiedziaŭ, dy susiedkaŭ. Na’t Felki nia było, zaniadužaŭ, zusim jon zniamoh ad chwiliny śmierci, lažyć u dziedkawaj kamorcy i hledziačy z wačoŭ dumaje napružanna ab niečym, usieńki łob pakremzany razorkami, jakija schodziacca dy razychodziacca, što toje zbožža krasujučy, kali jaho wiecier skałychnie.

Zwany nie zwanili na tych chaŭturoch, adnolka-ž rospač hetkaja łunała nad hramadoju, što prapuskała naŭca, što ni sonka jasnaje, haračaje, ni pawietra pachučaje ad krasak wiaśnianych, maładych, pachučych, ni zhuki ptušak, cilikajučych u drewach, kustoch ništo nie mahło spynić žachu, jaki kinuła śmierć. Nichto nia wiedaŭ, skul toj pomirs, čamu jon! Nichto z ich nie pałochaŭsia za Michałkawaje budučaje, zaświetnaje žyćcio, dy nichto ahułam śmierci u našych ludziej nie pałochajecca. Žyćcio ichniaje skrypučaje, balučaje, pahlad na Boha — baćku staroha, nia chutkaha dy razwažnaha, jaki j zhladzieć nia schoča na prawiny siarmiažnaha narodu, sapraŭdy-ž wielmi ŭžo jany maleńkija — usieńka klikała chutčej spadziawacca palohki ad śmierci. Dziedka, wiedama, światy, kamu ŭ čym jon sahrašyŭ?! Jakija-ž u ich hrachi mahčymyja! Najbolš, kali ŭharecca u čužuju pałosku, ci spaświć kamu zbožža, ci paswarycca biez niama pryčyny, ci žanki pakryčać adna na druhuju! Dy jakija-ž heta hrachi j to z niarozumu najbolš! Durny čaławiek pakul padumaje, abmiarkuje, pakałupajecca ŭ sumleńni — dyk zrobić, skaža niešta.

Nie — nie spałoch za budučynu zaświetnuju byŭ pryčynaju pomirsu, a taja wiera hłybokaja pa wioskach našych, što Boh daje duchaŭ swaich ludziam i pakul tyja z imi — ścierahuć ad lichoha, a nia budzie ich — usieńkaje błahoje pačnie wyčaŭpacca. Dziedka Michałka byŭ takim ducham pasłancam Bohawym. I ludzi kściacca, idučy za trunoju, płačmia plačuć i woś zdajecca, usie jak adzin byli-b zhodnyja, kab ciapier ziamielka ich prahłynuła, kab nia bačyć ni ździeku nad saboju, ni tych błahoćciaŭ budučych…

Mahilnik byŭ niedaločki. Za pryhoračkam, kala carkwy. Nia było ŭžo lepšaha miesca naŭcom. Na pryhorku — widać i carkwu i kaścioł, kab nia zajzdrasna, značycca, było j tym, kaho chryścili ŭ kaścieli, a pachawali na ŭnijackich mahiłkach. Drewy, kraski, usialakaja raścinnaść byccam imkniecca až u nieba, hetak na wypieradki raście. A pach jaki wiasnoju, kali bez, jaśmin i kraski, nazowy jakich tolki dziaŭčaty, dy wučonyja ŭ knihach wiedajuć, zapachnuć! Zdajecca sieŭ-by i ŭ wiek nie pakinuŭ bolš taho miesca!

Złyja ludzi i tutaka pakazali siabie. Kab paśmiajacca nad ludźmi, nad ichnaju pašanaju, kachańniem minuŭščyny, usiaho pradziedaŭskaha, zahadali raskidać kaplicu mahilnačnuju, što daŭno, daŭno ŭžo stajała, z tysiaču mo’ let. Bo kažuć, što jana z taho dubu jašče, z jakoha carkwa była kališniaja wunijackaja. Carkwu tuju byli raskidali dy z jaje kaplicu zładzili.

Złyja ludzi dawaj rubać siakierami, nabrali widać achwoty, kab jašče niešta psawać, raskidać, bo maŭlaŭ, nierazumnyja źwiaraty, dawaj biarozki maładzieńkija, lipy staryja siačy, što stajali paabapał kaplicy.

Boh dužejšy za čaławieka. Worahi chacieli apahanić damawiny synoŭ swaje ziamielki, dyk Jon zatoje daŭ jašče wialikšuju dužaść i chutkaść drewam i raścinam na mahiłkach, daŭ jašče wialikšaje charstwo

Hetak dumaje adzin, druhi haspadar, hledziačy na zialonuju, hojdajučujusia zasłonu pierad imi. A zasłona samaja darahaja j bahataja, bo niama tam ničoha kramnaha, niama tam na’t ruki čaławieka, usio jak Boh zahadaŭ, jak maci-ziamielka radziła. Zasłona pierad hramadoju raschilajecca, drewy wietliwa hojdajuć hałoŭkami, byccam zaklikajučy ŭsieńkich, asabliwa-ž taho, kaho jany niasuć užo nia ŭ hości, a nazaŭsiody pakinuć. I niama ŭ ich zaklikańni nijakaje warožaści, niama na’t sumu, što woś tutaka pakinuć adnaho z lepšych synoŭ zmaharoŭ i tak biazdolnaje wielmi ziamielki!…

Nie! Sumu nia widać. Pryroda byccam lepš tutaka ciamiła j ciamić niemahčymaść zrabić niemahčymaje. Žywi pakul tabie srok, rabi što treba i skolki tolki zdužaješ, a prydzie para — nie škaduj, nie biaduj, treba tak widać. Nia twoj rozum abchopić i ŭjawić žyćcio ŭ-wa ŭsich jahonych prajawach.

Mo’ dziela hetaha j sonka zichacić chočučy, kab sumu nia było, bo dušy ciažka pačynać nowaje zaświetnaje žyćcio, kali ljecca tut hetulki ślozaŭ škadujučych jaje.

Nie mahli jany z chaŭturnikami dahukacca. Tyja ŭsie płačuć, bo woś užo i warocia minawali, woś maleniečkaja darožka, dzie ŭ poruč zdolejuć iści tolki dwoch ludziej, idučy skroź jakuju pryšli tudy, dzie pachawana družyna Michałkawa z niapamiatnych por. U samoj siaredzinie mahiłkaŭ, pobač z kaplicaju kryžy stajać, to nad paasobnymi pradstaŭnikami jahonaha rodu, to nad familijami. Stajać kryžy z drewa, kamieńnia abčesanaha, hładkaha ci zaimšanaha, takoha jakim daždžy, śnieh dy sonka zrabili.

Bolšaja ich kolkaść, a nichto z tych, što lažać pad imi pamiaci błahoje nie pakinuŭ, usie jany byli dobrymi, ščyrymi haspadarami, usie zmahalisia jak zdoleli, jak treba było za praŭdu, usie jany byli z taho kamla, što Michałka, jaki ciapier laža ŭporuč z imi, kab ždaci minawańnia biazdolla ŭ žyćci, kab kaliś pračychnucca da nowaha, biaskonca ščaśliwaha istnawańnia.

Pakłali dziedka, papyrskaŭ Panas susied wadzicaju światoju, kinuli śpiarša žmieńkami piasočku, a potym nasypali horbu wialikuju j ničoha ŭžo z Michałka, byccam, niama.

Ciapier tolki bačać, što Felki niama siarod chaŭturnikaŭ. Wočy ludziej šukajuć jaho, dzie-ž jon ciapier, kali nia z tym, z katorym byŭ samy bliski dušoju?!

V

Jon lažyć dahetul u kamorcy. Źniamoh ad zabłytanaści dumak. Dziedka… carkwa… ŭznoŭ dziedka, a nad im stražnik. Dumka ab tym, što dziedki niama, niama ŭžo zusim, nazaŭsiody kidała ŭ hetkuju rozpač jaho, što tolki heny wobraz śmierci i zichacieŭ jamu ŭ wačoch.

Haława haračaja, bliščatyja wočy nie zmanuli. Felka zachwareŭ. Minawaŭ trawień pachučy, dužajučy čerwień i poŭny krasy lipień, kali jon ačuniaŭ dobra j sieŭ na pryźbie, zwałokšysia z paścieli.

Adzin byŭ, nikoha ŭ chacie. Para takaja ŭ chlebaroba, što astajecca pry chacie tolki dzicia, staryja, dy chworyja. Usie-ž, chto zmoh, byli na paletkach. Tamaka ich bahaćcie, tamaka mahčymaść pryždać biaz hoładu druhoha leta… Tamu cišynia ŭ miastečku. Haračynia, parkaść uhamanili i kazulak, muškaŭ… Nidzie nikoha nia widać i nia čuwać.

Felka z biełym ćmiannym twaram, z doŭhimi na plačoch wałasami, z kijočkam u rukach byŭ rychtyk niabožčyk dziedka, tolki biaz siwych wałasoŭ. Šmat i čaho tolki nie pieradumaŭ, nie abmiarkawaŭ za stolki tydniaŭ, dzion wialikich, jon ležačy?! Kažuć ab tym tyja hłybokija razory-ščarbinki na łobi, na twaru, widać z tych ćwiordych wočaŭ, prad jakimi zadryžyć nie adzin hlanuŭšy ŭ ich hłybiniu, ćwiordaść, ašparyŭšysia ad pałkaści, jakaja adniekul tamaka bliščycca.

Biazsumliŭna Felka ŭstaŭ inšym, čymsia loh. Inšyja ciapier i jahonyja tawaryšy-pryjacieli, z jakimi časta źwiečawaŭsia ŭ miesiačnyja letnija nočy. Duša ŭ jaho zaščamiłasia ad boli, ad ździeku, schawałasia ŭ ćwiorduju skarałupinu niawiery ŭ ludziej, nienawiści da ich, u joj poŭna imknieńnia da pomsty, jon chacieŭ-by, kab i worahi spaznali, što było ŭ jaho ŭ hrudziach!…

Dzieja čaławieka ŭsio-roŭna, što ziarniatka zbožža. Kinuŭ adno, naraście z jaho dziesiać-dwanaccać i bolš. Pasiejaŭ chto dabro — jaho i žać i karystacca im budzie. Chto pakidaje za saboju błahoćcie — raspaŭsiudžwaje nienawiść, ciemru i toje biezpatolle, jakoha i tak zašmat. I ničoha, što siajbit błahoćcia zrazu nia bačyć: jano dušyć, žyŭcom jeść druhich, pryjdzie para i na samoha winawatčyka. Pryjdzie nia tolki kaliś — daloka, pa śmierci, nie, — wypłady swajho dziejańnia jon zaŭsiody ŭbačyć. Chaj heta budzie praz mnoha hadoŭ, chaj ad čužych, niewiadomych jamu ludziej… Natura błahoha takaja ŭžo, što jano adhukniecca.

Dzie pakul što, a Felka sieŭ ciapier i ciažka dychajučy kinuŭ wokam na carkwu. Stajała biez pieramieny nijakaje ŭ sabie, taja samaja pomirsnaja, čornaja, chacia sonka caławała jaje swaimi koskami, chacia drewy abstupili, apanawali, chočučy maŭlaŭ, schawać prad świetam zrobleny joj ździek. Zawałakło wočy horkaju imhłoju adzinamu hladzielnikawi widawišča dziejaŭ błahich ludziej. Z-za imhły byccam blisnuła małanka i piarun zahrukacieŭ, što až jon zadryžaŭ usieńki j hlanuŭ, ci nia zhledziŭ mo’ chto jaho, bo sam spałochaŭsia dumak swaich.

Jašče nia prywyk nienawidzieć ludziej, adnolka-ž ziernia, što kinuli ŭ serca jamu, bujna rasło i pakazwała, što daść umałot wialiki, mnohakratny! Jašče pakul jon zmahaŭsia z saboju, jon lubiŭ Boha, ludziej, świet, jon lubiŭ žywiołu, pawietra, raścinki, jon škadawaŭ kranuć dubčykam kania ŭ płuzie, ci wyrwać toj dubčyk, kab drewu boli nie rabić, a ciapier u jom rasła niespahadliwaść, woražaść da tych, što raściarušyli ščaście jamu, što wykinuli Boha z serca… Adnačasna warožaść, nienawiść abchopliwała kruhi ŭsio wialikšyja, abchopliwała j tych, što pamahali, abo maŭčali, nia spyniali winawatčykaŭ niaščaścia. Jon užo nia byŭ tym kališnim Felkam, jaki achwotna jhraŭ na harmonicy dziaŭčatam pry skokach, rasło ŭ jom niešta nowaje, mahutnaje j dušyła žniadužaŭšaha jašče ad chworaści.

Siadzieŭ doũha hetak moučki, razwažajučy z saboju, až pakul sonka pačało chawacca na supačynak, a z wulicy nie pačuŭ homanu haspadyniaŭ, jakija imčalisia, kab chutčej wiačeru žancom nawaryć. Kranuŭsia z pryzby nazad u kamorku, pryloh, kažučy poŭhałosna byccam kančajučy papiaredniuju dumku.

— Pajdu siańnia da dziedka, skažu jamu ŭsieńka chaj daść adkaz, chaj pakaža mnie, što rabić, inakš nia strywaju… Haława traščyć, serca lakacić na samuju dumku… Boža, što rabić, na što mianie spakušaješ, ci mo’ wola Twaja na toje?!

VI.

Ssutunieła. Homan ścichaŭ. Zorki z maładzikom tolki na niebie zabaŭlajucca, karystajuć z karotkaje nočki, kab za paru hadzin schawacca ad usiemahutnaha wołata—sonka. Nia čuwać i dziaŭčat. Jany ciapier u letku samyja rabotnicy. Chrybiet balić kožnaj, što ani adahnucca. Za imi i parabki prylahli dzie chto zmoh. Wiedama, leta — dzie loh, tam tabie i paściel, asabliwa-ž pa ciažkaj rabocie.

Ad dźwiarej chaty Michałkawych pakazaŭsia cień, a hetym cieniem byŭ Felka, i nie śpiašajučy jdzie skroź harody, da mohiłkaŭ. Wysoki, u siwym chapunie, z kulasaju ŭ rukach, napałochaŭ-by sustrenuŭšy kaho. Nikoha nia čuwać. Tolki recha lacieła krumkańnie žabaŭ z susiedniaha, što byŭ za paru honiaŭ, łuhu. Krumkat heny, strykacieńnie žučkoŭ, pach ad ziamli, naklikała ŭ haławu płojmy ŭspaminaŭ, płojmy dumkaŭ adnačasna ab usim…

Z ziamli, świežaje ad rasy ralli lacieŭ supakoj, zaklik strasanuć z dušy ŭsieńka, što raściarušwaje nas, schilaje, pryhinaje…

Felka ŭsiaho z dumkaŭ swaich nie ŭjaŭlaŭ… Malunki dziacinstwa, społachnyja niadaŭniaje minuŭščyny błutalisia adzin z druhim, stanawiłasia mituś. Zmitusilisia i tyja dziańki ščaśliwyja, kali ničoha nia dumajučy, sačyŭ za ptuškaju na halincy, ci jak bubieški pokali na drewach, ci jašče, kali zabyŭšysia na ŭsieńka, hamaniŭ na žalejcy z wobałakam wysoka-dalokim, z wietram, što kałychaŭ barami mahutnymi… z tymi sumna-biazmiežnymi, jakija pačalisia ad dziedkawaje śmierci, biazkoncymi zdajecca, bo nia zhledziš kali świtaje ŭžo, a sutunku nijak nia pryždacca.

— I ciapier nia maju ja siłańki bolš zmahacca! Ci-ž winawaty ja prad Sudździoju Najwyšejšym, što kachaŭ horača światyniu, dzie dziedka malicca wučyŭ, što strywać nie mahu pomirsnaha kančatku majho nastaŭnika, tawaryša, zahadčyka i najdaražejšaha čaławieka z žywych? Ci-ž ja winawaty, što kroŭ kipić — nie prapuścić ździeku takoha?! Sudździa srohi j toj nie asudzić biazdolnaha mianie — praŭda dziedku!?

Usłuchajecca, prytuliŭšy haławu da mahiłki Michałkawaje, a ždže z trywohaju adkazu. Jon wieryć što dziedka nie zmaŭčyć, nia strywaje ŭnukawaha bolu.

Adnolka-ž kścicca adzin i druhi, treci raz, čujučy žywy, dziedkawy hołas byccam z zanawiesy jakoje. Wieryŭ i ždaŭ, a ciapier spałoch abchapiŭ.

Nie pałochajsia, synku-sakoliku. Boh bačyć z čym pryšoŭ da Jaho. Nie pałochajsia — Jon dobry baćka ŭsim zahnanym, zmadzieŭšym u baraćbie. Jon lepšy za ludziej, a sačyć za ŭsimi, što robiać błahoje i dabro. Prysud jahony ludziam dobrych namieraŭ biaspołachny chaj budzie. A ty błahoha nia chočaš, rabi — što padkazwaje serca, a pamiatuj na Boha i rabi, što karysnym zdajecca tabie.

Daŭno hetak lohka nia dychnuŭ Felka. Serca, byccam puścili na swabodu, pačało kalacicca ŭ hrudzioch, a radaść, što ani wykazać jaje, abchapiła zusiul. Dziedka nie zabaraniŭ, kazaŭ usłuchacca sobskaha hołasu i pačućcia — a prysud moj daŭno ŭžo wiadomy.

Pomsta za ździek, pomsta za błahoćcie!… Kab mianie adnaho zakranuli, chaj serca ad boli rwałasia-b — darawaŭ-by ŭsieńka, chaj Boh ich sudziŭ-by. Tutaka sprawa hramadzkaja, tutaka nia ja, nia tolki braty maje dy susiedzi bliskija ci dalokija zacikaŭleny, tutaka sprawa wialikšaja, prapuścić jaje niemahčyma. Chaj sabie kaža Panas stary ci braty Jaśka z Franukom, što Boha na niebie tre’ hladzieć, a na ziamli ŭłady ŭsłuchacca, rabić pawodle zahadaŭ jaje dyk woś kolki miesiacaŭ užo, a ci ŭłada imkniecca praŭdy šukać, ci ŭsłuchajucca na našyja prośby i zajawy?!

Nie, adkazu niama, a kali adkazwajuć, dyk bolš jašče kroŭju serca abliwajecca. Toj Panas sam byŭ u načalstwa, čuŭ, što kazała jano, a ŭwiečwaje ždać, naładzicca, abładzicca, kaža, usieńka… Woś i pryždali, dziedki niama, carkwy niama… A ci wiedajuć pany tyja wialikija, što nam wiaskoŭcam, čornym zahnanym ziemlarobam światynia? Ci ŭściam im niedawierkam, što ab Bohawi nia pamiatajuć, škielać z Jaho, što nam harotnym adziny Jon prypynak? Jany nia wiedajuć ničoha ab nas, jany ŭsłuchacca na spakorliwyja prośby nia chočuć, dyk dzie, na kaho hladzieć?

Budu zwažać tolki na sumleńnie swajo, na zahady jahonyja, dziedka hetak kazaŭ. Zaŭtra abmiarkujem z Juljanam i Ściopkam, dakul abžydacca! Dziakuj Bohu — krychu azdarawieŭ ja ciapier, woś u troch my rabicimo nikomu nia kažučy, kab nie raspaŭsiudziłasia, a to daznajecca chto, kamu nia śled, a tady i nia wykrucicca…

VII.

Doŭha hutaryŭ z saboju, ci jašče z kim, Felka na mohiłkach, bo paciamnieła na niebaschile j čuwać mykańnie, iržańnie karowaŭ i koniaj, jakich wyhaniali, u pole z ranicy, kali jon z kijočkam u rukach adčyniaŭ dźwiery kamorki.

Chatnija prywykli ŭžo, što jon adčuraŭsia ad haspadarki, rupilisia adnolka-ž ab zdaroŭi škadujučy, bo nastaŭ jon im byccam za dziedka. Wielmi tamu pawiasialeli bačučy ŭ niadzielu, što ranicaju pryšoŭ jon śniedać da ich na chatu. Sieŭ u pakucie, jeŭ mała, bolš pahladaŭ na ŭsieńkich, jak moŭčkam siorbali, kisłaje małako z zaskwaranaju bulbaju z sahančyka. Ruki čornyja, mazalistyja prywykšyja da kasy i siarpa ćwiorda trymali łyžki, byccam i ciapier dumali, što stajać pry rabocie i što treba rabotu henuju zrabić najlepš.

— A mo‘ ty choć kryšku chleba z małakom hłamnieš, — źwiarnuła Nasta, žonka Andreja, — a to ŭsio bolš wadoju dy wadoju. Nia zdužaješ małacić… — I nie kančajučy pa žanočamu adnaho skazu, pačała ab druhim.

Ty ŭsio lažaŭ, mała wiedaješ, što wyčwarajecca ciapier u ludcoŭ! Kab ty pačuŭ, ab čym pakazwajuć dy pierakazwajuć sabie žnučy. Swarki, kałatnia, hryźnia susiedam, što nia daj Boh i ŭsieńka ad wiasny, kali heta dziedku…

— Maučy, — pierapyniŭ mužyk jaje Andrej — što kazać ab błahim, a wiedama błaha. Bo ci-ž dobra heta — pryšło świata, ty nie apranuty pa światočnamu, ani abuty da carkwy idzieš, a biez jaje jakoje świata! Woś i zajzdrasna hladzieć na tych, što chodziać u kaścioł! Och! kab jon nie daždaŭ! — zaklaŭ, ubačyŭšy probašča praz wakno.

— Ale, ale, — dawaj hawaryć Ściapan, — jak tutaka nie čaŭpścisia ŭsiamu, kali j maładyja i staryja nia majučy carkwy ŭ niadzielu z karčmy nia wychodziać, chacia kažuć što, harełki światam i nie pradajuć. A napjucca — dawaj swarycca, a to bicca zniekul dzie, ani j kožnaja niadziela kančajecca praklonami j jenkami. Dalboh nia strywać warožaści, jakaja wyrasła ŭ nas z susiedziami! Niama ani schilicca patałkawać. Drenna było na čužynščynie, a ciapier dyk i rodny kut budzie čužy. Niama ŭ nas ščyraści, dobraadnošańnia susiedzkaha, spahadliwaści. Wydziulacca tamu niama što z taho, što chacieła skazać Nastusia. Usieńka ad carkwy wyrasła, bo pakul jana była — nia było błaha.

Paždžecie krychu, a palepšaje, a kali nie, dyk prynamsia inakš naładzicca ŭsieńka, — Felka i hetkim hołasam, što ŭsie hlanuli pramowiŭ na jaho, a jon i sapraŭdy zusim niejkim čaławiekam hladzić nieznajomym…

— Paždžycie, pierainakšycca, treba nia tolki chacieć, a tre’ i rabić, imknucca da ździejśnieńnia. Biaz dziejańnia sobskaha, nichto nie pamoža.

— Ale! ale! — schilajuć hałowy braty, nia nadta, praŭda, ciemiačy, ab čym dumaje jon.

A ŭwiečary kala mahiłkaŭ pad huki pjanaje pieśni, zdalok što laciela ad karčmy, troch čaławiek, maŭlaŭ, try zdańni, što pakinuli damawiny, siadzać i patajna, što nikomu nie pačuć, źwiečawajucca. Byli tamaka Felka, Juljan i Ściopka. Schiliŭšysia i prytuliŭšysia stulna ŭsie da siabie i zaharody, jakaja abharodžwała mohiłki. Ad zadu byli ŭ ich drewy, kryžy mahiliničnyja, a naŭprastki, na druhim pryhorku bliščyć kaścioł. Wialiki, nieparušny, mahutny hetki ŭ biełaj wopratcy swajej. Naprawa byŭ katalicki mahilnik. Adtul čutna źwiakat, byccam swarki žanockija. Dy nie — widawočna sowy z kažanami nia ładziać i tolki.

Hołas Felkaŭ skrypieŭ, što toj woz biez šmarawidła, jon najbolš haworyć, a tyja ŭdwoch usłuchajucca. Kali niekali Juljan, zdarawienny nat’ užo mužčyna nie chłapiec, pierapyńwajučy pytajecca, zakidwaje niešta, piarečyć…

— Ale, praŭdu kažyš, dalboh praŭdu — niemahčyma nam bolš ciarpieć. Ale padumaj tolki, što ty chočyš rabić?! Zrabić, kab im začynili kaścioł, kab taho winawatčyka złybiady prahnali, paturyli z nialohkaju…

— Kali mo’ pałochaješsia, — iznoŭ kaža Felka, dyk idzi da chaty. Ja spadziawaŭsia byŭ, praŭda, na twaju padmohu, adnamu ci ŭ dwoch nie spadručna wielmi, a bolš nikomu kazać ja ničoha nie chaču. A ty što Sciopka, mo’ i ty spałochaŭsia?

Ja was nahawarwać nia budu, wiedama, sprawa nie małaja, adkaznaść za jaje wialikaja. Kamu siły nie chapaje, chaj pakinie zahadzia.

Ściopka hlanuŭ z luboůju na Felka i, — ci-ž ty nia pamiataješ — kaža — skolki raz ja tabie pierakazwaŭ, što spoŭniŭ kožny twoj zahad. Zahadaješ iści — pajdu, nia jści — astajusia. Na moj rozum zdajecca, što i wialikaje niebiaśpieki nijakaje niama. A nia choča Juljan, dyk udwoch abładzima.

— Nia choča, nia choča, chto tabie kaža, što nia choča. Ja chaču, dy kab usieńka z rozumam, kab nia spiryndzić[1] čaho, a potym škadawacca. Ty kažyš — nia choča, Felka, — što pałochajusia, byccam imknieciesia adkaraskacca ad mianie j maje prysutnaści!

— Ty iznoŭ nie błachuci[2], adkazaŭ Felka. Kab nia wiedaŭ ja ciabie, dy nia wieryŭ, dyk ci-ž kliknuŭ-by siudy, ci-ž kazaŭ-by ab tym, ad čaho mianie ad haławy da piatkaŭ struswaje?!

Dy zwaž, Felačku, što budzie — udasca nam abładzić, začyniać światyniu katalikom, dyk ci-ž palepšaje nam? A kryj Boh daznajucca jany, što my heta zrabili — kidaj usieńka i ŭcieki. Błaha adno niaščaście, a ci-ž druhoje jamu ŭ suprahu palepšaje nam i im dolu?!

— Pakažy twaju raźwiazku, kali maja błahaja tabie, — adkazaŭ koratka Felka, bo prytoptanyja hałasy sumlawańniaŭ, zasnuŭšyja byccam ad chwiliny kališnich razwažańniaŭ na mohiłkach, ciapier iznoŭ pračchnulisia j iznoŭ sumleŭki pačali turzać mozah.

— Kab ja mieŭ leki jakija na henuju našuju chwarobu, ale kab ja mieŭ… — i čutna było, što wialikaje, bujnaje cieła Juljanawa struswajecca, maŭlaŭ serca bryniaje ad niečaha, pre na skaby, a tyja ledź nie razlaciacca ad napružańnia taho ŭsiaredzinnaha. — Byli-b u mianie leki, lakarniu chutka my mieli-b ad boli-niaššaścia, biazdolla-błahoćcia ŭspaminy tolki łunali-b, dy kazki chadzili-b ad ich, kazki spałochnyja, dy dalokija, usieńka, kažu, było-b dobra, kab mahli my samyja swajho ładu hladzieć, a tak… ech, što i kazać!

Usie ŭzdychajuć ciažka.

— Kab my samyja swaje doli byli haspadarami waładarnymi, dobra kažyš Juljanie, dy na žal my nie. haspadary i mahčymaści dziejańnia śmiełaha niamašaka ŭ nas. A dziejać treba, kažuć braty maje i dziadźki, kažuć susiedzi… Dyk kali maješ jaki wychad mahčymy, lepšy ci inšy za moj — kažy. Nieba j ziamla ŭžo pałamiejuć, dniecimieć chutka.

— Niama-ž u mianie durnoha ničoha ŭ haławie, nia wiedaju ja ničoha, chaj pa twojmu budzie, a mo’…

— Lepš budzie, lepš biazumoůna, kažu-ž ja tabie, — pačaŭ iznoŭ Felka. — Ty woś kazaŭ, što supražnictwa karysna tolki dziela ščaśliwych ludziej, a što adnamu harotnamu prysutnaść druhoha nia budzie palohkaju? A ja wam kažu, što nie. Ciapier jany nas nia ciamiać, jany inšymi dumkami žywuć, čymsia my, stul warožaść u nas adnosna ich, a ŭ ich zaposačnaść[3] da nas. A najbolš škodny toj, što manicca być światarom. Ździŭ tolki, što Boh. trymaje takuju skułu ŭ narodzie!..

— Kali-ž kaścioł začyniać, jany toje-ž hora spaznajuć što i my. Ubačać z našych adnosinaŭ da ich, što nia worahi my im, a prychilniki spahadniki, a kali im iznoŭ adčyniać światyniu, jany j nam pamohuć wiarnuć našuju. Prapaduć winawatčyki kałatni, što rabili ŭsiu źwiahu na nas, dzie mahli… Woś i budzie dobra!

— Daj Boh! daj Boh! — zahamanili siabry, ustajučy jści da chataŭ.

— Sačycie za saboju, kab nichto j nie padumaŭ ab niejkich takich imknieńniach u was. Chaj Boh wiedaje j my, dawoli zusim nas troch. Abdumaju ja sam kali j jak, tre’ abžydać, kali buduć daŭžejšyja nočki, abo prynamsia maładzik schawajecca. Pawiedamlu was, kali treba budzie, a pakul što bywajcie zdarowyja!..

Da pabačańnia! adkazali tyja j kranulisia skroź pałoski z žoŭtaju poźniaju, z jakoje chałodnaja rasa pyrskała im u wočy, kali nieaściarožna stupali na jaje. Felka wiarnuŭsia na dziedkawu damawinku, byccam chočučy jašče raz spytacca jaho, chočučy supakoić tyja sumlawańni, jakija wyklikała siańniašniaja hutarka z Juljanam.

Uklenčyŭ pad kryžam, nabožna pierakściŭsia j pačaŭ adnu z tych, doŭhich hutarak z dziedkam, jakija ŭ ich časta bywali za apošnija hady.

Widawočna dziedka pačuŭ, pryšoŭ da jaho, supakoiŭ krychu, bo nazaŭtraje ŭstaŭ świežy, wiasoły, jakim jaho daŭno nia bačyli.

VIII.

Žyćcio nie piastuje, asabliwa siarmiažnaha harotnika. Chočaš ci nie, a hni chrybiatnicu štodzień ad świetu da nočy. I to ledź-ledź z hoładu nia skrucić trybucha, kali doždž, ci śnieh, hrad ci wiecier, ci jašče što tam nia skrucić ci wymałacić na poli niŭki. Uletku ŭsie jak adzin pa paloch. Wonkawa hledziačy, a chto mała wiedaje jašče tajomnaści ŭnutranaha wiaskowaha pabytu, nijakaje nia było pieramieny ciapier z tajeju paroju, kali žyŭ dziadźka Michałka. Hetak i kazali tym pradstaŭnikam wyšejšaje ŭłady, jakija chacieli rabić niešta, kab kranuć uwiazšuju ŭ kancelaryjach sprawu carkwy. Byli i takija ludzi z uładaju, jakija pałochalisia mahčymaha pratestu narodu.

A ciapier hladziać i jany j bačać, praŭda — nichto, nidzie, ničoha, byccam usieńka jak treba, a ab carkwie i dziedku ŭspaminaŭ nijakich niama.

My wiedajem, jak jano ŭ sapraŭdnaści było. Dawoli hlanuć u wočy aby kamu z žycharoŭ, kab ubačyć, što niešta ŭ hrudziach čaławieckich kipieła, što balačka rasła na wialikuju skułu. A najlepš widać z Felka, z jahonych n‘at pamiarkoŭnych bratoŭ, z supakojnaha Juljana. A ŭ Felki, haračaje dušy, reakcyja wyjawiłasia chutčej, čymsia ŭ kaho druhoha.

Bo nie małoje jon nadumaŭ. Mianoŭna — čuŭ jon ad ludziej, widawočna mała świedamych, što pawodle zakonaŭ kaścielnych, kali ŭkraduć z cymboryi Eucharystyju, dyk kaścioł toj začyniać, a ksiandza, jaki błaha sačyŭ za paradkam, pasadziać za pakutu na adsiedku. A dziela taho, što trywać daŭžej jon nia moh, woś i byŭ jon na mohiłkach pawiačawacca z dziedkam, supakoić sumleŭki, a siańnia, kab prydbać pamahalnikaŭ dziela ździejśnieńnia namieraŭ swaich. Maniŭsia jon pačatna nie kazać nikomu, kab zrabić usieńka samomu, dy pamierkawaŭ, što było-b wielmi nie spadručna. Treba rabić unačy, adnamu lohka nastramicca na što j darma prapadzieš, a dabra nikomu nia budzie. Čuŭ jon ab toj adkaznaści, dy nie jaje jon pałochaŭsia, a kab biady nia kliknuć na chatnich, na susiedziaŭ.

Tamu jon ciapier chodzić bolš zadumany čymsia pieradom, a kali-niekali woś i nalacić na jaho niešta, byccam chmara čornaja na sonka jasnaje. Heta ŭsio dumka ab tej nočy, kali jany ŭ troch zawiernuć nazad styrno ichniaha susiedzka-hramadzkaha sužyćcia.

Užo nie sumlawaŭsia rabić ci nie. Jahonaja duša była jak krystal, biez ščarubinkaŭ, biez ćmiannaściaŭ. Imkniecca ciapier, kab chutčej pryždać taje chwiliny, kali ŭžo rabota ichniaja astaniecca z-zadu jaho. Wybiraje šlach najbolš metny z šmatlikich mahčymaściaŭ, jakija bačacca prad imi. I zdajecca ŭsieńka abdumaŭ, pradbačyŭ, usie što ni jość adchiły, jakija mohuć sustrenucca i ždaŭ, a z im i siabry, najbolš wyhodnaje pary. Chadziŭ niekalki razoŭ pad kaścioł, hladzieŭ na wakno, skroź jakoje tre‘ budzie leźci, kab apynucca ŭ samaj budyninie nia majučy klučej ad dźwiarej.

Ždučy mlaŭka sporylisia im dziańki, adnalka-ž nia hledziačy na toje pryždali, što ludcy pažali j jarynu, namałacili nasieńnie, absiejali papar, potym wykapali bulbu. Nočy pabolšała, pachaładzieła, busły pakihuli hniozdy, a carkwa dziela hality drewaŭ, pomirs pačała pakazwać zdalok.

Dawoli ždać, lepšaj pary nia pryždžom — kaža jon Juljanawi, sustrenuŭšy taho na wulicy.

— Kali? — spytaŭsia toj.

— U čarhowuju niadzielu — dumaju. Chłapcy z dziaŭčatami razychodzimucca pa chatach pa wiečaryncy, dyk nichto i nia budzie dziwicca čujučy, kali niechta chadzicimie la kaścioła. Ja kliknu ciabie z Ściepkaju.

Woś taja niadziela. Ad samaje ranicy imžyć doždžyk, nia spyniajučysia praz uwieś dzień. Chutka zsutunieła, adzwanili na wiačernija malitwy. Bomkaŭ niejak žałaśliwa siaredni zwon, dy niejak nichto i nia dumaŭ ab takoj nahodzie, jakaja lunała nad miastečkam.

Felka čuŭ zatoje toj sum ahulny, što lacieŭ na ziamlu z daždžom i što čuwać było ŭ zhukach zwana, adnolka-ž nia sumlawaŭsia. Jon bačyŭ budučynu świetłuju, świetazarnuju, kali wiesialicimucca supolna ŭsie zwany j kaścioła j carkwy, dyk ničoha, chaj ciapier pasumuje heny adzin.

Z wiačeraju chutka ŭsie pakončyli, ahniu nidzie nia widać. Karystajuć ludzi z daŭžejšaje nočy, kab adyšło z kościaŭ, kładawiacca spać. Pry Zrai, na kancy Krywoje wulicy, čutny harmonik. U Giruciowych spraŭlajuć maładyja wiečarynu. A tak bolš nidzie ničoha.

— Nu bahasławi Boža, a ty dziedku nie pakidaj mianie! Pajdu ŭžo, bo jašče nia zbudžu maich tawaryšaŭ, — prahukaŭ sam sabie Felka, prywiazwajučy za pajasom haźnicu z kapturkom, baroniačym połymia ad wietru. Uziaŭ jon pastronak, z dobrych dwoje lejcaŭ i za hadrynami, abtuliŭšysia ščylna chapunom, pašoŭ klikać Ściopku. Toj lažaŭ u adrynie nia splučy. Chucieńka schapiŭsia j padchapiŭšy Juljana, adryna baćki Juljana była pobač z imi, kranulisia ŭ kirunku kaścioła.

Na klabanii ciomna, sabaki ksiandzoŭskija maŭčać, doždž widawočna zahnaŭ ich u chlawy.

Nikoha nia sustrenuŭšy, jšli skroź harody, potym cieraz prohu[4] apynulisia na świntary kaćcielnym. Wahromnistaja kamiennaja hara prad imi.

Doždžyk bubnić pa woknach, zialeznaja stracha ad wietru zaźwinić, a prydajecca im, što tutaka adnačasna ścišna, cišynia i brazhacieńnie, loskat niejki…

Felka hladzić za lesami, što zaŭsiody lažali pad zaharodaju kaścielnaju. Razchiliŭšy krychu chapuna, kinuŭ światło j zaraz zhledziŭ ich. Heta byli daŭžyraznyja lesy, aršynaŭ na dwaccać piać. Jon pieradam abmiarkawaŭ, što chopić ich da wakna nad arhanami. Pa ich leźci ŭdwoch, adbić ramu wakonnuju, a potym užo lohka stul na arhany, a z arhanaŭ u kaścioł.

— Chutčej, chutčej! biarycie lesy — źwiartajecca jon da siabroŭ, bo tyja nia wiedali, za što chapacca, a stajali ŭ niejkim zadumleńni. Uziali ŭtroch, pawałakli, prystawili da wakna. Usieńka jak rychtyk, lepš niemahčyma.

Felka z dałatcom u rukach, jakoje z chaty jašče zachapiŭ, pieršy palez aściarožna, bo mokryja pałki lesaŭ ad niehadzi[5] wielmi koŭzkija. Za im Ściepka, Juljan trymaje lesy, kab nie zwaruchnulisia. Felka ruchaje ramu ani kraniecca. Pa staradaŭnamu jaje rabili, jak prybili, dyk na zaŭsiody! Dawaj jon kałupać u druhom miescy.

— Nu, čaho wy tam dlakajecie! — čuwać hołas Juljana. Jamu zdajecca, što nadta-ž doŭha jany tamaka ŭžo stajać.

Felka ničoha nie adkazwaje, a ŭ samoha ruki chadunom chodziać ad harački. Hetaha jon nie pradbačyŭ. Usieńka abdumaŭ, a zabyŭsia, što z adnymi lesami, budź na’t rama lohka prybita, jany nia zdymuć jaje, a kinuć, kab upała, dyk schopicca ŭsieńkaje miastečka. Wiedama, rama wializarnaja, aršynaŭ z piatnaccać. Pakinuć ci što siańnia, a šukać na inšy wiečar druhich lesaŭ?

Nie, ničoha nia budzie. Treba abmiarkawać inakš. — Zychodź! — kryknuŭ na Ściepka i za chwilinu abodwyja stajać kala Juljana.

— Čaho-ž wy? — pytajecca jon, — spałoch abchapiŭ hlanuŭšy kroź wakno na kaścioł, ci mo miarec dzie prytojany?…

— Nia škiel! adkazaŭ krychu złosna Felka ciapier niama kali. Treba parupicca ŭsieńkim, bo jašče padchopicca chto dy zhledzić nas tutaka.

Zcišali jany, što až duchu nikoha nia čutno. Tolki kapli daždžu pluskajuć — plaś… plaś… paždaŭšy krychu plaś… plaś… u łužu, jakaja naciakła la dźwiarej pad katorymi stajali. Nia bačyŭ z ich nichto adzin druhoha, bo ciemra, dyj kožny dumaŭ napružanna.

Pieršy ačuniaŭ ad moŭčanki, krychu pomirsnaje ŭ henych niazwyčajnych abstawinach, Ściepka. Pačaŭ jon hawaryć, dy hetkim achrypšym hołasam, što tym dwom było niaŭściam, čaho jon choča.

A jon paŭtaraje — maleńkaje wakienca… toje malusieńkaje wakienca…

— Jakoje wakno?! kažy chutčej — pytajucca abodwyja.

— Dy toje ŭ kancy kaścioła, što zusim nizieńka kala ziamli, na‘t lesaŭ da jaho nia treba…

— Nadumaŭ!… a ja i zapraŭdy dumaŭ, što dobraha pačuć — čuwać niejki krywy, a wostry hołas Juljana. Ci-ž tabie wočy zawałakło, što nia bačyŭ tych zialeznych prutoŭ u jom uzdoŭž dy ŭpopierak. Heta nia dubčyki z wienika, nie złamać ich i tabie, chaj ty mieŭ-by za piacioch dužaści.

Pahlaniem, što napierad kazać… Chadziema chutčej, Felku, abmiarkujem… I jany ŭdwoch z Felkam kranulisia z lesami na plačoch u ciemru, a za chwilinu ŭžo ničoha nia čuwać i nia widać. Padumaŭšy pašoŭ za imi Juljan. Chacieŭ wiarnucca ŭžo da chaty, nie achwotnik jon byŭ da takich rastrusak unutranych, dyj bojazna krychu. Adnolka-ž dumka, što heta było-b zdradnictwa adnosna samych ščyrych kumpanaŭ, wiarnuła na ślady tych, što pašli napierad.

A jany ŭžo kala wakna, ci wakonca, jak kazaŭ Ściepka.

Jano praŭda, što chutčej wakonca, bo ledź nad ziamloju zroblena niama wiedama na što j chto jaho zrabiŭ. Skroź škło widać niewialičkuju častku kaścioła ŭsiaredzinie. Bliščyć prad aŭtarom wiečnaje światło. Samoha aŭtara nia widać. Čornaja ahramadzinaja, byccam wialiki stoh siena, prydajecca ambona. Z kutoŭ pływie imhlanistaja šeraść, ad jakoje i prywykšaje woka bačyć tolki husty sutunak.

— Čaho-ž hladzieć, kali rabić dyk rabić — kaža Juljan, bačučy, što jany ŭsio jašče pazirajuć nieparušna. A mo, nadumali, što lepš kinuć našuju rabotu?

— Pozna waročacca, dy dziela čaho, niama-ž a dumaju ŭ was nijakaje pieramienki? — čuwać iznoŭ užo supakojny hołas Felki. Nia ždučy ad ich adkazu zašoŭhaŭ dałatcom i abcuhami pa lamoŭkach. Zaskrypieŭ adzin hwozd, za im druhi j treci j usienkaja rama zadryžeła, a Ściepka lohka jaje ŭziaŭšy adchiliŭ i pastawiŭ la ściany. Prad imi zialeznaja krata. Zialeza staroje, iržawaje, usieńkaja jana staramodnaja — dziry wialikija, što zdajecca nia tolki padšparak, a i dobry mužčyna skroź pralezie. Juljan uchapiŭ u adnu ruku adzin prut, u druhuju druhi: turzanuŭ, čuwać zaskrypieła, dy dzira nie pabolšała.

Waźmi ty, — źwiartajecca da Ściepki — ty wiadomy mahut, mo‘ zdužaješ, bo ŭžo skrypić.

Ściepka ŭščapieryŭsia abiedźwimi rukami skolki siły. Skrypić zialeza, hniecca, nia łomicca. Jon jašče raz, jašče, jašče, a potym turzianuŭšy adchiliŭ padoŭžny prut na dobruju paŭpiadziu.

— Mo‘ dawoli budzie, hlań, Felku — abamleŭšym hołasam źwiartajecca nazad. — Bolš nia zdužaju!

Toj padyšoŭšy prabuje, ci pralesie haława. Jak nia treba lepš. Zusim lohka prachodzić ničoha niečapajučy.

— Ciapier wy mianie padsadzicie, ja ŭlezu, woźmu što treba j chucieńka nazad.

Nia minuła j dwoch minut, kali jon sapraŭdy byŭ užo ŭ kaściele. Čutno było, jak dryhnuŭ, a potym nia hledžiačy nazad, skukiarečyŭsia, ledź nia poŭzajučy, zašoŭhaŭ u kirunku aŭtara. Chutka prapaŭ u šerym sutunku kaścielnym.

Tych dwoch spałoch abchapiŭ, žach jakoha ŭjawić sabie nie mahli. Nia wiedali čamu, bo pakul što ŭsieńka dobra. Zaraz Felka wierniecca, pryčyniać jany wakno j chutčej ucieki. Kali datul nia wiedali jany, što majuć niešta, na što ludzi kažuć nerwy, dyk ciapier mahli-b kožnamu rastałkawać, što heta takoje źjawišča, jakoha nia daj Boh kamu paprabawać. Niekalki hadzin tolki ichniaha tutaka badziańnia, a im prydajecca, što kanca nia było j nia budzie pakul wybłytacca.

Zwažna ŭsłuchajucca, ci nia jdzie Felka. Choład ich pačaŭ dzierci, chacia doždžyk užo j nia imliŭ, dy widawočna dziela taho, što duža zmokli jany.

Piewień niečy zakukarekaŭ pasusiedzku, a ich skałychnuła, čysta chto z harmaty strelnuŭ blizka. Zdalok zaskrypieli dźwiery ŭ rańniaha haspadara, a i zorki kroź chmarki pačali wyhladać, a Felki niama.

— Čaho jon tam walendajecca, kab jaho chwaroba! Ci-ž wiekawać my budziem pad kaściołam, kab nas zaraz usie ŭbačyli, — pieršy adkliknuŭsia Juljan.

— Ja pajdu ŭžo, chaj sam ciapier wykručwajecca z piatli, dzie ŭstramiŭsia. Praŭdu kažu, Ściepku, što?

— Paždžy kryšku, wierniecca, nie načawacimie jon peŭna. Kali chočaš idzi, ja ždacimu — adkazwaje Ściepka.

— Nia tre‘ było ŭžo doŭha abžydacca, bo ŭ tuju chwilinu zjawiŭsia Felka. Trymaŭ jon niešta ŭ rukach, kłumočak maleńki, abwiazany pajasom.

— Na, chutčej, Ściepku, niasi ŭ wašuju adrynu, a nie, dyk lepš zakapaj u harodzie, tolki, kab nichto nia zhledziaŭ. Chucieńka! chucieńka! Ja z Juljanam prystaŭlu wakno j my razydziemsia pa chatach.

Zašlopali nohi Ściopkawyja pa łužach na świantary j byccam nia było jaho. Imła, što husta słałasia ad ziamli, achinuła jaho j schawała ŭ sabie.

Felka padmaściŭ skrynki niejkija pad waknom z siaredziny, kab lepš było wyłazić. Prasunuŭ haławu kroź dziru, dy dawaj niešta turzać plačmi, zamiesta taho, kab wyłazić.

— Pamažy, Juljanie, a to niešta trymaje mianie, — kliča jon siabru, jaki trymaŭ u rukach ramu.

Padchapiŭsia toj dy bačyć, nadta-ž ciesnaja dzira. Što za nahoda hetkaja, tolki što luznaści było za šmat, a ciapier plečy nie ŭwachodziać. Ty raspranisia, mo‘ chapun twoj namok, a nabryniaŭšy nie prałazić.

— Ale, ale, nadta-ž jon, praŭda ciažki.

Nowaja biada — nazad niešta nia puskaje. Turzajecca, turzajecca, z harački pot paciok jamu z łoba. Juljan pamahaje jamu znadworku, tak što ledź u dwoch nia zdužali wywałačy zastrahnuŭšaha Felka. Chutčej jon raspranuŭsia, addaŭ chapun skroź dziru, a sam dawaj prabawać. Iznoŭ ciesna, što nijak. Juljan schapiŭ jaho za haławu, potym za saročku, kab jak wyciahnuć.

Niemahčyma adnolka-ž, dyj nazad wystramicca niamia wiedama jak. Što rabić?! Kab byŭ chacia Ściepka. Toj sapraŭdy mahut, mo‘ jašče raschiliŭ-by pruty, dy dzie šukać jaho? Z Juljana kažuć taksama dužy, zdarawienny chłapiec, dy nie raŭnia tamu. Uščapieryŭsia za adzin prut, padpior nohi ab ścienku, turzanuŭ adzin, druhi, treci raz… Ničoha, ani skałychnŭłasia krata. A Felkawi dychać užo ciažka, hrudzi wielmi zdušyła.

— Mo‘ nazad jak prapchniem, bo ničoha nia budzie, dy kažy ty što, akazwajsia, a to dalboh zwarjacieju — kryčyć hołasna nia pamiatajučy Juljan.

— Hałasić nia budziem pa žanockamu, a ty pamažy mnie, kab nazad, bo-ž ja rukoj nie kranu, zastrach na čysta ŭ hetaj dzire.

Z wialikaju, natuhaju, pakul siak-tak, napružwajučy abodwyja ŭsieńkija siły, zdolali wypchnuć nazad u kaścioł.

— Što-ž budzie, što rabić?!.. zdurnieŭ ja da zwańnia, dalboh zwarjacieŭ, ničoha nia ciamlu, a tutaka sonka pakazwajecca, widniać budzie, prywałačecca zakrystyjan, a tady…

— Nie biaduj, — čuwać na ździŭ cichi, prazrysty hołas Felka. Prystaŭ wakno, zabiary abcuhi, dałatco ci jašče što jakoje tamaka jość i biažy da chaty.

— A ty što, ty astaniešsia?! Felačku — što ty, ci-ž mahčyma? Mo‘ ty pačuŭ, što kazaŭ ja złujučy na ciabie, kali ty doŭha nie waročaŭsia nazad: a my pryždacca nie mahli? Heta nienarok, nia chočučy, Felačku. Ci-ž ja ciabie pakinu adnaho, a što-ž ty rabicimieš?

Nie pamior ja jašče, a ty ŭžo pryčytwaješ hałosiačy. Pakiń, biary što treba dy jdzi. Ja abdumaŭ užo sabie niešta. Nie prapad — pahlanieš. Prytajusia niedzie ŭ kutočku, pryždu ranicy, a kali adčyniać kaścioł — wykručusia niejak. Čaho-ž chočaš — pomsta ździejśniena… cha… cha… cha… pomsta ździejśniena… Boža, Ty bačyš nas, Twaje prysudy nam tajomnyja, my imkniemsia imścicca, a Ty… cha-cha… ale pomsta ździejśniena. — Hłucha źwinić, u budyninie recha hutarki dziŭnaha wiaźnia ŭ kaściele.





  1. Kab błaha čaho nie zrabić.
  2. Nie kažy durnoha.
  3. Jany padazrawajuć.
  4. Dźwierki ŭ wialikich warotach.
  5. Niepahody.