Abrazki (1913)/Maci
← Zachawaju nudu swaju… | Maci Абразок Аўтар: Змітрок Бядуля 1913 год |
Ci ja winawat?.. → |
Іншыя публікацыі гэтага твора: Маці (Бядуля). |
Maci.
Doŭha bryŭ ja pa čużych ludziach, daloka ad rodnaj wioski swajej. Doŭha nie bačyŭ ja znajomych i blizkich mnie ludziej, nia čuŭ rodnych, sumnych piesień…
Naciarpieŭšysia, zaŭsiody adzinoki u ciażkaj pracy swajej, ja ŭzdychać nawat saromiŭsia, bo čużyje ludzi aśmiejali mianie z noh da haławy. Nia to, što z parwanaj brawerki majej żartawali, ale i z praŭdziwaj dušy majej…
Ja ciarpieŭ i maŭčaŭ.
Jak ciżarnaja hira, chiliła krywawaja kryŭda moj kryż; mozh u kaściach maich wysach. Niešta smaktała kroŭ maju i čuŭ ja niejki hołas tajomny u poŭnačy:
Maci staraja kliče ciabie, čekaje piastuna swajho. Pa načach nia śpić, dy ŭsio płače: čamu ty ab jaje zabyŭsia? Čamu ty jaje pakinuŭ? Twajo pole nie arana, błahije susiedzi kamieńniami zakinuli mieży twaje. Nawat cyhanoŭ achwota nie prabirajeć pierenačewać u pustcy twajej…
— Chadzi!.. Maci staraja zawieć ciabie damoŭ u rodny kutok… Jana ślazmi swaimi abmyić twaje krywawyje rany… Siwymi wałasami prykryić apuchšyje nohi twaje i prytulić ciabie…
Wyrwaŭsia miesiac z-za błakitnaj chmarki i ješče sumniej zrabiłasia mnie…
Pawiesiŭ ja torbu na plečy, tużej apirazaŭsia, ubiŭ nowy ćwiek u swoj nowy kij i pawiarnuŭsia twaram schudałym da rodnaho kraju… Razleźli atopki maje, nohi maje ab wostryje kamieńnia kalečylisia…
Ale kożny kawałak darohi ŭliwaŭ niejkuju żudasnuju asałodu u dušu nieščasnuju maju, bo s kożnym časam bliziŭsia ja da soniejka majho, da maci majej, da ubohaj wioski, dzie ja radziŭsia…
I pahody i niepahody panawali nad niebam…
Zajšło soniejka, dy ŭznoŭ ŭzyjšło. Ihraŭ pastuch u trubu, damoŭ żywiołu honiučy i ŭ pole honiučy…
Woś, dziakawać Bohu, znajomy, šyroki haściniec… Woś taja samaja biarozka la krušni, toj samy uzhorak, dzie żwir kapali, toj samy chmyźniak la wyhana.
Ludzi jeduć s pola — mianie nie paznajuć. Każu — „dzień dobry!“ — maŭčać.
Niejkim ahniom napoŭniłaś duša maja, niešta śpiorłasia ŭ horli, i wočy tumanam pakrylisia, ubačyušy rabunki ŭ haspadarce majej. Dziki kryk zarezanaho wyrwaŭsia z hrudziej maich i ŭ nieprytomnaści apchapiŭ ja dryżačymi rukami stary, abrosšy mocham kryż, katory użo biazličanyje hody staić na uzhorku siarod wioski…
Ješče, jak ja małym chłopcam husiej paściŭ u wadnej zrebnaj kašuli, byŭ jon użo hetki stary. Ciapier na staraści let tolki jon adzin pryjmajeć mianie, niby dzicianio swajo… Ješče bliżej prytuliŭsia ja do jaho aniamieły…
Oj wialikaja achwiara ludzkoha biezpatolnaho hora!.. Tolki Ty płaciŭ kachanniem za kryŭdu i zdziek!..
Na šmat kryżoch użo mučyłasia serce majo akrywaŭlenaje… Šmat razoŭ duša maja poŭnaj smahaj piła horki napitak atručenaj niesprawiedliwaści…
Šmat mohiłak wykapaŭ ja ŭ hrudziach swaich dla niawypoŭnienych maładych zadańniaŭ i ciapier biez ničoha astaŭsia…
Doŭha ja płakaŭ pad starym kryżam u rodnaj ubohaj wiosce, pakul użo i ludziam nadajeła stajać i dziwawacca, i sabakam brechać nadajeła…