«Skora syn baćku, a baćka synočka
Nie raspaznajuć adzin adnaho;
Dzieci čužackije kormie ŭžo dočka,
Maci pracuje na złydnia swajho».
Hetaki ŭ časie hłuchoj niepahody
Čujecca ŭ Niomnawaj hutarcy žal.
Ścichnie, i płaŭna znoŭ kociacca wody
Wolnaho Niomana u ciomnuju dal.
|}
Pryłuki.
Nia letaś, nie zaletaś, a kaliś u starynu, jak my sami saboju ješče žyli, toje, što kazać imu, było.
U adnym miescy abapoł Ptyča raki wysiacca dźwie horki duža krasnyje, a pasiarod raki wostroŭ lažyć. Na tej hare, što pa prawamu bierazi, stajaŭ dwor znatnaho bajaryna, imiem J arasłaŭ.
Dyj krasien-že toj dwor byŭ: uwieś u sadach, budynki ŭsio spraŭnyje byli, a ŭwakruh tynam biełym abwiedzieny; a ad dwara dyj da šlachu byli pasady lipowyje.
Byŭ dzień jasny, charošy, — wiedama, jak u pačatku leta bywaje, kali jšče łuki zichciać kwietkami, ptuški zaliwajucca roznymi hałasami, ryba ŭ rečcy raz-ŭraz pluchaje, razhaniajučy šyroka wakorynu, pčoły i ŭsiakije moški dy kaziaŭki cełymi rojami zawiwajucca kala kwietak. — Dzie ni hlań, usiudy žyćcio kipić, a sam paziraješ na ŭsio heto niejak radasna.
I wot pa prysadach tych, u pryjatnym prachałodzi, lubujučysia pryrodaj i sami saboju, prachadžywalisia małady bajaryn Jarasłaŭ sa swajeju paniaju-maładoju žanoju, krasnaju Lublanaju. Chodziać jany i ciešacca, ažno daroha zadudnieła, i na ŭ zmylenym kani pajawiŭsia ŭwieś zapyleny kniažy haniec i, sukłaniaŭšysia bajarstwu, pawieščaje niadobruju nawinu, što worah rubiež pierajšoŭ i duža naš kraj pustošyć, i što kniaź prykazaŭ usim swaim bajaram na wajnu, čym dužy, paśpiešać.
Bajaryn rad čynu dakazać, sabie sławy prydbać; chutka sabraŭ swaju družynu i pajechaŭ.
Spačatku bajaryn słaŭ časta hancoŭ da lubaj žonki, a dalej ni hancoŭ ni samoha štoś nie čutno stało. I zatužyła wielmi krasna pani Lublana. Usio wychodzić na šlach i ŭ dal paziraje, dy ŭsio darmo.