trapiła ažno siudy — nichto dobra nia wiedaŭ, a ješče mienš wiedała ab hetym jana sama.
Chadzili tolki čutki, što, raz jak heta warona siadzieła ješče u hniaździe razam sa swaimi bratami i siostrami, nalacieŭ karšun. Na klič baćkoŭ zlacielisia cełyje chmary warańnia; zawiazałasia bitwa z woraham strašennaja, ale razjušeny karšun da hniezda taki dabraŭsia, niekatorych tam pakalečуŭ, adnu štuku wyciahnuŭ, a naša warona, choć dobra lotać ješče nia ŭmieła, ale tki pieršaja wyskačyła z hniezda. Sosna była wysokaja, dyk, šlopnuŭšysia wobziamlu, pabiłasia mocna. Choć bol braŭ wialiki, ale strach byŭ ješče bolšy, i woś jana to bokam, to skokam uciekła ad hetaho strašnoha miejsca naŭhad — aby što najdalej, ažno pokul nie prybiłasia da taho miejsca, dzie byŭ ptušnik.
Tut, zabiŭšysia ŭ kust, siadzieła biednaja warona, pakul hoład nie prymusiŭ jaje wyleźci. Pracisnuŭšysia praz dziračku u płocie, jana, sa złamanym skrydłom, z wykručenaj nahoj, skoknuła kolki razoŭ napierad, prysieła, ŭciahnuła šyju, zadziorła krychu haławu i moŭčki razinułasia.
Panadwornaje ptastwa, zaniataje kožnaje swaimi asabistymi sprawami, tolki ciapier ahledziłosia i spanatryło čužynca.
Ab warońnim rodzie čuli ŭsie; inšyje, jak naprykład kury, kački — nie adnu sprawu ŭžo mieli z waronami; ale kab heta warona sama adna, adniusieńka adwažyłasia zaleźci siarod usiej hetkaj hramady swojskaho ptastwa, — prosta dziwa!
Tym časam husi uśpieli hetulki ŭžo ŭsiaho naplaści, što ŭsich aharnuŭ strach.
Tut niešta budzie, budzie, budzie! — adazwaŭsia indyk i nawat na skrydłach padjechać nie adwažyŭsia.
— Kłopat, kłopat! — praročyła kwaktucha.
— Tut — bieda! tut — bieda! dziorsia piewień.
— Tak, tak, tak! — kłaniajučysia na ŭsie baki, z usimi zhodžywalisia kački.