Старонка:Rodnyje zierniaty (1916).pdf/172

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

i słuchaŭ ich les. Spytajsia u lesu — jon skaže pra pieśni maje.

Skažu tabie kazku. Pasadziŭ pan dudara u hłybokim sklepi, za kamiennyje ścieny. Kaže jamu pan: „Hraj mnie na dudcy, kab ja čuŭ twaje pieśni, i tahdy ja pozwolu tabie śpiewać ludziam pieśni, daruju prawa raskazwać świetu pra dumki twaje“.

Praz kamiennyje ścieny nia wybiłasia pieśnia dudara, i nichto jaho nie pačuŭ. — „Ty pawinien maŭčać! — kaže pan dudaru, — bo pieśnia twaja ničoha nie skazała majmu sercu. Nichaj astajucca ŭ tabie twaje dumki i pieśni.“ I dudara s taho času słuchało pustoje pole, bałota i les.

Brat! usie my šukali ščaścia, tolki jšli my nie adnakimi darohami. Tabie choć trochi świaciło sonce, a ja jšoŭ, jak u nočy. Zapalim-že my łučyny i pojdziem ješče šukać doli, budziem pamahać adzin adnamu, a jak zabłudzić chto z nas, padamo jamu hołas. Nia śmiejciesia-ž, braty, i nie adbirajcie ŭ mianie taho, što može adabrać tolki Boh!

I ślozy bliščeli na wačach Mienšaho Brata.

Warona.

Na šyrokim i doŭhim panadworku było wiasioła i krykliwa.

Najwažniejšym pa čynie ličyŭ siabie, razumiejecca, indyk. Zwažna, choć i nie biaz strachu azirajučysia na ŭsie baki, padježdžaŭ jon, naš upуryŭšysia, čas ad času na skrydłach, a z wiali kaj natuhi blednawatyje huzočki na haławie jaho to čyrwanieli, to ažno rabilisia sinimi, ŭrešci biełymi, ale zatoje, kali, bywało, hukanie — wyłaje, jak i prystało na wažny čyn, to na toj moment cichli, prysłuchalisia i dziwilisia ŭsie; ale tolki na moment.

Husi — strašennyje plotkarki — doŭha wytrywać moŭčki nie mahli i adzywalisia, śpiešajučysia adna pierad druhoj, kab jak mahá bolš nahahatać pieršymi.