dzeniu kary pojechali służyć Sowietom i dziś pracują na terenach Ostrowa i Pskowa.
Dla poratowania zdrowia, leczenia odkrytej rany, przeniosłem się do Warszawy i od 1928 r. przystąpiłem do pracy na terenie Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, wstępując do jednego związku — Związku b. Uczestników Powstań narodowych o programie odpowiadającym ideologji ochotników partyzantów, pragnąc przyczynić się do organizacji armji rezerwowej.
Od pierwszych kroków mojej pracy, będąc na stanowisku początkowo wiceprezesa, a potem prezesa tego związku, napotkałem się nietylko z przeszkodami, lecz z naganką prześladowaniami i prowokacją. „Przyjaciele“ ze Wschodu i Zachodu dla tych celów posiłkowali się również elementem podejrzanej konduity przemycanym do Związku i jeżeli niektórych z nich nie subsydjowali i instrukcji im nie dawali, to wykorzystywali każde ich wystąpienie. Od czasu do czasu zaczęły pojawiać się paszkwile. Kto je pisał i podpisywał? A więc za szkodliwą akcję wyrzuceni ze Związku: Jan Bąkowski, Konstanty Kozak, pseudo-inżynier, również drugi taki sam inżynier Lucjan Lewiński, Mieczysław Kościelniakowski i inni. „Rewelacje“ ich i paszkwile w przedruku pojawiały się w prasie sowieckiej i niemieckiej, nie mówiąc już o plotkach, szerzonych przez tych osobników i ich przyjaciół. Jan Bąkowski wreszcie złapany w roku 1932 na zbrodni zdrady stanu przy przewożeniu ważnych dokumentów do Niemiec — został osądzony i powieszony w Warszawie. Przyjaciele jego i kamraci dalej akcję przeciwko mnie prowadzą, rozsiewając różnego rodzaju uwłaczające wersje.
Wykorzystują to wrogowie i nic dziwnego, że na Wschodzie, Zachodzie i w państwach ościennych pojawiły się różnego rodzaju wydawnictwa,