Старонка:Pan Tadeusz (1859).pdf/84

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

Ja apranuusiab swítkaj, — prysiéu na ruínie,
A tyb straszénny kázki wiou unacznój hadzínie:
Szkóda szto ty nia umiéjesz cikáwa kazáci.
Nia raz ab takích dzíwach słúchać, dyj czytáci
Dawiałósia; — u zamórj hruzý zamkowyje.
Ablity ludzkój króuju, woś dwarj miasnýje.
U kóżnam szlachéckam ródzie, — u siákaj akalícy,
Jość swai strászny kázki, — krawáwy bylícy. —
Pa katórych upamínak synám idzié úspádku;
U polszy ja piérszu jaszczé czuu tak strásznu hádku.
Czúju szto Harészkáuśka kroú usiércy ihráje,
Wiédaju szto dla mianié króunych cześć swiatája.
Ach trébaż mnie s Saplícam dziéłam razszczytácca;
Czy na szpáhi spytájem, — czy búdam stralácca?
Cześć tak káże.« — Jon mółwić, wýszauszy s pałacy,
Harwáż idzié za hráfam, rad s swajój jon prácy.
Pry warótach hraf prystáu, — s sabóju hamónić,
Na kónika uzsiéuszy, mýslaj upałác hónić;
Dyj takú szle uwáhu mýslam u dahónku:
Szkóda szto star Saplíca; — ach kalíb mieu żónku,
Czy pryhóży daczusżki! — woś czy zakacháusia,
Na złość stáru Saplícu, swátańniam zaniáusia,