niešto jana daŭno ŭžo pachwarywaje.“ Zakinuŭ siakieru za plečy dyj pajšoů da babčynaj chatki.
Tolki atčyniaje, dźwiery, — a woŭk jakraz tady wyciah łapiščy da Čyrwonaj Chustački. Bačka tady za siakieru dy jak daů abuchom waŭku ŭ łob, to woŭk i pakaciŭsia.
Uziaŭ jon waŭka za chwost, padniaů, trachanuů dobra i wytros z jaho babku.
Pajšli jany tady ŭsie damoŭ, takije radyje! A z woŭčaj skury pašyli paśla babcy ciopły kažuch.
Sałamiany byčok.
Byli siabie dzied i baba. I takije jany byli biednyje, što ničoha nia mieli. Ot baba i kaže:
„Zrabi mnie, dziedku, sałamianaho byčka i asmali jaho smałoj.“
Dzied tak i zrabiů. Ot na ranicy baba pahnała sałamianaho byčka na pastu. Pasła, pasła dyj zadremała. Kali heto s ciomnaho lesu, z wialikaho boru, biažyć miadźwiedź, naskočуů na byčka dyj pytaje:
„Chto ty taki?“ A byčok i kaže: „Ja byčok-treciačok, s sałomy plecieny, smałoj pasmoleny.“
— „To daj mnie smały abadrany bok zasmalić,“ — prosić, miadźwiedź. Byčok ničoha, — maŭčyć! Miadźwiedź tady jaho zára za bok — chacieŭ smały addzierci. Draů, draů dyj zawiaz zubami, nijak nia wydziare zuboŭ. Ot baba pračchnułasia, hladzić, miadźwiedź byčka ciahaje. Jana da dzieda:
— „Dziedku, dziedku, byčok naš miadźwiedzia zławiŭ!“
Dzied wyskačyŭ, addzior miadźwiedzia, ůziů i zapior jaho ŭ kleć.
Na druhi dzień baba iznoŭ pahnała na prylesak paświć byčka. Pasła, pasła dyj zadremała. Kali heto s ciomnaho lesu, z wialikaho boru wybiehaje šerý woŭk dyj da byčka: „Chto ty taki?“ — „Ja byčok-treciačok, s sałomy plecieny, smałoj asmoleny.“
„A kali tak, — kaže woůk, — to daj mnie smały,