Старонка:Hasciniec dla małych dziaciej (1906).pdf/5

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

Chleba budniaho daj nam sionieka!

Byŭ ciopły wieczar. Sonka czyrwonym kruham kaciłosia bystra za susiedni lesok. Pastuchi hnali bydła z pola. Karoŭki rykali; hawieczaczki blejali; konik irzaŭ na zielonum łuzi. Waroczalisia żniejki z pola, kascy spiewali, apranajuczysia na prakosach. Małady pan iszoŭ bystrymi szahami da miesta.

Użo ciamnieło, jak prachodziŭ praz wulicu kala rynku, aż baczyć u sutareni wysokaho domu adczyniena wakno. A na waknie siadzić dzieŭczynka hadkoŭ piaci. Kaszulka razchrystana, wałosiki raztrepalisia pa pleczach. Ruczki złożany, jak da malitwy. Sidzić hałoŭku padniaŭszy u nieba, uhledaicca. Zabliszczała adna zorka, pośle druhaja, treciaja i skoro uwieś kusoczak nieba nad hałoŭkaju dziciaci zahareŭsia ahniami.

„Bożaczka miły, Bożaczka jadziny Ty, i swiatyje zoraczki i ty, jasny miesiaczyk na niebi, dajcie kusoczak chleba budniaho. My sionieka niczoho nie jeli. Użo treci dzień nie jeli, użo treci dzień jak matula szukaje raboty. My hałodny, my umirajem!…“

Pa sinich woczkach pierekacilisia slozki i papłyli pa szczoczkach.