II. U pawiatowaj škole ŭ Świancianach.
Hrazka było jechać da pawiatowaha miesta, dzie mieŭ ja začać swaje nawuki pa skončanaj ludowaj škołce. Koń ledź ciahnuŭ woz, u katorym siadzieŭ pachmurny baćka i ja maŭčliwy, zadumany. „Ot, daroha ciažkaja, — adazwaŭsia ŭrešcie baćka — hladzi, kab nie pašli namarna hety trudy i zachady.“ Ja maŭčaŭ. Bajaźliwy moj charakter byŭ pryčynaj ciažkich myślaŭ, poŭnych niespakoju i pračućcia niawyjaśnienaha…
Ech ty świetazarnaja daroha nawuki! Świeciš ty maładoj dušy, jak jasny miesiac siarod majskaj nočki. A ŭwojdzieš u twaju krainu, atkrywajucca štoraz nowyja świety, nowyja zory, nierazhadanyja, niedastupnyja! Woś-woś uchwaciš adzin pramienčyk, naciešyśsia im, razjaśniš ciemru bytu, až źjaŭlajecca druhi, treci… i siły apadajuć, až markocicca twaja istota i maleje, razumiejučy, što karotkaje žyćcio Boh daŭ dla paznańnia, abo što peŭna nia tut nam uhadać usie tajnicy bytu, — treba admieny cełaj istoty.
Prywioz ja ŭ miesta dušu čystuju, čutkuju, uzhadawanuju na ralli ludowaj fantazii i śpieŭnuju, pakornuju dla Taho, kaho ŭwažała za Najwyššaha Pana ŭsiaho świetu. Šyroka razwiarnułasia jana na podmuch žyćcia školnaha, žywoha, haračaha. Usie myślowyja intaresy maładziažy ja skora pierajmaŭ, razumieŭ i prymaŭ biaz hłybiejšaj krytyki. Ale maładziaž, z katoraj prawodziŭ ja čas, była z hrun-