— 105 —
Ažno razarwałasia chmara, i z jaje wylacieŭ konnik u załatoj zbroi na biełym kani i zastupiů babie darohu. Konnik byŭ hetki bliskučy, što ažno na jaho hladzieć było nielha.
Ubačyŭšy konnika, baba skinułasia u ahramadnistuju žmiajuhu, ale nia zdužała jana i trojčy pierakulicca, jak pramienny konnik usadziu jej u horło kaniec swajej dzidy. Zmiajuha skorčyłasia, zmorščyłasia i rassypałasia u popieł.
Nazaŭtraje, paśla hetaho, udaryło hetkaje ciapło, što śniahi ŭ wokawidzi patajali, zaburleła wada ů ruččoch i rekach, a na trejci dzień ludzi ůžo wyjechali ŭ pole s sochami.
Złyje wočy.
Apawiedańnie nerwowaho čeławieka
Trudna dać wiery, ale ja saŭsim jasna pamiataju dzień swaich naradzin i pieršyje dni žyćcia majho. Uraziŭsia mnie ŭ pamiać moj tupy słuch, da katoraho dachadzili tolki silnyje huki niejkaj zbitaj, biezładaj hramadaj, i moj zrok, katory ujaŭlaŭ usio akružajučaje mianie na adnej płoskaści. Dom, što stajaŭ na druhoj staranie wulicy, akno praz katoraje widać było jaho, rečy i ludzi, akružaŭšyje mianie, ŭsio heto zdawałosia mnie być na adnej ad mianie adlehłaści. Mnoha treba było pieražyć dzion, pakul ja nawučyŭsia adroźniwać, što blizka i što daloka. Ale najbolej uraziłosia ŭ mozh i nerwy maje toje ŭražeńnie, jakoje ja atrymaŭ, pieršy raz atkryŭšy swaje wočy na świet Božy: u chaosie natoŭpu ŭsiakich form, — u šeraj dali, zaŭwažyŭ ja, bytcym kružyłosia niešto, čaho ja nia ŭmieŭ nazwać, ale što usie maje nerwy napoŭniło biazmiernym, z ničym nia mohučym zraŭniacca, stracham, i ja pačaŭ žałasna płakać…
Maci maja była niepamierna słabaja, razbitaja žyćciom kabieta. Kab wydać mianie na świet, jaje słaby arhanizm wytužyŭ niemal usie swaje siły, dziela hetaho hrudzi jaje bywali pustyje, i ja zniemahaŭ, smokčučy ich, i ŭ kancy aboje horka płakali: ja z hoładu, a maci maja — litujučysia nadamnoj, i mabyć, nad saboj.
Na siomy dzień majho žyćcia razbudziŭsia ja, jak zazwyčaj, z hoładu i pačaŭ płakać. Maci hetyje dni była ješče słabiejšaj, čym pierš, i ŭ jaje ŭ hruhzioch było ješče