Старонка:Biełarus. 1913. № 5.pdf/6

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

Wiestki z zahranicy.

Wajna na Bałkanach —

razharajecca szto raz szyrej i szyrej. Peŭnych i praŭdziwych wiestak trudna adtul daczucca, bo kożny starajecca sfalszywić i raschwalić siabie. Adno tolki wiadoma, szto ludzkaja

krou ljecca sztraszenna.

Z niekatorych pałkoŭ jak tej, tak i druhoj starany pazastawałasia tolki pa 2 — 3 dziesiatki ludziej. Nie żalejuć żyćcia i naczalniki — aficery: lezuć napierad. Prawadyr parcii mładoturkaŭ —

Enwer-Bej ranieny.

Turki starajucca uciahnuć u hetu wajnu ŭsich swaich adnawiercoŭ i kali heta im udasca, to ahoń i śmierć zachopie nia tolki Bałkany… Tym czasam

Bałhary adstupajuć.

Ci heta ich wajennaja chitryka tolki, ci mo i napraŭdy im prychodzicca horacza — niczoha peŭnaha skazać pakul szto nia można. Widać tolki adno, szto

nadziei Bałhar nia zbylisia.

Spadziewalisia i chwalilisia Bałhary, szto u kolki dzioń, a najbolsz u tydzień woźmuć Adryanopal, a tymczasam i pa siahoniaszni dzień

Aaryanopal nia zdausia.

Szturmy na jaho byli straszennyje; z harmataŭ prażyli dzień i nocz, horad stajaŭ ŭ ahni, adnak niczoha nie pamahło.

Niespakojnyja wiestki

iduć i z druhich staronak: ŭsiudy rychtujucca da wajny. Tak ŭżo widać skroś zawiałosia, szto nichto adzin druhomu nia wieryć.

Niemcy, Francuzy i Austryjaki

adny pierad druhimi pawialiczywajuć swajo wojska. Hroszy na heta, razumiejecca, leciać straszennyje, a brać ich prychodzicca s tych, chto ich zarablaje swajej pracaj — z narodu.

Trywoha suniecca

i z druhoha boku. U Japonii i Kitajszczynie paczałasia zawierucha. Czym hana skonczycca — nie zhadana, wiadomaja recz, szto hetyje hasudarstwy zdaŭna szczyrać zuby czuć nie na ŭsiu Aziju.


Nasza Haspadarka.

Nia wiedaju, jak tam chto zarablaje na kuplonych paraszkoch, pyrskajuczy imi ziamielku, mo i nia kiepska, bo tki ja sam krychu baczyŭ rożnicu, ale tady ŭżo waźmusia da ich, kali nia budzie chwatać swajho hnoju. A i wam, braty chlebaroby, raiŭ-by tak sama rabić. Bo — tki padumajcie sami: addać hroszy-to addać, ale chiba na toje, czaho doma niechwat, a to hłumim, raskidajem biaz tołku swajo dabro — a tady na czużoje — hroszy wykładaj. I śmiech, i hrech!

Ahledźciesia tolki kala siabie, kala swajej haspadarki, zahlańcie ŭ koźny kutok nadworku, za kożny wuhoł chaty, budyniny, hlańcie ua swajǝ pazapływaŭszyje szlamam rawy, na kupiny pa sianażaciach, na torf pa nizinach i t. d. i t. d. paźbirajcie-ż heta ŭsio, pryrychtujcie jak maje być, zawiazicie na pole, wykarystajcie heta bahaćcie, szto walajecca biez patreby i tady ŭżo, kali nie chwacie i hetaha, — chwacie i hetaha, skażu: rady nima — dakupi hnoju — dakupi paraszkoŭ!

Wiadomaja recz, szto hnoj — heta bahaćcie haspadara, ale czy my jaho źbirajem, czy my jaho szanujem? Dy i toj jaki jość — jak że my z nim abchodzimsia?! Woś choć zahlanuć ŭ chleŭ: karowa staić u adnym kucie, karowa — u druhim; u zaharodcy z boku — awieczki i ŭsie jany abkareŭszy — stajać na mokrym; a zwaruszycie tolki hnoj pa siaredzinie chlewa, abo paprabujcie jaho kala samych ścienak budynku, dy ŭ kutoch, — toż tam suchutańkaja najczyściejszaja sałomka, dy abjedki leżać! Ci-ż heta nie mały hlum? Waźmiciesia tolki za kożnym razam choć pa krysie, ale drobnaj, a jeszcze lepsz pasieczanaj sałomaj padkinuć skacinie pad nohi; paźbirajce abjedki, pawyciahiwajcie ich s pad ścien i usio heta wiłkami razraŭnujcie pad skacinu, kab u chlewi hnoj skroź byŭ roŭny; a kali karowy na prywiazi stajać, a i miejsca chapaje, to dobra zrobicie, kali ich budziecie pierestaŭlać pa krysie dalej i dalej ŭ wokał ścien, kab hnoj skroź roŭna byŭ ubity. Kali niemajecie na nadworku zroblenaho śmietnika, to nie wysypajcie s chaty śmiećcia hetaho aby dzie — kab wieciar jaho raznasiů, abo jak heta najczaściej robicca — pad wuhły budyniny — dzie tolki ścieny hnijuć, a zaniasicie adrazu u toj chlawok, ci ŭ tuju zaharodku, s katoraj hnoj maniciosia wywozić na aharodninu, bo u śmiaćci szmat traplajecca usielakaha ziella, dyk taki hnoj na pole wieźci nielha, — zboże