Jon nia pewien, što budzie, skłaŭšy ruki na hrudzi,
Swaju biednu hałoŭku ŭžo sunie.
Tyje, doŭha nie ždaŭšy, krepka miech za wiazaŭšy
Paciahnuli jaho ad paroha;
Tolki z miecha stahnała, jak jaho padkidała,
Pakul skončyłaś ŭ nieba daroha.
Až šurčeli kamieńnia, jak ciahnuli s sialeńnia
Na haru, dzie wisielnia stajała;
Tam wiaroŭkaj miech skora padciahnuli u horu
I pajšli, jak ni ŭ čym nie bywała.
A nazaŭtraje z ranku wajawoda z nahajkaj
I haściej naprasiŭšy sabrańnia,
Dy, usiej hramadoju akurat ŭ miejsce toje
Jechaci zdumaŭ na palewańnie.
Bytcym ū rečy nie znaje, dy u hołas pytaje;
„A tut što? jšče čaho nie bywała!“
I, rubnuŭšy pałašam, — „ja cie — kaže — pastrašu!“
Miech upaŭ, až ziemla zastahnała.
A tut słužki prypali, dy miašok razwiazali,
Adtul pastar wyłazie pawoli…
Wajewoda-ž paciechu mieŭ wialiku i śmiechu, —
Žartawaŭ z biedaka jon dawoli.
I raskazywać hodzie, što najlepš wyjšoŭ złodziej.
(Stary bajaŭ) — woś, pomnicie, dzieci,
Jak dwoch roŭnych zbiarucca, dy kali zadziarucca,
Karystaje zaŭsiody tam trejci.
Stary Ułas.
|}