I niejak trapiło na čas,
Što za adzin sieli za stoł.
Adzin uziaŭ sabie miadku,
Adzin čarčynu, toj paŭplaški.
Pakul siadzieli ŭ chaładku,
Zwiali znajomstwa, — tož nie ciažka.
Cyhan da horadu śpiašyŭ
Kania jon dobra znaŭ ŭsie wady, —
Kuplaŭ, mieniaŭsia — nie hrašyŭ,
Kupcam na koni dawaŭ rady.
Chachoł Maŭčkó išoŭ z rabot, —
Zarobak dobry, — byŭ bahaty,
Šukaŭ sabie, kab biez kłapot
Dajechać z im da rodnaj chaty.
U horad bryŭ cialo pradać
Naš Janka Ćwik, prazwańniem Deba.
Padatak musiŭ jon addać,
A tak cialo samomu treba.
Adno woś tak, druhoje nie,
Siedziać i ziukajuć tak cicha,
Ažno hladzi ty, wochci mnie!
Zajšli u sprečku, kryčać licha.
Jany kab byli karalami,
Ab hetym zdumali sprečacca.
Dyk, što rabici by pačali
I čym pačali by zajmacca.
«Woś ja, zdajecca, dobra-b žyŭ,
Hulnuŭ by ja tady biaspiečna,