Iwan Franko.
Poŭnač. Hłucha. Šciuža. Wiecier wyje.
Ja zamierz. I wypała sa skrepłych palcaŭ
Piaro. I mozah zmučany admowiŭ
Mnie pasłuchu. Ů dušy hłyboka paŭza,
Ni dumka, ni čućcio, ni bol — ništo
Tam nie warušycca. Pamiorła ŭsio,
Maŭlaŭ hniłaja sažałka ŭ bałocie,
Jakoj brudnuju wodu nie warušyć
Dychańnie wietru.
Cicha! Što-ta!
Ci topleńniki z dna-bałota
Ŭstajuć iz mutnych chwalaŭ padymajuć
Swaje apuchšy j z zielanieły ruki?
I hołas čutny, jenki, płač, stahnańnie—
Nialudzki hołas, niešta ledź paznana,
Słaboje, strašnaje j baluča
I tolki sercu čutna, čutna, jak baluča,
Ach, jak baluča!
«Tata! Tata! Tata!“
To-ž heta my twaje niarodžanyja dzieci!
To-ž heta my, twaje niawyśpiewanyja piešni,
Pradčasna ŭtopleny ŭ bałocie!
Ach, hlań na nas! Ach, wyciahni nam ruku!
Paklič da serca nas! Paklič nas da swiatła!
Tam wiesiela — chaj tut my nia hnijemo!
Tam tak pryhoža — tut chaj my nia hiniem!»
Nia wyjdziecie na swiet wy, nieščasliŭcy
Nia wywieści mnie was užo da sonca!
Ja sam lažu woś tut u ciomnaj jamie,
Ja sam hniju tut da ziamli prybity,
A z dzikim rohatam pa hrudziach tych maich
Tupoča ŭ šale maja strašnaja dola!
Jašče raz čutna: „Tata! Tata! Tata!
Nam zimna tut! Abhrej! Dychni ciapłom.
Swaich hrudzioŭ, što z serca jdzie, pawieŭ wiasnoju,
My ažywiemo, budziem hrać, hulaci!
Wiasnianym čaram, spiewam sałaŭinym
Napoŭnim sumnu twaju chatu
I pryniasiom arabski roskazy na kryllach
I dywanom my tut kwiacistym
Palažam pad twajej stapoju
Nam tolki daj ciapla! Daj, Serca! Serca! Serca!“
Adkul ciapła wažmu wam, nieščasliŭcy?
Ščamila wusny mnie marozam,
A serca wyžarła wužaka.