Ŭ niebie zory mirhajuć, harać
I zijaje jaskrawaho miesiaca kruh,
Dzie nia-dzie kučki chmarak wisiać
To u kolka sabraŭšyś, to źwiŭšyś ŭ łancuh.
Pamiz les razapiaŭsia tuman,
Niby spuščany z nieba dywan.
Miż šyrokich zialonych paloŭ
Ŭjecca wiertkaja wuzkaja ścieżačka-puć,
Praz lasy, kala hor i rawoŭ
Koni zważna pa joj drobnaj rysiej biahuć.
I ŭ spakojnym prastory kruhom
Čucien wodhałas rezwińkich bom.
U baku dzieś traskoče dzierhač,
Dy ćwirkuńčyka rezkaja reč trapacić…
«No! małyje, starajciesia ŭskoč!» —
Pahaniajučy koni churmančyk kryčyć.
«Paśpiešajcie starenna, hej, hej!
«Kab da miejsca dajechać skarej!»
I achwotnyje koni śpiešać,
Čym chutčej i prawórniej lacieć i lacieć…
I ŭ waču majom niwy mihciać,
Dyj wiatrysko suproćny pacichańku dźmieć!
— «Ej, zapiej što, churman, la mianie,
«Kab tak spać nie chaciełasia mnie!»
Churmanu ja pacichu šapču
I čekaju śpiewańnia na heta ŭ watkaz;
Prytaiŭšysia čutka maŭču.
I woś čuju, piaje: «Nie apošni ja raz
«Ciabie bačyŭ, panienačka, tam!..»
Jamu-z recha ŭtaryć: ha-am!
I tak lohka na wozie siadzieć
Pad wiasiołyje pieśni churmána i bom.
I u dal za darohaj hladzieć
Pad čaroŭnym niabiesnym ŭ wahnioch dywanom.
Pahledaci, jak koni biahuć,
Jak ziamlu kapytami siakuć.
|