Hasciniec dla małych dziaciej (1906)/Ryżaja

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Lebiedz Ryżaja
Апавяданьне

1906 год
Пераклад: Цётка

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Ryżaja.

Jeulka mieła ryżyje wałosiki, jak ahoń ziechacieli na słoney Jeuliny toustyje kosy. Ni baćka, ni maci, ni adna z ciotak nie mieli takich wałasoŭ. Tamu tak dziwawalisia ludzi pa kom paszła Jeŭka. Maci nie wielmi była rada, szto daczka, adzinaczka i ryżaja Ale sztoż rabić? Maŭczała. Czasto susiedki pahawarywali: „Wo-to! tabie, kumaczka, Boh daŭ dziciatko ryžoje! na nikoho nie pachożu majesz daczku. Ryżankaja, jak lisiczka. Nie padchodziać, nie padchodziać takije wałosiki dla dzieŭczyny!“

— „A sztoż ja winawata!“ Atkazwała Jeulina maci.

Za siełom daloko, daloko, aż pad lesam żyli Jeuliny baćki. Baćka byŭ leśnikom, pilnawaŭ lesu kazionnaho.

Jeulka nikoli nie chadziła da wioski, bo dzieci z jaje śmijalisia, abzywali „ryżaju“. Nie chacieli hulaci; kryczali za jaje śledam: „Idzi, idzi ryżaja!“

Padrasła Jeulka. Treba było isci wuczycca. Kupiŭ baćka kniżki, zoszyty, uziaŭ Jeulku za ruku i pawien da wuczyliszcza.

Pryszła Jeula, zapisałasia u wuczyciela i sieła na ławaczcy. A kacieryna kawalowa nahnulasia da wucha Aluty i każe: „Wo i ryżaja pryszła, jaje tut tolki nie stawała? Hladzi, hladzi, jakaja strasznaja!“

Paczuŭszy Jeula toje, zaliłasia slezami i ledzwie dażdała, poki wydzie wuczyciel.

Biehom biednieńka paszła da chaty. Prybiehszy każe: „Choć ty, matka i ty tatka mianie zabiejcie na śmierć, choć pareżcie na kuski — ja nie pajdu bolsz da wuczyliszcza; bo tam dzieci śmijucca, palcami tykajuć.“

Ale maci i baćko stali uhawarywać dzieŭczyncy, kab nie zważała na dzieciej, a wuczyłasia, bo budzie horsz, jak astaniecca durnoju. Sztoż? dzieci paśmijucca, paśmijucca dy pierestanuć. A jak wyrastuć, buduć szkadawać, szto byli takimi złymi tawaryszami. Jeulka pasłuchała, stała szto dzień chadzić da wuczyliszcza; z dziećmi nie zadawałasia, sidzieła cichieńka na łaŭcy, da słuchała, czamu wuczyć wuczyciel. Skoro ryżanka nawuczyłasia, dobro czytać, pisać. Wuczyciel skazaŭ bielenkuj Ludwisi, ustupić pierszoje miesca Jeulcy.

Z taho dnia Ludwisia znienawidzieła Jeulku. Ani na woczy dzieŭczyny. A małodszy brat Ludwisi Aliksandra staŭ padhawarwać i druhich dziaciej proci Jeuki.

Adnaho dnia pa południu Jeuka biehła wyhanam da chaty. Na wyhani dzieci hulali u razbojnika, Aliksandra byŭ hersztam. Zhledzieŭszy chłopiec Jeŭku, paczaŭ kryczać: „ryżaja, ryżaja, paczaŭ hnacca za joju. Jeulka ŭcieki da lesu. Ale Aliksandra dahnaŭ, chapiŭ za kosy i kinuů Jeulu na ziemlu. Prybiehli i druhije dzieci, smijalisia: „ryżaja, ryżaja!“ i dobro nabili.

Na druhi dzien pryszła Jeŭla da wuczyliszcza z haławoju abwiazanoju, ale niczoha nie kazała panu wuczycielu, bo niechacieła, kab za jaje dzieciam karu dawali. Praŭda, dzieci uczarasznije siadzieli cicha, jak myszy. Paczałasia wiesna. Jeŭla skonczyła wuczycca, a razam pierestała chadzić da wioski i spatykać dziaciej.

Cełymi dniami ciapier dzieŭczynka siadzieła u lesi pad zielonymi dubami. Les byŭ jaje najlepszym znakomym. Z im jana wywyrasła. Iszcze, jak była malenaczkaju, baćka braŭ na ruki, nasiŭ pa lesi i razkazywaŭ pra rożnoje dzierewo, pra rożnych zwieroŭ dy ptuszak.

U huszczyni była czystaja krynica dyk tam Jeulka najbolsz lubiła siadzieć. Siadzie sabie, hałoŭku padymie i hladzić jak chmarki chmarak honiać. A z chmarkami biehuć i Jeuliny dumki.

Tolki jahady letam wyhaniali z uzlublenaho miesca Jeulu. Bo i zbirała jana ich: cełymi koszykami nasiła da chaty…

Adnaho dnia pryszli i dzieci z wioski u jahady. Była ich ceła cheŭra. Z koszykami ładyszami, kubarkami biehli adno za druhoim. Naŭpierod Aliksandra, a za im mielinka chłopcy z siastroju Kasiaju. Michaś Kancawy, Pietruk Kawaloŭ, Amila Jucajczawa, bilawa Ludwisia z Nastulaj dy iszcze z szasciora dzieciej, mienszych.

Kryczali dzieci, rwali kwietki, łamali holja na dzierewi, miali u palcach jahady dy mazali szczoki adny druhim. Skoro stali czorny, jak cyhany. Chłopcy muczyli kuzurek, a Aliksandra raskidaŭ muraszczynu chatu, zmieszaŭ z pieskom da szyszkami.

Tak wyrablalisia dzieci, szto aż nieba zasierdawała. Linuŭ doszcz, jak z wiedra. Paczało hrymieć. Małanka palić. Dzieci parazbiehalisia u rożnyje storany. Ludwisia klicze brata Aliksandra, a jaho ani śledu, kryczyć, płacze, bieżyć. A tut wiecier! Holje czeplaicca za spadniczku. Znoŭ małanka, hrom… Ludwisia so strachu prysieła kala pnika i tak prasidzieła aż da wieczara, poki bura nie scichła; pieremokła da nitki, drażyć. Ustała, chocze isci, a tut sił nie chwat. Paczała i znoŭ kryczać, płakać, malicca, aż holja razdałosia i Jeula hlanuła. „Ryżaja“ kryknuła iszeze bolsz spałochaŭszysia dzieŭczyna przypomniŭszy swai hrechi, chacieła ucikać, ale upała. Jeula padnieła jaje i pawieła da chaty. Maci Jeulina skarej dzieŭczynku razdzieła, złażyła czystuju daczki saroczku, napaiła haraczym małakom i spać pałażyła. A Jeulka pabiehła da baćkoŭ Ludwisinych skazać, szto Ludwisia Jość.

Cełu nocz paliła jak ahniom Ludwisiu. Jeula z backami; starszyny aboje backie Ludwisiny, Aliksandra cełu nocz piłnawali pry łożku chworoje. Nad rankam tolki palehczało i Ludwisia zasnuła, jak maje być.

Starszyny paszli da chaty. Lesnik da lesu; lesniczycha stała ŭ pieczy palić. A Jeulka z Aliksandram sieli dahladać, spiaczai Ludwisi. Aliksandra spiorszyś na ruczki, doŭho dumaŭ, pahladajuczy na Jeulu. A posle pytaje: „Jeulka, siestronka, ciż ty na mianie i na Ludwisiu nie sierdujesz! My stolki nakryŭdzilisia nad taboju?“ — Aj, hłupstwa szto spaminać staroje! — pierebiła Jeulka. — Nie Jeulka! nie! my byli złymi dziećmi, my ciabie zwali „ryżaju!“, a ty lepsza od nas usich!…“ I Aliksandra, płaczuczy, abchapiŭ ruczeniatami szyju Jeuliny i paczaŭ pierepraszać.

Z toj pary dzieci stali żyć zhodnie a i prozwiszcze „ryżaj“ skoro paszło u niepamiać.