Перайсці да зместу

Старонка:Smyk biełaruski (1918).pdf/35

З пляцоўкі Вікікрыніцы
Гэта старонка не была вычытаная

Za tysiaču mil! Wun až kudy!
Nia być i s cielatami tam Makaru,
Tam nie zachodziać nawiet žydy!
Tam zimoj dyk sonca nima,
A letam dyk žyć nie dajuć kamary;
Choćby kłapać ziamli — tolki pušča sama,
Dy bałoty, dy rojsty, mšary…..
A pošeść, jak pojdzie na lud,
Dyk mruć jak atruty ŭziali!
Umiorby to musić ja tut,
Kab nia žmieńka tej rodnaj ziamli.
Jak pačnie raźbirać i mianie,
Dyk ščyptu jaje u wadzie
Hłytnieš dyk pot až linie,
I chwarobu rukoj razwiadzie!
A druhim što dawau, dyk i nie!
Nie pamoh i nia škodziǔ nikomu.
Bo ziemla nie pa ich, a pa mnie.
Znače, treba ziamli mieć až z domu.
Jana dawieła i da domu mianie,
Bo i jej na čužoj staranie
Tak nia chočecca być jak i nam
Dyk taskuje, jak my, jana tam!

|}

Swińnia i žaludy.

Swińnia, najeǔšysia pad dubam žałudoŭ,
Zasnuła smahła, pačesałasia
I, tak jak inšy miž ludziej,
Lyčom kareniaŭ dakapalasia.
Rwie kareńnia, kapaje jamy
„Što robiš? — z duba sakoł kaže —
„Hetak zhłumiš i dub samy,
„Jak patkapaješ — ssochnie laže!“
„Dyk što, nichaj choć zhinie,
„Aby mnie žaludoŭ padjeści!
„Ich nadto lubiać swińni.“
Zarhockała swińnia u rešci.
Dub sokału tak hamanie:
„Swińnia swińnioj i zaŭsiahdy.
„Jana nia widzie, što na mnie
„Hadujucca jej žaludy!“