środkiem zarobkowania jego jako inteligenta pod rządami sowieckimi około miasta Ługi, gdzie formowały się moje oddziały. — Generał Halicz skłamał. Gdyż wówczas nietylko fuzji, lecz pióra w ręku utrzymać nie mogłem. Wspomnienia te pisał Halicz pod dyktando moich wrogów, a może nawet i za zapłatą, pomimo absurdu i tę plotkę powtarzają tu, w Polsce, malując mnie jako człowieka o instynktach, nawet twarzy „bandyty“.
Przytoczył też kłamliwą wersję w 1931 roku o moich rzekomych pertraktacjach w dniach srogich walk o Warszawę w 1920 r między 12 i 16 sierpnia, przeprowadzanych jakoby przeze mnie osobiście z korespondentem misji wojskowej włoskiej — Cursio Malaparsz w wydaniu swojem „Technika zamachu stanu“, przedrukowanem w „Nowinach Literackich“. Napisał on ni mniej, ni więcej, tylko że spotkał jenerała Bałachowicza, człowieka o twarzy bandyty w Warszawie w „Savoyu“, że generał omawiał możliwość zrobienia zamachu stanu w Warszawie przy pomocy swoich kozaków i wprowadzenia rządów kozackich. Pomimo to, że dzikie to jest i absurdalne, jest to woda na młyn wrogów, którzy operują tem budząc nieufność do mnie i do moich ludzi, którzy rzekomo w chwili najcięższych walk o stolicę przemyśliwali o zamachu stanu.
Ja zaś w dniach tych osobiście byłem stale na froncie, a od dnia 2 do 8 sierpnia przebywałem na tyłach wojsk sowieckich w okolicach Stochodu, Kamień Koszyrski, Krymno, i wyszedłem między Chełmem i Drohobuskiem. W dniu 16. VIII, na polach Puchaczowskich zlikwidowałem 67-my pułk Budiennego, który parł na zdobycie Lublina i zajął miasteczko Puchaczew, Sam osobiśaie prowadziłem tę szarżę, mając pod swojem dowództwem przyboczny swój szwadron i cztery szwadrony jazdy rezerwowej, które szły do gen. Dreszera pod dowództwem por. Gruszeckiego i jedną baterję armat