Гэта старонка не была вычытаная
Pajšoŭ z dobraj woli swajej na spat-
kańnie
Jon biednym — i staŭsia ŭ spa-
mozie.
Chto zwažyŭ marnotu dačasnaści hetaj,
Pa ściežcy ciarnistaj jdzie śmieła.
Dy złučany wieraj sa świetłaju metaj,
Dušu swaju lubić — nia cieła.
Chto jšou pa askołkach prykładam
Chrystowym,
Pjučy horki kielich ciarpieńnia,
I kožnuju chwilu pajści byŭ hatowy
Za praŭdu na ździek zaślapieńnia.
Chto wypaŭniŭ ščyra prykaz miła-
wańnia,
Jak sam siabie bližniaha swoha,
Dzialiŭsia z ubohim kusočkam nadań-
nia,
Ŭspamohšy ŭ patrebie, čym zmoha.
Chto wierny byŭ Bohu ŭ pryzwańni
zaŭsiody:
Spačatku da samaj kančyny —
Woś toj tolki wiečnaje wart naharody:
Być synam niabiesnaj ajčyny.
|}