— 54 —
ryšaŭ, — prahukaŭ sam sabie Felka, prywiazwajušy za pajasom haźnicu z kapturkom, baroniačym połymia ad wietru. Uziaŭ jon pastronak, z dobrych dwoje lejcaŭ i za hadrynami, abtuliŭšysia ščylna chapunom, pašoŭ klikać Ściopku. Toj lažaŭ u adrynie nia splučy. Chucieńka schapiŭsia j padchapiŭšy Juljana, adryna baćki Juljana była pobač z imi, kranulisia ŭ kirunku kaścioła.
Na klabanii ciomna, sabaki ksiandzoŭskija maŭčać, doždž widawočna zahnaŭ ich u chlawy.
Nikoha nia sustrenuŭšy, jšli skroź harody, potym cieraz prohu[1] apynulisia na świntary kaćcielnym. Wahromnistaja kamiennaja hara prad imi.
Doždžyk bubnić pa woknach, zialeznaja stracha ad wietru zaźwinić, a prydajecca im, što tutaka adnačasna ścišna, cišynia i brazhacieńnie, loskat niejki…
Felka hladzić za lesami, što zaŭsiody lažali pad zaharodaju kaścielnaju. Razchiliŭšy krychu chapuna, kinuŭ światło j zaraz zhledziŭ ich. Heta byli daŭžyraznyja lesy, aršynaŭ na dwaccać piać. Jon pieradam abmiarkawaŭ, što chopić ich da wakna nad arhanami. Pa ich leźci ŭdwoch, adbić ramu wakonnuju, a potym užo lohka stul na arhany, a z arhanaŭ u kaścioł.
— Chutčej, chutčej! biarycie lesy — źwiartajecca jon da siabroŭ, bo tyja nia wiedali, za što chapacca, a stajali ŭ niejkim zadumleńni. Uziali ŭtroch, pawałakli, prystawili da wakna. Usieńka jak rychtyk, lepš niemahčyma.
Felka z dałatcom u rukach, jakoje z chaty jašče zachapiŭ, pieršy palez aściarožna, bo mokryja pałki lesaŭ ad niehadzi[2] wielmi koŭzkija. Za im Ściepka, Juljan trymaje lesy, kab nie zwaruchnulisia. Felka ru-