Ty haworyš, susiedzie, što na świecie ŭsio jedzie
Krywa, naskas, nie tak jak patreba,
I što ŭ hetaj kruciole winna našaja dola,
I to sonce, što świecić nam z nieba.
Ej, śmiaješsia ty chiba, moj harotny Kandyba,
Rastłumaču ja ŭsio tut inačej:
Sami my winawaty ŭ našej doli praklataj,
U tym, što wiek biadujem dy płačem.
Hlań, wo anhlik ci niemiec! — jany ŭsio ŭmiejuć skiemić,
Im i ščaście i radaść pakorny;
My-ž lažym, jak miadźwiodki, jak hniłyje kałodki,
I nas topče, chto bolej praworny.
Śpim sabie, ani dbajem, palahčennia čekajem,
Byccym z nieba nam zwalicca toje;
Za ništo schodziać siły, prybywajuć mahiły,
Što raz mieniej prastoru, spakoju.
Dzie nia kinieš ty wokam, precca ŭsio šybkim krokam,
K čamuś rwucca, štoś chočuć narody.
|