Asieńnije listy.
Siadzieli na pryźbie, kłanili k sabie hałowy, jak dźwie wysachšyje makaŭki pad silnym wietram, i wiali haraču hutarku.
Dziakuj, Symonka, dziakuj, što adwiedaŭ ty mianie chacia pierad śmierciaj. Rad, wielmi rad, skrypieŭ suchim hołasam Ściepan. Hladżu na ciebie i nia wieru swaim wačam, ci heta ty, ci nia ty?.
— Mo’ i nie ja, — śmiejausia Symon: pastukaj! tolki pawoli, bo ja ciapier šklanny — hy-hy!
— Śmiech śmiecham, a kusok času. Toż my s taboj i nie bačylisia s tajé parý, jak ja kupiŭ u Mejera rabuju karowu i jak prytrapiłasia, pomniš? toje…
— Jak nia pomnić! — pomniu.
— A znaješ, udała była żywina, słowam nie skazać — i ujeżna, i da zimy uładna, i na cielata — prosta had nie karowa!
— I — i — i! pawysachli rečki, pawysachli, spoźniena twaja jewanella pa rabojcy».
Pykaŭ Symon lulku, napichajučy tutun i padryhiwaŭ wyblekawanymi wačyma.
Da taho času, waša, kamień pakaci — to pakryšycca. A što kazać pra skacinu! Janoż nie żenatyje byli tady?