Kali vichor pačnie bandyckija napievy,
I vyje z pośvistam spad płotaŭ i vuhłoŭ;
I złosna ŭzdymajecca, kab hnuć haliny drevy,
Łamać i šturchacca, lacieć nastrymhałoŭ —
Tryścinka kvołaja prad siłaju sahniecca,
Ale nia daść, adnak, siabie pierałamać.
Kali paśla vichor zahinie, praniasiecca —
Badziora hołaŭ iznoŭ pačnie trymać.
Tak treba j nam, braty, vichrom nie paddavacca
I nie pazvolić im siabie pierałamać,
Pry dobrych pohladach zaŭsiody astavacca,
Badziora hołavu prad voraham trymać.
Byvaje, što raka uzburycca viasnoju,
Zimovy brud uvieś z paloŭ sabie ŭvaśsie
I plunie śniežnaj i mutnaju ślinoju
Na tvar abchoplenaj pryrečnaj pałasie;
Mahutnym homanam hudzić, abo rahoča
I dzikim hołasam zachopnickim ravie,
Razvodździem — potapam usio zalici choča —
Zdavałasia-b—nichto prad jeju nia ŭžyvie.
A traŭka kvołaja, maleńkaja takaja,
Patrapić koraniem ŭ syroj ziamli siadzieć,
Zachopnicki impet razvodździa pračakaje,
Paśla, kab vyraści, pryhoža zarunieć.
Chacia j zdarajecca — zachopnicka navała
Jaje maleńkuju piaskom ŭsiu zaniasie —
Jana usiotaki, choć trudzicca niamała,
Spad iłu vyrviecca, hałoŭku padniasie.
Tak treba j nam, braty, badziora ŭsim trymacca,
Impet zachopnicki kab nas nie pieramoh.
A buduć nas dušyć — nia treba paddavacca,
Choć-by sam satana hniaści nas im pamoh.
A voś byvaje tak, što letniaju paroju
Ŭsie chmary ciomnyja źbirajucca zusiul
I prucca ŭsie ŭpiarod vializnaju haroju,
Zachopnicka płyvuć, niaviedama i skul;
Na ciomnym dyvanie małankaju zaźjajuć,
Hałosiać hromami i buraju zadźmuć,
Dałoniaj čornaju paletki abchaplajuć,
Kab liŭniem — potam zhary na ich schlusnuć.
Ale ŭvieś ich impet nia strašny ŭsio-ž paletkam.
Małanka, livień, hrom nia škodziać im zusim,
Dy heta na’t jašče prynosić śviežaść kvietkam
I čyścić lepiastki ad pyłu kraskam ŭsim.
Taksama j nam, braty, nia strašny tyja chmary
Čužyncaŭ—vorahaŭ, što k nam zusiul płyvuć.
Nia strašny ich hrymotnyja na nas udary,
Što chitraj podłaściaj dušu narodnu bjuć.
A ichni livień navat zmyje renehataŭ,
Ačyścić naš narod ad roznaje brydy.
Ale nia čepić nam narodnych našych chataŭ,
Što prastajali ŭžo biazlikija hady.
A prydzie voś zima; daje svaje zahady;
Hryzie marozami i śnieham ŭsim pluje.
Zdavałasia-b — užo niama nijakaj rady —
Nadoŭha ŭsio jana ŭ akovy zakuje.
A bačyš — soniejka viaśnianaje pryhreje,
Zahlanie soładka zimie u złosny tvar.
Zima jak nia złuje, jak z vietram nia dureje,
A ŭsiotki pojdzie proč — viasna ŭžo haspadar.
I nas zamarazić zima užo nia zmoža,
Nia budzie ŭściaž jana vichury padymać,
Zahlanie sonca nam i praŭda pieramoža
I budziem volna my Kryvicki ściah trymać.